03 czerwca 2003, 19:58
dogonilo mnie jednak wczoraj wieczorem... dzisiaj po-placzowa pustka probowalam pisac ale kij z tego.
praca. musze spadac
/język jest do zabawy/
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
dogonilo mnie jednak wczoraj wieczorem... dzisiaj po-placzowa pustka probowalam pisac ale kij z tego.
praca. musze spadac
poniedzialek. no i zajebista niedziela byla. blues fest, piciu. paleniu. fajni ludzie.. chcialabym tak codzien
od dobrych paru dni lapie jakies zwaly psychiczne. nie wiem czego. niby wszystko spoko a tu nagle pyk. i jak worek na glowe kamien u szyi skok z mostu. nie wiem czego... leczyc sie trzeba. coraz bardziej zakrecone to wszystko < strach > ma wielkie uszy
dzisiaj wyjazd. w miare mi przeszlo. ogolny stan poddenerwowania jednak nadal bez zmian, przynajmniej nie na lepsze. nerwuje sie byle czym i tak mysle, kiedy w koncu sie wsciekne i jebne komus.
kupilam wczoraj wieeelki namiot. dzisiaj jeszcze jedziemy kupic jedzenie, picie, palenie i jedem.
w poniedzialek dzien Matki.
wrocilam. weekend byl.. zajebisty. choc i to malo powiedziane. trzy dni minely niewiadomo kiedy. niesamowite wspomnienia. tylu fajnych i odjechanych ludzi poznalam. musze tak czesciej. koniecznie.
a teraz, wracam do pracy. zaleglosci niestetuy
wtorek.. znowu pada deszcz. znowu nie chcialo mi sie wracac do swiata. potrzebuje zmian. wydarzen. wrazen. zabija mnie ta monotonia. chociaz niby az tyle sie dzieje. tylko tyle. tylko tyle mnie a w dodatku coraz mniej.
idziemy. ulice powoli dogasaja.
wieczorny pomruk miasta sennie
przelewa sie
pomiedzy nami
niby 10 centymetrow
a wydaje sie
o setki lat wiecej.
a zreszta to fajne stwierdzenie, jak 'a kogo to kurwa obchodzi i tak wszystko chuj' .
obcielam wlosy i zrobilam na ciemno. nie moge sie przyzwyczaic teraz..
nic. ide. popracowac. poczytac emile, netowa poezyje. i domu. do sklepu. do klubu. spac. wstac. potopic sie w wannie. zjesc. wyjsc. wrocic. poplakac. wyjsc. wrocic. posluchac. pomyslec. zasnac. spac. zbudzic sie. zapalic. zasnac. wstac. i wysc. z siebie.
poniedzialek.. znowu smutno.. duzo mysli biega po glowie. umieszczam sie pod mikroskopem i analizuje. czuje sie coraz bardziej nie na miejscu. powraca coraz silniejsze wrazenie, ze to nie tu powinnam byc. cos sie wydaje, ze gdzies popelnilam blad i skrecilam zle.
tutaj mialam napisac cos o weekendzie, ale doszlam do wniosku, ze moze lepiej nie...
nawet przed soba ciezko przyznac sie do pewnych rzeczy.
testament znaleziony /grzegorz jon/
moj ojciec byl treserem zycia
chwytal smierc i bil mnie
po bezsennych dloniach
gdy chowalem sie pod powiekami
zamykalem oczy
nie ma grzesi nie ma
splatal rece w boga
w worku wrzucal mnie do rzeki
i jak zawsze nie bylo krwi
wyplywalem
coraz rzadziej
biegalem do szkoly z mokrymi wlosami
i uczylem sie
bez oddechu pisac godzinami
nagle
odszedl
bicz zostawilku pamieci
ku obronie
coraz ciezej jest obudzic sie rano i wracac do rzeczywistosci.