Archiwum czerwiec 2003


na wnioski przyjdzie pora indziej kiedy
Autor: diable
30 czerwca 2003, 20:12

wiec jedziemy do nyc'a na weekend :)  az sama nie moge uwierzyc, ze wszystko sie w koncu udalo.  po mozolnych poszukiwaniach biletow ktore bylyby w chociaz miare przystepnej cenie (sa drogie. wrecz nie do uwierzenia), cos sie doszukalam.  powrot troche nie ten tego- bo w poniedzialek o 7:30 bedziemy bek w chicago, a na 8 mam do pracy.  ale, o tam.  pojade prosto z lotniska i juz. lekkie spoznienie to nie koniec swiata.  wylot w czwartek wieczorem tak wiec mamy 4 noce trzy dni na zrobienie rozruchow, a takowe zrobimy napewno.  troche nie ten tego wszyscy patrza na nas, ze nie jedziemy z nimi (jak zawsze :\ ) a same. to jednak nic, to wszystko nic.  bedzie zajebiscie i to sie liczy. a i oni przezyja jeden wyjazd bez nas.  

ok ide zrobic rezerwacje.  moja karta kredytowa chyba znow przekroczy limita.ee tam. czasu za malo wciagu jednego zycia zeby sie przejmowac wszystkim a zwlaszcza pieniedzmi.  moze to nienajzdrowsze podejscie, ale jednak moje i takowe uwazam za sluszne.

 

piatkowe chilli o niczym
Autor: diable
27 czerwca 2003, 16:42

wiec. lapie sie na za duzo mowieniu za malo mysleniu.  to tak, jak gdyby umysl przeszedl w stan jakiegos leniego snu, nieczynny do odwolania.

dzisiaj idziemy na kolacje z mag i bet. potem sie spijemy - juz umowione, ustalone i nie do odwolania.   jak k. nie zapomni to i po zielonym pojedziemy :)

sama nie wiem czego chce.  od tygodnia brne w bardzo nieciekawa sytuacje- ale nie zatrzymuje sie.  chce wiedziec jak daleko moge sie posunac, gdzie jest granica.  ciekawe tylko czy wtedy bedzie jeszcze szansa odwrotu bez wiekszych strat i obrazen? hmm,  nawet jesli nie- coz zdarza sie.  ciekawosc ponad wszystko. tak czy siak wszystkie drogi prowadza do nikad.  a ja i tak mam vip w piekle.

ni w piec ni w srodek
Autor: diable
25 czerwca 2003, 19:36

na nerwy dziala mi moja wlasna osobowosc. caly ten dystans do ludzi.  ten qrewski mur.  wqrwia mnie to ze nie dopuszczam do siebie nikogo. nie potrafie inaczej.  lapie doly bo swiat taki ode mnie daleki ale sama trzymam go na taki dystans. pierdole sobie wlasne zycie a potem zwalam wine bo to sie stalo i tamto sie stalo i dlatego taka jestem.  ale w cholere co sie stalo to sie nie odstanie.  nie potrafie utrzymac zadnego zwiazku.  nie potrafie sie starac.  nie potrafie okazywac uczuc.  kiedy takowe sie pojawiaja to jedyne co potrafie to uciec. wsteczny i juz mnie nie ma. a za zakretem, gdzie juz mnie nie widac,tam sobie becze i gryze po wlasnych stopach zeby juz wiecej tak nie robic.  i z regoly, ranie  wszystkich co sprobuja sie zblizyc. w stwarzaniu pozorow jestem mistrzem swiata.  tak jest bezpieczniej.  w momencie w ktorym ktos pozna, zobaczy co i jak w srodku to.. to tak jak otworzyc drzwi i w wejsciu rozdac mapki domu z napisem prosze bardzo wnetrze wyglada tak i tak, skoro znasz juz wsztstkie drogi zapraszam do zrobienia rozpierdolu..

...schizofrenia...albo szmaty smak...

Gryzac róg prześcieradła
Tłumił skowyt istnienia
Uparcie chowając ja
Do wnętrza własnych zależności
Plugawych realnością strachu
Tu i teraz...Smak szmaty...

 (c v)

 

nie nie nie, nie wszystkich mozesz zabic
Autor: diable
25 czerwca 2003, 17:29

niewyobrazalna wrecz role w moim zyciu odgrywa muzyka.  nie wyobrazam sobie zycia bez.  nie da rady bez, nie, nie. 

zastanawialam sie ostanio.  dlaczego mam taki cholerny niedosyt zycia, skad to sie bierze. skad ta niesamowita potrzeba szybkiego i mocnego spalania sie.  nie potrafie po prostu siedziec, czy isc, czy nawet biec... wchodze w tak niesamowite predkosci ze sama nie wiem juz dokad i po co biegne ale biegne byle szybciej byle dalej.  zapominam sie.  nie zastanawiam.  nie ogladam.  chwytam zycie tak lapczywie,  ze dlawie sie nadmiarem. ale nie zwolnie. dopoki nie padne ze zmeczenia, kiedy juz nie moge ani fizycznie ani psychicznie.przeczekuje wtedy poskrecana w szafie - zwrot kompletny.  a wszystko tylko po to by za chwile znow w ten sam wir. glowa w dol.  i nie wiem czy to wyplywa z milosci czy niecheci (bo nienawisc to za negatywne slowo..) do zycia.

znow zmeczenie
Autor: diable
23 czerwca 2003, 22:09

poniedzialek.. no i jak zawsze, zasypiam co po chwila. 

w sobote bylo wesele. bylismy ja, zab, mag, pet, beatka i lomza.  wyszlam wczesniej z pracy; potem godzina u kosmetyczki, godzina u fryzjera, mag zrobil mi makijaz (zayebisty swoja droga..).  potem do beatki i wszyscy razem pojechalismy p. samochodem.   zaraz po wejciu jednoglosnie stwierdzilysmy, ze wygladamy najlepiej na calej tej imprezie.  skromnosc to podstawowa cecha swietej trojcy.. a potem, potem spilismy sie jak psy- co tu duzo mowic.  nie znalam tam nikogo wiec w sumie mnie to ani grzalo ani wialo.  jeszcze przed obiadem wszyscy byli ciepli.  caly dzien nic nie jadlam wiec scielo mnie nieziemsko.  o 1 nad ranem zab wmusil we mnie jakiegos krokieta bo chyba zaczynalam byc fioletowa na twarzy.. heh.  but dude, there was so much drama, u wouldn't believe it.  everyone kept on fighting & crying.  co do obrazen - lekko ponad norme.  rana na plecach, siniaki wzdluz calej lewej strony.  nie pytaj bo nie wiem co sie stalo.  poza tym, z ciekawszych mykow; p. wytrzasnal skads odkurzacz i biegal z nim po chodniku o 2 nad ranem - porzadki wazna rzecz. z m. tanczylysmy na srodku dwu pasmowej ulicy zatrzymujac ruch na okolo 15 minut.  mialysmy tez wlasny fan klub ;>  kamerzysta i fotograf nie odstepowali nas na krok.  nie chce widziec tych zdjec.   

rano pojechalam do domu.  po drodze klotnia z mag. w domq 2 godzinna drzemka (bylaby dluzsza ale sylv wpadla na fajke) a po poludniu styknelismy sie wszyscy u uka i do parku na grila.  zajebiscie bylo - mialam niesamowitego speeda. jedzenie sie zjaralo ale. co tam. po grilu spowrotem do chicago i do kumpla - picie.okolo 11w nocy wymyslili pojechac do j. na basen.  na dzien dobry wyladowalam w wodzie - w ubraniu a jak, koncem koncow plywalismy w bieliznie woda byla zimna jak cholera - dzisiaj gardlo boli i kaszle.  poszlam spac o jakiejs 4 rano. tutaj cos pomine - bo juz nawet nie chce myslec o wlasnym po******. nooo i jeszcze przeciez na dobranoc wrobilam sie w nastepne wesele.  i to w dodatku w druzbowanie. jak ja nie lubie chodzic na wesela.

dzisiaj nie moge oczu otwartych utrzymac.  spalam juz z 5 razy po 15 minut.  dobrze ze szefa nie ma. nie moge wytrzymac.  dobrze ze tylko godzina jeszcze.  a w morde jeszcze na opalanie dzisiaj. zapomnialo mi sie a beatce obiecalam. no zaqrwiscie normalnie. a tak wogole to zajawiam sie na paktofonice. ee ze to wlasnie co napisalam

*dodane 11/20/03*

06/22 to TEN dzien. pamietaj os`le.

*koniec*

bedzie psio zamiast kocio
Autor: diable
19 czerwca 2003, 15:53

poranne mijanie sie w lustrze nie wychodzi mi na dobre.  nie patrze sobie w oczy. 

i chyba bede miec psa zamiast kotka.  znajoma ma na oddaniu (do uspienia), poprosilam ja wiec zeby go potrzymala jeszcze ten miesiac nim znajde mieszkanie.  tak wiec bedziemy miec dwa pieski.  tylko musze mu imie wymyslic..

a plan wyglada tak, ze jak juz wyplyne na...
Autor: diable
18 czerwca 2003, 16:14

wyciagam sie.  powoli ale jednak.  rozmowy z bet duzo pomagaja.  tak sie juz wqrwilam na to wszystko, ze postanawiam wprowadzic w nim pewne zmiany (moze ja dorastam wreszcie? panika )

1.  przeprowadzic sie

2.  zapisac do szkoly (i do niej uczeszczac w miare mozliwosci)

3. uporzadkowac platnosci na karty kredytowe (tzn wysylac im wiecej niz wydawac)

narazie tyle.  nie chce zabrac sie za nazbyt wiele rzeczy naraz i potem to rzucic bo nie wyrabiam.  wiec tyle.  daje sobie do konca 03. 

kusi mnie zrobienie ograniczenia na alkochol.. ale nie-e.. to nie przejdzie, jeszcze nie. moze kiedys.

poza tym.. poza tym wczoraj nawet przyjemnie sie zaskoczylam.  duzo ludzi sie o mnie martwilo, chcialo pomoc.  milo ze ktos sie zatroszczyl. 

 

nie ze mi sie nie chce ja po prostu nie chce...
Autor: diable
17 czerwca 2003, 16:28

i znowu.  nawet sie nie chce o tym pisac.

nie moge sie doczekac przeprowadzki. qpuje sobie kota.   b. ma psa wiec beda sie razem bawic kiedy nas nie bedzie.  wczoraj duzo mi pomogla.  dlugo rozmawialysmy, tzn ona opowiadala mi o roznosciach a ja sobie ryczalam jak dzieciak.  bet duzo rozumie.  dzisiaj nie mam ochoty z nikim rozmawiac.  kupie sobie whiskacza po pracy i wylacze sie na jakis czas. przeczekam to.  przeczekam to. przeczekam to. przeczekam to. przeczekam to. przeczekam to. 

dobrymi checiami to wiesz co se mozesz
Autor: diable
14 czerwca 2003, 04:39

wiec przemyslam. nowe obawy wynurzaja sie co po chwila.  staram sie omijac. ale staram sie to niestety troche malo.  jutro jade ogladac mieszkanie w ktorym prawdopodobnie bede mieszkac od lipca. tez fajnie.

love is in the air
Autor: diable
12 czerwca 2003, 21:36

znowu notke wcielo. #$$%#$%#%&# bez przeklenstw prosze.

w kazdym badz razie, weszlam w nastepny zakret.  wmawiam sobie ze bedzie dobrze - wiec tak byc poprostu musi.  zaczyna sie cos fajnego : )  and it's gonna be all gooooood...  'cause i ain't gonna let it be any different :)

much luv for all