(czyzby dzieciece ucieczki?)
nie cierplielismy na szczesliwe dziecinstwo, wiec z zapalem cwiczylismy wszelkie ucieczki (przed, byle dalej). zimnymi nocami, nawzajem bylismy sobie wszystkim (lapalam sie twoich swetrow, ty wyrzekales sie jednego po drugim). ciemne, zaszczane budki przystankowe wystarczaly by powiedziec jest dobrze (ja pisalam wiersze, ty podziwiales). czasem sumienie gryzlo (po palcach, ktore i bez tego sie trzesly) lecz nawet to nie zatrzymywalo. wtedy, nic nie moglo nas zatrzymac.
dlugo potem, czasem jeszcze przychodzil zal i tesknota, sporadycznie. teraz, stonowane odruchy i przejawy (jakiej-takiej) dojrzalosci (w ramach obrony dlugo wtapialam sie w tlum, bez jego swetrow kregoslup mi pekal i nie potrafilam utrzymac sie na nogach) weszly w nawyk. moze dojrzalam, moze z przyzwyczajenia, chodze powoli, czesze wlosy, nie trzymam lokci na stole, mowie dziekuje i przepraszam.
daleki nadal biegnie.
powodzenia daleki [hug] daj czasem jakis znak.
mjuzik: shadowboxer/fiona apple & green grass of tunnel/mum