mag wlasnie zadzwonila z zyczeniami swiatecznymi. okazalo sie przy okazji, ze byla ostatnio na jerry springer show. z pierwszego rzedu dane jej bylo widziec 300 funtowa laske robiaca striptis oraz calkiem szczupla laske wymachujaca gola dupa do widowni. poza kilkoma jeszcze ciekawymi watkami dowiedzialam sie rowniez, ze steve ja podrywal. masakra. wymyslila, ze nastepnym razem musimy koniecznie isc razem. no comment.
poza tym zimno, wietrzno a sniegu jak nie bylo tak nei ma. indiana zasypana w pizdu a u nas nawet platka. chuj nie swieta.
ag i les od poniedzialku u nas. tzn raczej ag bo les caly czas w drodze. przy dobrych wiatrach dzisiaj wpadnie na noc a jako ze jutro wolne (przynajmniej ja) trzeba bedzie w koncu oblac te swieta.
jutro wigilia z rodzinka ka + les i ag. ojciec przypomnial sobie o nas dwa dni temu ale kij mu w ucho bo tak czy siak wolabym burger kinga jesc na kolacje wigilijna niz do niego isc. obiecalam wprawdzie wpasc na chwile chociaz ale jawi sie to raczej malo prawdopodobnym.
ja i ka sprezentowalismy sobie aparat (tzn ka nam sprezentowal) jako prezent swiateczny i o tym sie obedziemy. a aparat zajebisty, rebel t2, calkiem calkiem.
i tyle. out.
****
ah i jakzebym mogla bez zyczen!
z okazji tych jak by nie bylo swiat swiatecznych i roku 2005 nowego zycze wam kochani moi milosci, radosci i duzo slonca w calym miescie. niech dzisiaj bedzie lepsze niz wczoraj, jutro lepsze niz dzisiaj a pojutrze to wogle leb odpada taka zajebioza :) smiejcie sie duzo bo to ponoc dobre na zdrowie i noscie czapki.
slonca, sniegu, wodki, wina i cieplych buleczek!
i badzcie grzeczni bo mikolaj patrzy.
mery kryszna dla was i waszych familji!
buzka, scisk, buzka, scisk
qe?
***