25 kwietnia 2006, 17:06
pada, sniegiem. z domu wyszlam z krotkim rekawem i dzieckiem na reku. przyzwyczaja mnie to zycie powoli. bieganie po lekarzach, zalatwienie zlobkow, badan, wizyt, oklepywan, jedz tu, przywiez, zawiez, w miedzy czasie uspij, przynies piciu, nie zapomnij zadzwonic, wlacz bajke, wylacz bajke, przenies do lozka, poszukaj czerwonego misia co to go nigdy nie mozna znalezc bo jest rozowy. to zycie. jeszcze w sumie moze kilka miesiecy prawdopodobnie.wciagam sie, jak we wszystko czego tkne. taki nowy nalog. muoda mowi: masz zlote nerwy. bo nie krzycze, tylko spokojnym glosem i spokojna reka zaprowadzam na krzeslo i 2 do 4 minut. a potem siadamy razem i sobie tlumaczymy, sie przepraszamy. a to nie sa zadne zlote nerwy tylko ich brak i swiadomosc tego. to bardziej dla mnie ten time-out niz dla niej. wychodze z pokoju i uspokajam sie na tyle by moc spojrzec na sytuacje moimi oczami w wieku 4. przeciez niczego bardziej sie nie mozna bac niz rozwrzeszczanych doroslych. a nie chce zeby sie mnie bala. choc wlasciwie wszyscy poza nia sie boja.
co robie sobie, robie sobie i nigdy w zyciu nie zrobilabym tego przy zadnym dziecku. weekendy spedza u dziadka, ja na ksiezycu i w piekle. tlumacze sie bo mam wewnetrzna potrzebe.
*
I could give it all up, give in, say sayonara and leave it all, spit it out, blow my nose, breath out the smoke. I could. But if I would, if I got all nice neat and clean I’d have to finish all those things I never did precisely because I was stoned. And that, my dear, would probably kill me due to system overload.
So how did she die? She overdosed on things to do.
*
śpi ci w głowie? mi śpi.