31 maja 2005, 19:19
jest dziwnie i znow mam te melodie w glowie. przez ostatnie pare lat udalo mi sie wepchnac ja gdzies w kat. przedwczoraj wrocila brzeczac cieplym wieczorem. brzeczac tym znajomym powiewiem, jak halny przed deszczem.
/język jest do zabawy/
jest dziwnie i znow mam te melodie w glowie. przez ostatnie pare lat udalo mi sie wepchnac ja gdzies w kat. przedwczoraj wrocila brzeczac cieplym wieczorem. brzeczac tym znajomym powiewiem, jak halny przed deszczem.
pranie sie suszy, wszedzie burdel, tajgra nie ma, ukasziego nie ma, boli mnie zab i nie mam gdzie zmiescic calego tego alkoholu. jest pochmurnie i zbiera sie na deszcz. dobrze jednak zrobilam zamawiajac domek.
jeszcze 4 godziny i coloma michigan, plaza w nocnym deszczu, duzo picia, palenia i zwyczajnego nic nie robienia.
meds already kicked in with a full force. i'm back.
jeremy i mag nosza sie z planami zamieszkania razem. ciesze sie z nimi, niech im szczescie sprzyja.
ja und tajger robimy rewizje planow z hiszpania. wyglada na to ze jednak dam sobie spokoj ze szkola narazie i zamiast dwoch lat, wybedziemy do roku. zadne z nas nie moze juz funkcjonowac w tym kraju, rzygamy jadem ktorym to miejsce jest przepelnione. propaganda i kontrola, pranie mozgu i nacjonalizm do niesamowitego stopnia.
jeszcze jutro i dlugi weekend. wyglada na to ze tylko ja tajger & ukaszi pojedziemy. i dobrze, chce odpoczac od wszystkiego. wczoraj zakupilismy namioty materace krzesla, etc. pogoda zapowiada przelotne deszcze ale to naprawde nie ma znaczenia. potrzebuje. wszyscy potrzebujemy sie oderwac. uncja palenia, dwie coli i po uszy vodki. plaza, jezioro, las, cisza.
i wam, dobrego.
still not back yet, but almost. t h e m e d i c a t i o n i s g o n n a c u r e y o u. and again, im starting to lose it, i dont know which one of us is the real one. i hate that point, it is the wors thing of all. wether im getting on or off meds its always halfway. point where u qeustion urself and all you are. and rotate. to hte next available option.
spowrotem na lekach. po pieciu telefonach sekretarka zgodzila sie mnie wcisnac miedzy pomiedzy. pierwszy raz oklamalam psychiatera. powiedzialam ze prawie nie pije. jak juz to powiedzialam przeszlam do ataku i poprosilam grzecznie o cos na odchudzanie. wypisal. wypisal tez nowe usypiacze. i stara dawka 3 lexapro. witamy spowrotem.
teraz green apple bacardi & sok zurawinowy. jutro robie special brownies, ktos chce wpasc sprobowac?
strasznosc.
czuje sie jak
ale dlaczego on nie rozumie? czemu nie probuje nawet? czemu nie wie o co mi chodzi? czemu nie wie jak to jest miec wybor miedzy byc i umierac na bycie lub byc i nie czuc ze sie jest jest.
tak sie wlasnie.
w srodku wczorajszej nocy; pol godziny przeplakalam na trzema bialymi kulkami turlajacymi sie po dloni. poczucie kompletnej przegranej. and the winner is .. manic depressive!
dzis grzecznie zadzwonilam do psychiatry i poprosilam o wizyte. welcome back maggie, come see me tomorrow. 1:15 ok? sure is.
i just felt myself breakin. i guess its back. all of it. why thy fuck can't i just be. my self diagnosis turned out to be a hell of a miss. great. just fuckin great. back to numbness. well, at least i had myslef for those two weeks.
i c a n n o t d o t h i s a n y m o r e
klocimy sie z tajgrem. o wszystko, choc glownie o nic. chwilami przerywany ciag fochow i przykrosci.
zle.
mdli mnie. wrzody zoladkowe zbieraja sily.
/i guess i outta get back on my happy pills. maybe it is all my fault./
gym wczoraj. ledwo zipiac, po godzinie treningu, robie koncowe rozciaganie miesni, podchodzi do mnie jakas babcia i pyta czy wszystko w porzadku. trenerka patrzy na nia i smiejac sie mowi, ze tak. she looks like she's gonna have a heart attack, maybe u guys should take it easy.. podnosze reke, na znak ze chce cos powiedziec, ale wpierw musze zlapac oddech. zipie zipie i wreszcie wysapuje but i'm only 23! ur what? oh my.. i poszla sobie. oto moja kondycja.
i finally met mag's jerbear aka jeremy. approved.
***
20 minut opalania po prawie rocznej przerwie to nei byl najlepszy pomysl. od kostek po kark, piecze mnie caly tyl.
***
poranna rozmowa wiadomosciowa z mag
m: we have to figure out a way to stop overeating when we smoke. lets eat fruit or slonecznik. or lets eat pot.
q: how bout coke or amphetamine? that should stop any food craving.
m: yes, gos, great idea. lets become cokeheads and blow all r money. dumbass ;). we'll go to gnc today and find something.
i still think my idea was better ;
***
i tak, mieszamy sobie tak jezykami pol tak pol siak a tajger sie strasznie o to wkruwia. okazuje sie ze robimy to czesto w rozmowach miedzy soba, ale tak jakos wychodzi. nigdy nei zwrocilysmy nawet uwagi. mowisz jak myslisz i przy szybkim gadaniu (bo przy mag trzeba szybko mowic, bo wogle ledwo do glosu dojsc ;) cos tak wychodzi. ale tylko z mag tak mam, nie zebym chodzila po swiecie gadajac pojechalam na szoping i straszny trefik byl w dodatku nie bylo dziusu cranbery tylko jakis z jablek i orandzy co sie do garbecia nadaje. to wzielam grejpowy i pare kenow zupy. musze kiedys ojcu albo zonie jego sie lepiej przysluchac to przytocze tu prawdziwa perelke. oni tak moga calymi godzinami. miszcze ;)