poniedzialek.. no i jak zawsze, zasypiam co po chwila.
w sobote bylo wesele. bylismy ja, zab, mag, pet, beatka i lomza. wyszlam wczesniej z pracy; potem godzina u kosmetyczki, godzina u fryzjera, mag zrobil mi makijaz (zayebisty swoja droga..). potem do beatki i wszyscy razem pojechalismy p. samochodem. zaraz po wejciu jednoglosnie stwierdzilysmy, ze wygladamy najlepiej na calej tej imprezie. skromnosc to podstawowa cecha swietej trojcy.. a potem, potem spilismy sie jak psy- co tu duzo mowic. nie znalam tam nikogo wiec w sumie mnie to ani grzalo ani wialo. jeszcze przed obiadem wszyscy byli ciepli. caly dzien nic nie jadlam wiec scielo mnie nieziemsko. o 1 nad ranem zab wmusil we mnie jakiegos krokieta bo chyba zaczynalam byc fioletowa na twarzy.. heh. but dude, there was so much drama, u wouldn't believe it. everyone kept on fighting & crying. co do obrazen - lekko ponad norme. rana na plecach, siniaki wzdluz calej lewej strony. nie pytaj bo nie wiem co sie stalo. poza tym, z ciekawszych mykow; p. wytrzasnal skads odkurzacz i biegal z nim po chodniku o 2 nad ranem - porzadki wazna rzecz. z m. tanczylysmy na srodku dwu pasmowej ulicy zatrzymujac ruch na okolo 15 minut. mialysmy tez wlasny fan klub ;> kamerzysta i fotograf nie odstepowali nas na krok. nie chce widziec tych zdjec.
rano pojechalam do domu. po drodze klotnia z mag. w domq 2 godzinna drzemka (bylaby dluzsza ale sylv wpadla na fajke) a po poludniu styknelismy sie wszyscy u uka i do parku na grila. zajebiscie bylo - mialam niesamowitego speeda. jedzenie sie zjaralo ale. co tam. po grilu spowrotem do chicago i do kumpla - picie.okolo 11w nocy wymyslili pojechac do j. na basen. na dzien dobry wyladowalam w wodzie - w ubraniu a jak, koncem koncow plywalismy w bieliznie woda byla zimna jak cholera - dzisiaj gardlo boli i kaszle. poszlam spac o jakiejs 4 rano. tutaj cos pomine - bo juz nawet nie chce myslec o wlasnym po******. nooo i jeszcze przeciez na dobranoc wrobilam sie w nastepne wesele. i to w dodatku w druzbowanie. jak ja nie lubie chodzic na wesela.
dzisiaj nie moge oczu otwartych utrzymac. spalam juz z 5 razy po 15 minut. dobrze ze szefa nie ma. nie moge wytrzymac. dobrze ze tylko godzina jeszcze. a w morde jeszcze na opalanie dzisiaj. zapomnialo mi sie a beatce obiecalam. no zaqrwiscie normalnie. a tak wogole to zajawiam sie na paktofonice. ee ze to wlasnie co napisalam
*dodane 11/20/03*
06/22 to TEN dzien. pamietaj os`le.
*koniec*