Archiwum styczeń 2004


Bez tytułu
Autor: diable
26 stycznia 2004, 17:35

sliwowica, siwucha, finlandia, smirnoff - czyli sobotnie mistrzostwa swiata w mieszaniu wodki vel mala imprezka u palacego, ktory wrocil wreeszcie z pl. ale, jako ze wszystko co dobre ma swoj szybki koniec - nastal przykry niedzielny poranek. (a przykry niedzielny poranek trwal do okolo 3 po poludniu). szybki prysznic, obiad i.. spowrotem.  dzisiaj katar, kaszel i bol gardla- czyli opocz kufla dostalam od palacego cos extra z pl. szfak no.

na tapecie nadal carla bruni.

Bez tytułu
Autor: diable
22 stycznia 2004, 16:17
a dzisiaj
Autor: diable
21 stycznia 2004, 15:57
i nie o materialnosc tu chodzi
Autor: diable
20 stycznia 2004, 19:14

zamierzony krok w przod zamienil sie w dziwaczna poze 'wpol' na jakis czas tylko po to by z czasem wrocic do pozycji wyjsciowej. i moze rzeczywiscie ka ma racje, ze zabardzo sie przejmuje, ze to siebie powinnam stawiac na pierwszym miejscu. ale ja i tak zrobie po swojemu.

nie jestem nieszczesliwa. raczej zrezygnowana. im wiecej mam tym wiecej chce. mam praktycznie wszystko o czym kiedys tam w przeszlosci marzylam. czego chcialam dla siebie od zycia. a jednak nie mam w sobie spelnienia. widac najciezej dorosnac do wlasnych przesadzonych oczekiwan.

i jedyne co satysfakcjonuje to zwiazek z ka. pierwszy raz nie przesladuje maniakalna mysl uciekaj poki mozesz. warto nie warto? ten nie ten? ze to i tamto i jeszcze tamto mogloby byc inaczej, lepiej. 
jemu nie postawie wyzej poprzeczki. nie mozna juz.

 

czas jest w cienie. czasem w paski.
Autor: diable
13 stycznia 2004, 16:09

na chwile nei ma mnie.
nadgryzione jablka same sie nie dojedza.
 

Bez tytułu
Autor: diable
09 stycznia 2004, 22:04

wszystko pieknie a tu nagle okazalo sie jestem splukana. zupelnie. w momencie w ktorym tak kurwa potrzebuje kasy. coz, czeki bez pokrycia to rzecz ludzka. z ranca tez, jakze inteligentnie, zatrzasnelam sobie klucze w samochodzie. a co. szesc dych na dzien dobry poszlo w pizdu (being able to open your car - priceless). w pracy do zajebania jeden krok. nic sie nie zgadza. nic nie pasuje. nosz ##### #### ###.
w dodatku jestem glodna. 


tak chcialabym zmienic te prace. a tak mam malo odwagi.
koncze sie psychicznie. nie moge tak siedziec i praktrycznie nie robic nic przez 3/5 roku a potem zapierdalac jak dziki osiol przez pozostale 2/5. ale ale ale. czyli jak zawsze.  paniczny strach przed porazka sobie robi swoje. a poza tym kto powiedzial, ze pieniadze smierdza?
 

Bez tytułu
Autor: diable
06 stycznia 2004, 22:34

...i przeszlo mi juz.

##### ##. poczatek roku. dochody wszystkim wypadaloby podliczyc. wydatki firmowe. update zrobic. wlasnymi podatkami sie zajac. a tu.. ni chuja. siedze i (zeby to chociaz myslec, neei..) gram w zajebiscie malointeligentne gry a za uszami leci w tv kolejny masakryczny odcinek springer/lake/jones/montel czyli ojcem mojego dziecka jest moj brat ale ja chce byc z wujkiem. boze widzisz i nie grzmisz.

 

Bez tytułu
Autor: diable
06 stycznia 2004, 19:52

pracuje...........  :o

just listen to the music of the traffic in...
Autor: diable
05 stycznia 2004, 16:53

po 4 dniach wolnego, zwleczenie sie z lozka dzisiejszego ranka graniczylo nieomal z cudem. cuda jednak, zdazaja sie codzien, jak to rzekl ktos tam kiedys. wstalam, i to nawet! na  czas. mrrau. przezornie tez odsniezylam samochod wczoraj wieczorem.

sylwester. the lights are much brighter there, you can forget all your troubles; forget all your cares, and go -- downtown -- where all the lights are bright. byl taki jaki byl rok. nic specjalnego. wieczorkiem zeszlismy sie u braciaka. drinki w dlon i robimy mixy. duzo smiechu. potem autobus, kolejka i do centrum. do 12 nawet nawet obylo sie bez wiekszych problemow. ognie, szampan, buzki w kolo. niestety, po 12 all hell broke loose. i koniec koncow kazdy poszedl w swoja strone. pochodzili. pobladzili (znow) a kiedy zachcieli do domu nagle okazalo sie, ze zlapanie taxowki graniczy z cudem. w koncu jednak idac za prawami dzungli wsiedlismy w czyjas i w dom. mowiac krotko; wielkie nic choc i tak bylo ok.

potem cztery dni spania badz nicnierobienia. cos pieknego. gdzies pomiedzy jednym a drugim girl interrupted (jak ja ten film mmmh!) piraci z karaibow, gramy w tysiaca, pokera, ch..pana, panstwa-miasta, i tak dalej i tym mniej-badz-wiecej podobnie.

jest jeden powod przez ktory ten miniony bedzie zawsze wyjatkowy. jeden ale za to jaki.

would u like to dance with my psychosis?
Autor: diable
04 stycznia 2004, 03:43

2004. krok w rok. jak by nie bylo nowy. i znow szybki przeblysk, ze moze pora. sobie siebie odzyskac. powalczyc.
a moze po prostu pora juz dobranoc i spac.