Archiwum sierpień 2004


Bez tytułu
Autor: diable
31 sierpnia 2004, 04:20

moje pitu pitu po pijaku jest nawet nudniejsze niz na trzewzwo (a zawsze myslalam ze byloby odwrotniej, czemu pijany zawsze mysli, ze jest taaaki interesujacy?) to tyle z czytania wlasnej lektury

ogolnie wszystko leci jak leci czyli ciurkiem lekkim, cieplym i przerywanym.

co do terapi, to doktor a. stwierdzila ze zamiast major depressive jestem bipolar vel manic depressive i dlatego leczenie lexapro nie daje efektow. a mowilam mu, mowilam. ale nikt mnie nie slucha, nawet wlasny psychiatra. najbardziej boli, ze za takie kurewne pieniadze , moglby mnie przynajmniej poprawnie zdiagnozowac. porozmawiamy sobie jeszcze. za miesiac.

poza tym, nico wielkie jajco.

bas wpadla dzisiaj, z propozycja sukienek dla druchen. ladne, proste, z klasa: czyli cos calkiem innego niz zwykle. i kazda (ten sam kroj ale) w innym kolorze. mi przypadl bordo. piekny. wogle czuje sie taka wyjatkowa, pierwsza i w ulubionym kolorze mojej bas. glupie male rzeczy ale dla mnie wiele znacza. bas jest wlasnie jednym z takich przyjaciol o jakich pisalam kilka notek wczesniej. takich prawdziwych i do kosci. najgorsza jest ta durna przemowa ktora musze napisac na powitanie wszystkich gosci. jeszcze rok ale juz sie boje. (panicznie boje sie wiekszej grupy obcych ludzi, niewiem jak nazwac strach przed grupa obcych ludzi stojac na scenie i mowiac do nich. niedoopsania)

przejdzie mi. do tego czasu wszystko mi przejdzie i bede zdrowa i rozesmiana i wogle zajebisty luzak. tak wlasnie bedzie bo w takie bzdury wierze. wiara czyni cuda

(a tak naprawde to wcale nei chce sie wyleczyc, mowie doktor a., to wszystko w mojej glowei, ta moja wariacja, to jestem ja, to mnie tworzy i z tego jestem. jak sie wylecze to czym bede? jaka? co i po co bede robic. wiec trwam, lecze sie, zarazem pazurami wrzynajac sie w to co jest i nie puszcze. az polece z zywym miesem mojego tego obecnego ja. az wyrwe mu serce i polece w (to niby) lepsze. inaczej nie pojde. strach. nawet (niby) lepszego mozna sie bac)

pitu pitu

tak nie a o so chodzi?
Autor: diable
29 sierpnia 2004, 06:41

ka mowi z ciekawosci czytam. nie, nie musisz, nie czytaj, nie chce (?). czasem zaluje, ze wiesz. chociaz sama chcialam. bo tu sa rzeczy o ktorych nie potrafie rozmawiac, a o ktorych, na jakims poziomie, chcialam zebys wiedzial, ale nie potrafilam powiedziec, rozmawiac. a z drugiej strony, tu sa rzeczy tylko moje, ktore chce zachowac tylko dla siebie (no i anonimowej netowej braci).

doktor a. dzisiaj rozbila mnie na kawalki. na nieduze, zebym mogla sie pozbierac po wyjsciu.  duzo sobie uswiadomilam. to w niej lubie, ze dochodze to wszystkiego praktycznie sama, ona niby sluchajac podprowadza mnie w punkty w ktorych uswiadamiam sobie ze to i to ijeszcze.

dopisze jutro. narazie ide ukochac ka bo siedzie samotny na kanapie. mloda padla. zubrowka  & sok ja zmyly. nocny rmf nas rozmyl.

 

moja (choc nie moja) tynka
Autor: diable
28 sierpnia 2004, 15:53

ej,no sluchaj kiedy mowie!

nooo, teraz lepiej

 

tak, nauczylam sie wrzucac fotki i teraz sie z nimi wsciekam.

tynka wczoraj do ka, podajac mu pusta paczke po papierosach mas ksysiu, kupilam ci fajki. i poszla sobie.

z okazji, ze nie chcialo mi sie isc dzisiaj...
Autor: diable
28 sierpnia 2004, 01:00

z serii: zegnamy jolke

swiecostol

kolacja

a kuku

i'm not suicidal, just imaginative
Autor: diable
26 sierpnia 2004, 17:37

doktor pe podniosl antydepresanty o pol dawki. po krotkiej rozmowie stwierdza, by this time we should see much more progress. uspokajacze sama znizylam do jednego na noc, be careful with those, they highly addictive mowi i wypisuje nastepna recepte. how's ur drinking by the way? oh better, mowie, i cut it to weekends only. patrzy na mnie spod tych swoich okularow i wie, ze klamie. bzzzzzz tak oczywiscie rozumiem niedobrze tak wiem staram sie.

do za miesiac

nie chce nic, niech nic mnie nie chce anie ode mnie, chce zeby swiat sie odpierdolil i zostawil mnie w spokoju. chce sie zakopac pod ziemia i tam zgnic i posilkowac robactwo.n i e z a l e z y m i.

Bez tytułu
Autor: diable
26 sierpnia 2004, 01:35

mloda zdala prawko

:)

a wiggling twiggling worm inside you devours...
Autor: diable
25 sierpnia 2004, 03:32

znowu pije windex'a, ka najpierw coronke teraz jeam bean & coke. w tv that 70's show, gdzies pod lokciem mistrz i malgorzata, gdzies po korzonkiem wlosa mysl o zjaraniu sie. ka nie lubi, ka nie akceptuje. no drugs allowed.

i miss those days when i could(..)

(i wish i could go back as much as i wish i could make now better and stay and go forward. so how where what do i do)

i wake i breathe and myself again. don't feel a thing.

ale nie jedz. co zola? co?
Autor: diable
23 sierpnia 2004, 20:11

kontroluje picie czyli nalej pol albo nie, ja juz dziekuje zamiast jest wodka? daj wodki!  doktor ania bardzo dumna w sobote

bzzz

pozegnalismy zole w sobote. kameralnie, milo, spokojnie. nawet palacy inaczej sie odgniewal, przywiozl mi kwiaty i przeprosil. wszystko fajnie, tylko niedobrze zostawiac swieczki na stole gdy ludzie duzo pija. rano wosk byl wszedzie, stol, szklanki, miseczki. i aprat braciaka ka. zola i palacy niedopuszczaja do siebie kaca pijac od switu a potem drapanie wosku (przypadlo palacemu jako, ze wina zostala jednoglosnie jemu przyznana). sniadanko, prezent pozegnalny i ogladanie fotek (zwlaszcza dwie, na jednej spiacy ka, durga spiaca ja, zrobily furore i szybciutko obie poszly w kosz)

swiecostol

potem zakupy w ikeii, ja:obraz z hydrantami (ala ms monroe warhol'a) do salonu, ka: z lodka do sypialni, posciel, krwisto czerwony dywanik do lazienki, dwa trojkatne mini talerzyki, obieraczka, plecak i (stluczony pozniej) wazon (na kwiaty ktorych ka mi nie kupuje, bo nie ma czasu, wiec i tak chyba nic straconego)

obiad u rodzicow ka i spimy na dworze, sepimy gwozdzie i miske fasolki.

w domu, ciezka praca z obrazami, nowa posciela i piciem windex'u (bacardi mix w kolorze jasno niebieskim). boli brzuch, jest cieplo i sennie.

stan cieplo i sennie utrzymuje sie do dzisiaj. dopiero pierwsza.

no i! szef wrocil, z hukiem, wrzaskiem i ogolnym podniesieniem natezenia decybeli w budynku. milo. dobrze, ze juz jest, niech krzyczy, rozwiazuje i ustawia po katach. ja mam za dobre serce. wole byc ta dobra. a i oferta zalozenia karty kredytowej na firme (z rocznym 0%) i przelania moich 5K dlugu na nia brzmi wiecej niz dobrze. dobry szef nigdy nie jest zly.

papierosy maja metliczny posmak wiec chyba bede chora. oslabienie i bol gardla tez tak cos wroza. przedokresowe skoki cisnienia wzbily sie na wyzyny w dzisiejszym popoludniowym korku w dom. tu wykopki drogowe, tam swiatla zjebane, tu jakis debil blokuje linie, mowiac krotko idzie sie zajebac. i juz, kiedy wydawalo sie, ze najgorsze za mna, ze juz tylko autostrada, zjazd i dom, jebniete nastepne swiatla, zaraz przed autostrada. korek na conajmniej mile, popoludniowe slonce spierajace sie na przedniej szybie i delikatnie, obejmujaca od piet po konce wlosow, kurwica. i juz kiedy myslalam, ze wyjde z samochodu i zaczne sie drzec i wyc (cos jak ten skradziony krzyk) zajezdza z boku koles z podrywem co taka piekna kobieta robi z takim swinstwem w dloni. pali mowie, na cos trzeba umrzec. ta glupia rozmowa o dupie maryni (znaczy sie raczej mojej) i chodz ze mna na kolacje, nie, a moze jednak? pozwolila jakos przetrwac, dojechac do zjazdu i z ulga wcisnac sie na autostrade. ta, na szczescie, w miare malo przytloczona wiec pedal to the metal i jedemy. ze stowki nei zeszlo (co jednak cudem o tej porze) i w domu raz dwa. na stacji szybka benzyna i cztery proszki wartosci tygodniowego opakowania zakupionego w normalnym sklepie. ale juz ani sil ani ochoty ani nerwow zmagac sie z motlochami. szybko jem, szybko proszki, szybko na kanape, pod kocyk, spac spac spac. ale sen nie chcial, wiec tylko leze leze leze i jest mi goraco i nie mam sil poprosic ka o wiatrak a on nie ma czasu pomyslec, ze moze jednak.

Bez tytułu
Autor: diable
20 sierpnia 2004, 16:53

w calym tym buynku (nieduzym swoja droga, 8 firm, jedno pietro) z niezrozumialego dla mnie powodu, polowa ludzi, i to raczej ta meska, uwaza mnie za osobe do ktorej zawsze mozna wpasc i zwierzyc sie z np: romansu z pania gosposia, zaspaniu do pracy bo uh ah noc byla taka goraca, siostrze alkohoiczce wystawiajacej rachunki za kolacje w swieto dziekczynienia, wyjzedzie do pl w 78 i ruchaniu jakiejs 18stki, sekretarce z przed pieciu lat ktora miala taaaakie piersi, tesciowej z alchaimerem dzwoniacej na policje bo lisc z siasiedniej dzialki wpadl do jej ogrodka (swoja droga jakze milo nazywanej that old bitch), romansach sekretarki z biura obok. sa rzeczy, ktore naprawde mnie nie obchodza, nie potrzebuje o nich wiedziec, wrecz wolalabym nie.widac, nie kazdy tak uwaza.

ciekawi mnie natomiast, dlaczego akurat do mnie leca z tym wszystkim. w pracy jestem dosyc prywatna osoba, w korytarzowych rozmowach ograniczam sie do dzien dobry, co slychac, milego dnia i znikam za swoimi drzwiami (ktore jako jedne z niewielu zawsza sa zamkniete) coz.

*

ka zastosowal moj system ostrzegawczy i wczraj na lodowce zauwazylam: kod czerwony, krzychu badz mily i subtelny. pojetny chlopak z tego mojego ka, nie powiem.

*

no i  udalo mi sie jednak zlapac kontakt z dalekim wczoraj. przez gg, przez kumpla, numer, telefon i wszystkiego naj. w szoku byl, ze pamietam, w jeszcze wiekszym, ze dzwonie. milo bylo uslyszec jego glos. krotka rozmowa, tak juz po odwyku, wymieniam zeby po sie praktrycznie rozpadly przez caly ten syf, pracuje, gram, wyjezdzam do anglii za miesiac, jest ok, nprawde fajnie ze dzwonisz. naprawde tez tak mysle.

mellon collie & the infinite sadness wisze...
Autor: diable
19 sierpnia 2004, 21:01

mellon collie & the infinite sadness wisze glowa z lozka naraz pale i pije herbate, z sufitu patrzy na mnie kurt i mruzy wypalone oko, ja mam tylko blizny i rozlana zupke chinska do pokazania, pisces iscariot i juz wiesz,ze trzeba powiedziec nie placz. wiec nie. idziemy na wino albo poczekamy az wino do nas samo. szyby jak gitary, rozpadaja sie z loskotem. nie ma ostatnich autobusow jak nie ma juz tej historii.

sa istnienia, kotrych mozna nie widziec i nie slyszec przez miesiace i lata. i oddzielic sie mozna tysiacami wydarzen,wrazen, drog, miast i kontynentow. i mozna nawet zapomniec na dlugo, ze sa.

wystarczy jednak dojrzec sie, doslyszec, usiasc i zaczac rozmowe by caly czas swiata zawirowal i nidgy nie bylo zadnej przerwy. jak gdybysmy wczoraj razem pili piwo przeciez. ale co u ciebie. i wiesz..

i mozna tak godzine badz minute tylko, bez znaczenia, bo w tej minucie zamknie sie cale opowiadanie, jak ksiega zycia. i w tej minucie w glowie zapala sie to swiatelko, ze tak, sa bratnie dusze, prawdziewe bratnie dusze, do kosci, do krwi. ktore wiedza, rozumieja i czuja. i nie trzeba az tylu slow. nie trzeba prawie wcale. swiadomosc tylko obecnosci, czy tu zaraz czy daleko. swiadomosc, ze jest kieszen w czyichs spodniach, ktora za piec lat bedzie taka sama ciepla, bezpieczna kieszenia przyjaciela jaka byla lata temu. kieszenia do ktorej zawsze mozna wsunac reke na mrozie, bez pytan czy tlumaczen a ona pamietac bedzie forme twojej dloni i idealnie do niej przylegnie.

bo wiesz, wiem. rozumiesz, rozumiem.