27 marca 2005, 22:07
wiec jednak tradycji stalo sie zadosc i wielkanoc spedzilam na spaniu, sprzataniu i spijaniu drinka. tajger wyszedl nim sie obudzilam. wsciekl sie ze nie ide z nim, poczulam az nadto. ojcu zostawilam wiadomosc ze nie przyjde bo sie rozchorowalam, dzwonil potem dwa razy i chyba jakas wiadomosc zostawil ale nie czuje sie na silach teraz z tym borykac.
swieta to najgorszy z czasow. cala rodzinnosc i jeej jak fajnie ze wszystcy sa. a wlasnie ze nie ma. nei ma moich wszystkich wiec i mnie nei bedzie. pierdole nie wychodze z domu.