Archiwum maj 2004


i'm flying back so listen close when i mumble...
Autor: diable
28 maja 2004, 17:08

lubie przygladac sie powierzchni wody w szklance, kiedy stukam paznokciem w stol.
*
ka ma niezuzyte poklady cierpliwosci, dobroci i chyba milosci do mnie. cierpliwosc odbjawia sie nie ochujaniem na moje niekontrolowane skoki humorow, wieczne jeczenie i ciagle alee koochanieee.... dobroc, bo na ten przyklad robi pranie ktore to ja mialam zrobic, mi sie nei chce jemu sie nie chce, ale to on pojdzie (a pralnia jest na samym dole budynku, trzeba sie ubiegac w te i spowrotem po schodach). a milosci, no bo cos musi go motywowac do tego powyzej, nei? tak mysle.
*
z racji dlugiego weekendu, jutro wybywamy w mniej zabetonowane tereny.  uchlac sie jak te swinie, umeczyc i wrocic, po dwoch dniach, utyranym gorzej niz po tygodniu pracy w kamieniolomach. 
*
woda mi sie rozlala.. eeno, kurwa..
*
'love is butter won't you be my bread' ;)
m.gray

i appear i disappear i reappear i'm getting...
Autor: diable
25 maja 2004, 18:23

po.

starzeje sie. z kazdym razem czuje sie coraz bardziej zmeczona. mam ochote usiasc, skulic sie i zasnac, chociaz na tydzien. kilka dni chociaz.

nie ma jednak czasu. wszystko jest tak meczace, nie w sensie czynnosci fizycznych jednak, lecz obcowania z ludzmi. mecza mnie rozmowy, spojrzenia, usmiechy. zmeczenie jest w glowie.

mloda patrzy na mnie dziwnie. patrzy na mnie i widzi te moja starosc wewnatrz. to moje wieczne zmeczenie i zniechecenie. w zartach sciaga ze mnie koc, moj koc pod ktorym mieszkam, i mowi no chodz idziemy gdzies. ale gdzie? deszcz pada, za cieplo, za pozno, za ciemno, za daleko, za zimno. nie mam sil. idz idz. ja sie drzemne. na chwile chociaz.

i can't touch i can't weep i can't taste i can't sleep

happy friday to you
Autor: diable
21 maja 2004, 17:59

 

you's so fucking special. i wish i was special....
Autor: diable
20 maja 2004, 19:31

dusze sie. w pracy. w samochodzie. na schodach w kacie w szafie nie moge oddychac nie moge myslec nie wiem co myslec nie iwme co robic. staram sie przeczekac udawac ze wszystko jest dobrze, jest ok minie bedzie ok nie mysl idz idz no juz

nic nie mija. tylko ja mijam. przemijam. znijaczala. niepewna. i tchorz.

zadne tabletki zaden narkotyk nie naczy mnie siebie kochac i szanowac.zaden zadne tabletki zaden narkotyk nie pomoze mi przeskoczyc tej przepasci nad ktora mieszkam

boje sie sprobowac przeskoczyc. jeszcze bardzej boje sie w nia skoczyc. boje sie stac tu. boje sie tu nie stac.

bo sa miejsca nawet najokrutniejsze do ktorych czas nas przywiazal i ktorych nie umiemy opuscic.

a kiedy cale zycie czlowiek sobie zbuduje na strachu i poczuciu wlasnej kompletnej bezwartosciowosci to ciezko nagle powiedziec ze sie nei boje i jestem cos wart. bo na czym sie wtedy wszystko sprze? ze od nowa? no chbya nie..

chce mi sie plakac. chce mi sie wyc. przeciez nie tak kurwa mialo byc. nie takie sobie zycie zaplanowalam. nie taka sobie siebie. nie jestem w jednej setnej tym czym chcialabym byc. jestem taka marna szmaciana lalka bez wnetrza. bez ambicji czy odwagi by cokolwiek zmienic.

i don't care if it hurts i want to have control
i want a perfect body i want a prefect soul

'to może sie udać - mówi do miękkich...
Autor: diable
14 maja 2004, 16:45

Ciekawe czy mogłabym tu zamieszkać - myśli.
-
Urządzić się po swojemu, przemalować tę ciemność,
by nie zarastała oczu. Podlegać tylko sobie
.'

m.szychowiak

well, I think i'll go turn myself off an'...
Autor: diable
10 maja 2004, 19:49

mija mi. powoli przejasniam sie. udana impreza w sobote. z obietnic przed ka nie kochanie, wiesz, ze nie bede palic, zostal popiol w wannie. ale to nic. pomimo ogromnej jego nieakceptacji w tych sprawach i zupelnego niezrozumienia (ale po co ci to??), jakos przyjmuje do wiadomosci, ze czasem chce i musze i mi pomoze. patrzy na mnie wtedy tak dziobiaco ale nic nie mowi.  
a wczesniej jeszcze, doprowadzona przez sama seibie do granic, wybuchajaca placzem ni w piec ni w dziewiec w samochodzie, pracy i na ulicy, skopalam kuchenke w kuchni, stluklam szklanke, nazarlam wszystkim co w szafce (anty to i anty tamto) usiadlam i doszlam do wniosku, ze jestem strasznym chujem, ze sie tak na ka wyzywam. wiec kartka i dlugopis i chlastu chlastu napisalam tresciwa notatke o tym i tamtym i ze to nie on tylko ja i takie tam. i na ile notka pomogla troche ka zrozumiec co sie dzieje, na tyle albo i wiecej pomogla mi sie uspokoic. bo sie napisalam sie i sie przeczytalam. i sie uspokoilam. i nie wiem czy skopanie kuchenki i proszkowanie cos mialy z tym wspolnego (bo pewnie mialy) ale ogarnela mnie ulga i watle swiatlo wlecialo do srodka.
wieczorem z watlego swiatla zrobil sie nawet w miare polmrok ale czagoz to wodka i ogladanie krecika w miescie nie potrafia poprawic, wiec do 3 rano czulam sie odprezona i w miare zadowolona. zatanczylam tez nawet taniec krecika i poszlam spac. wiec moze jeszcze nie jest dobrze dobrze, ale napewno lepiej (niz gorzej, choc zawsze moze byc gorzej).

there's no pill that could make you love...
Autor: diable
08 maja 2004, 19:17
gonna be a liar, lie to me
Autor: diable
07 maja 2004, 18:21

rumsfeld testifies on iraqi prisoner abuse - radio, tv, net, sasiad, telefon.

czuje, ze trace czucie.

mam w sobie głosy
które każą mi zaglądać do odległych światów
ale nie potrafią wytłumaczyć tego co tam widzę

telemah..

you`ll find happiness without an end whenever...
Autor: diable
07 maja 2004, 17:26

jak dlugo mozna odkladac cos, co odlozonym wogole nie powinno byc a odkladanym przez dluzszy czas to juz napewno. jak dlugo mozna udawac, ze problemu nie ma  i swieci slonce i pomysle o tym jutro jezeli juz wczoraj byloby za pozno? jak dlugo, po zdaniu sobie sprawy z powyzszego, mozna nadal udawac przed wszystkimi a zwlaszcza soba, ze nadal jest ok i problemu nie ma? i jak niedlugo potrzeba aby uwierzyc wlasnym klamstwom i zwyczajnie dac sobie spokoj bo jak nie ma problemu to co sie martwic?
i przede wszystkim: jak dlugo, az problem wybije na powierzchnie i powaznie upierdoli w dupe?
oto jest pytanie.

a ja wam powiem. niedlugo.

and if you sing this melody
you`ll be pretending just like me

n.k.k.

to musi byc rodzinne
Autor: diable
06 maja 2004, 16:48

jako osoba wybitnie inteligentna (a co? nie? ;>)i oczekujaca wybitnej inteligencji od wszystkich wokol, zwlaszcza najblizszych, wymyslilam ostatnio nauczyc mantynke (siostrzenice) mowic chrzaszcz brzmi w trzcinie(..), lezy jezy na wiezy (..) jak i krol karol kupil krolowej karolinie (..) i takie tam. dziecko po cierpliwym wysluchaniu mojego chrzaaaaa-szzzcz  brrzzzzzzz-miiiiii www trzzzz-ciiiii-nieeee, powtorz kochanie - popatrzylo na mnie i rzeklo calkiem powarznie:
       -ciocia, idz do lekarza. i poszla sobie. wiecie co? ona ma dwa lata.