26 listopada 2003, 22:25
jutro indyk. cztery dni wolnego. boli mnie zab. szef strasznie wqrwiony. w telewizji lipa. jak ja bym sobie teraz zaplila
a tak wogole to czemu mi tak nijak? przeciez.. no wlasnie, przeciez. wiec?
/język jest do zabawy/
jutro indyk. cztery dni wolnego. boli mnie zab. szef strasznie wqrwiony. w telewizji lipa. jak ja bym sobie teraz zaplila
a tak wogole to czemu mi tak nijak? przeciez.. no wlasnie, przeciez. wiec?
rodzi sie potrzeba zmiany; co o tej porze roku nieczesto sie zdarza [o tej porze roku sie duzo spi, je i pije. sie nic nie mysli i nic nie robi. sie czeka.].
a wogole nichuja nie wiem juz co sie dzieje.
qe: masz czas?
xy: masz flaszke?
u were sayin'?
byl wywod ktory wcielo. blogipeel rzondzom.
szybki opis minionych paru;
nie dzialo sie w sumie nic. koncert w sobote (dawno mnie tak nic nie zmeczylo). 50te urodzin taty k. w niedziele vel impreza rodzinna (pierwszy alkohol od tygodnia), nawal zajec w pracy. dzisiaj slonecznie i cieplo. biometr korzystny. pije pierwsza kawe od dwoch tygoni i czuje sie zajebiscie. jonny lang tez nie pogarsza sytuacji. ide zapalic.
znowu mnie mnie . bo jesien.
musze przyznac; nawet nie jest tak do konca zle. wiera w siebie czyni cuda? ba! a jak.
ale na tym nie koniec. nastepne leca fajki. uu jee :> nie tyle z powodow zdrowotnych co finansowych. paczka dziennie razy 30 x 12 ... jade na wakacje ;)
chce mi sie zrezygnowac :\. chce mi sie kawy z tona cukru i mleka. chce zjesc ciastko, cukierka, gume do zucia chociaz. chce ..... wrrrrrr. schudnac chce. i w pizdu. wiec wciaz ucze sie mowic sobie nei.
najbardziej jednak wqrwia mnie to, ze moge jesc kazde mieso do woli a nie moge ziemniaka, moge wedline, ser, serki, a nie moge chleba, itp. no i jak sie nie &^%*&(&*? no jak..?!
chyba pierwszy raz od dawien dawna zaczyna wracac do mnie swiadomosc, ze mam wlasna wole. swiadomosc, ze wszystko (no moze nie wszystko, ale wieksza porcja) z tego co dzieje sie w moim zyciu, moge zmienic. ja. ja moge to zrobic.to jednak rozwinelo calkiem inny watek myslowy. a mianowicie: kiedy ja te swiadomosc zatracilam. kiedy tak znijaczalam? cofajac sie jeszcze do pl, przeciez tyle bylo zawsze we mnie zycia, energii, pomyslow, buntu, a przede wszytkim tej wewnetrznej motywacji. wiec w sumie chyba poczatkiem konca byly poczatki tutaj, problemy w szkole, w domu. rezygnacja z siebie dawala szanse na wtopienie sie w otoczenie. a wtedy chyba na tym wlasnie najbardziej mi zalezalo. chcialam byc nie zauwazalna. a potem w calym tym rozpierdolu zapomnialam o sobie. zapomnialam, ze pomimo wszystko, nawet jezeli czasem wydarzenia nie pozostawiaja zadnej opcji zmian, czasem jednak, czasem te zmiany sa mozliwe. wiec.. nie wiem o co mi chodzi. ide cos zjesc.
*co?! taki czy siaki, glod to glod, nei? ;>
od dzisiaj ucze sie mowic sobie nie.
sobota. zimno jak cholera. a wczoraj: finding nemo & italian job + pierogi & piwo.