26 czerwca 2004, 00:29
mloda robi mi od dwoch dni pierogi (dzisiaj ruskie, mmh).
wyszlam godzine wczesniej z pracy i utknelam w takich korkach, ze zajechalam pozniej niz normalnie.
caly dzien nie moge jesc, tylko pije litry wody. wracam do domu i po dwoch szklankach mleka nachodzi mnie opentacza mysl, zeby jesc jesc jesc az mnie bedzie wszystko bolec i bedzie mi sie chcialo peknac. myslalam ze pozbede sie tego, ale widac nie tak latwo.
z innej nuty
dzisiaj poczatek taste of chicago. jak narazie chyba dopiero w niedziele sie wybiore, jutro terapia a dzisiaj juz mi sie poprostu nie chce. w niedziele, przy okazji chce jeszcze zaliczyc z mag i bet pride parade.
wiec bedzie jak bedzie. jest jak jest. nie wiem co pisze ale to z przejedzenia pierogami z malymi boczkami i cebulka.
o. jadac z pracy, nagale zapachnialo mi swierzym chlebem z maslem i pomidorami. i przypomnialam sobie kiedy jako smarkule, ja z mloda, biegalysmy z takimi wlasnie kanapkami nad rzeke, tylko poto zeby to tam je zjesc. bo lepiej smakowaly.