30 lipca 2005, 10:13
butelka szybko zapelnia sie dymem. a 'powoli' byloby bardziej poetycznie (patetycznie moze)
zbila sie. zbila sie. i nawet tego nie pamietalam. weszlam do kuchni, skierowalam sie do lodowki, wyciagnelam dlonie w gore, dotknelam i. i w tym momencie czas sie zatrzymal (na ciut tylko, na ciut) i cofnal. w jednej chwili bylo tydzien wczesniej, glosno, dymno i zbyt wiele ludzi. w zbyt malej kuchni klebil sie dym a pomiedzy nim ja mag & jeremy (bo to byla palarnia, bo minika ma kubusia w brzuszku a na balkonie bylo zbyt cieplo). i duzo zmrozonej wodki sie przelewalo i duzo gryzacego dymu przeciskalo sie do krwi. i nagle, a bylo nas trzech i dym, i nagle ktos sie rozesmial ktos sie odwrocil ktos sie pochylil ktos sie sparl o szafke na szafce byla ona i nagle bylo brzek i. i powiedzialam to nic. to takie straszne. przeciez to wcale to nie bylo nic. to byla moja lufka z ktora przezylam tyle lat, tyle gor i tyle dolow, tyle przyjazni, milosci, miejsc zamieszkania, samochodow, prac, dni i nocy i pomiedzy.
i dopiero to wszystko wskoczylo mi w pamiec. i uswiadomilam sobie, nie dosyc ze ja zbilam to w dodatku a co tu duzo mowic, no zbilam ja. zapalic sobie moge ze wszystkiego, dwa prezenty urodzinowe to powaznych rozmiarow bong i calkiem mniejsza wersja ala lampa alladyna (no ale sobie wymyslilam polaczenie wyrazow). jest tez oczywiscie bardzo a jakze blunt lub opcja mini vel skret. jest oczywiscie puszka, butelka (jak dzisiaj) wiadro (ej slyszalam ze tak potrafia no) i takie tam. to wszystko okazalo sie neiwazne. nagle nie takim waznym okazalo sie samo palenie. ona byla wazna czescia.
o rany wiem wiem wiem
i nadal zakopower. niesamowita fascynacja. to jest ta sama muzyka (ktora we krwi we krwi nosze)
(tyle chcialabym czasem powiedziec wytlumaczyc ale zacinam sie. przeskakuje. zacinam. jak zdrapana plyta)
i dzisiaj cos zrobie. nie przeczytam tego co napisalam. i nie poprawie. niech bedzie jak jest
zakopower & ella
to wszystko jest mozliwe. to wszystko jest wporzadku.
pisze list. taki prawdziwy na papierze. to fascynujace. tak strasznie dawno, widziec wlasne mysli koslawymi literami i tuszem na palcu. wirtualnosc ma to do siebie ze wszystko jest zawsze tak samo. tak samo prosto, pogrubiono, italic i czcionka. ah jakze wazna. wszystko klamstwo. emocji nie przeksztalcisz w verdane.