11 czerwca 2005, 04:34
twoja fajka sie nie pali
nie pali sie
dawaj
i am set
set
i know.
(isn't it the whole point? t oknow?
and i do.
thk u)
/język jest do zabawy/
twoja fajka sie nie pali
nie pali sie
dawaj
i am set
set
i know.
(isn't it the whole point? t oknow?
and i do.
thk u)
nie robie nic, nic. przestalam calkiem przejmowac sie godzinami i co kiedys bylo przypadkiem teraz stalo sie norma. nie bedzie mnie przed dziewiata. nie dbam, nie obchodzi mnie, mam w dupie.
zasypiam za kierownica parkujac samochod. i tak, udalo mi sie uderzyc w sasiada zza sciany. jestem jednak dobra i mila i zostawiam mu karteczke z numerem za wycieraczka.
$16. tyle kosztuje rok szkoly dla dziecka z etiopi. $545. tyle kosztuje 15 minut zakupu nowej klimy.
mam uczulenie na ukaszego ostatnio. notorycznie przychodzi mi ochota jebnac mu.
wieczorem biore tabletki na spanie, pale dwie lufki, wypijam szklanke wodki z lodem i budze sie rano nie wiedzac gdzie jestem.
mam ochote powiedziec ojcu zeby spierdalal z mojego zycia.
mam uczulenie na blizej niezidentyfikowane cos. caly dzien chodze i sie drapie. gdzie nie widac, robie to do krwi. gdzie widac staram sie opanowac. wygladam jak ofiara przeciagniecia przez pole kaktusow.
nadal nie moge sie podjac rozpakowania betow.
chce wiecej. zawsze wiecej.
wlosy wypadaja mi w zastraszajacym tempie. nie nadazam.
najbardzie lubie sen nad ranem. kiedy wiem ze musze juz wstac, ze juz jestem spozniona. rzeczy ktore moja glowa mi podsuwa zebym tylko nie wyszla z lozka sa niesamowite.
podziwiam tajgra, ze potrafi wstac o kazdej porze. 2-3-4-5 nie ma znaczenia czy dopiero sie polozyl i ledwo zyje. podnosi sie i idzie.
o czyms myslalam ale juz zapomnialam. mag byla. po pudla do pakowania. sssspakowania. tak oto konczy sie drugi rozwod jej ojca, on ma kogos (na marginesie, to jest to Pierwsza Wielka Milosc), ona mna kogos (kolesia ktoreg bym nawet nie zepchnala z nmostu, chyba ze 5m kijem. co ja mowilam, o no wiec mag w naszej historizostaje mag. mag zamieszka z jeremym. a tearz ide pomyslec o tym, mnie nabralo. bbin5
its a blizzzzard of ideas
gotta go
im wiecej o nim mysle tym glupszym sie on wydaje. i bardziej fascynujacym zarazem. zaluje, ze wogle go obejrzalam bo nie moge teraz mysli wyczyscic. chodzi za mna i nie daje spokoju.
szef nie dosyc ze chory to jeszcze strasznie wkruwiony. na mnie, a jak. ani mi to zwisa ani powiewa tyle, ze naprawde jestem juz cholernie zmeczona ta praca. tym calodziennym nic nie robieniem. ale czyz nie jest to spelnienie marzen o dobrze platnej pracy, ktora polega na nic nie robieniu? be carefull what u wish for.
wyglada na to ze oto dzis bedzie pierwszy dzien lata 05. temperatura ma skoczyc powyzej 90* & wilgotnosc powietrza powyzej 50%. o tak, duzy krok w pieklo. poranne przeczucie, zeby jednak zostawic klimatyzacje wlaczona przez dzien, mialo sens.
coraz bardziej przekonuje sie do nieposiadania telefonu. mam swiety spokoj, po prostu. nikt nie wydzwania w nieodpowiednim momencie, nie przeszkadza, nie zatruwa zycia. owszem ciekawa jestem gdzie go posialam, ale tak naprawde nie chce go znalezc. i feel free ;
durny film swidruje mi dziury w glowie.
i just finished watchin closer and feel like havin a good cry
mainly because the ending was just flickin stupid.
and still, that man..
human relations in organizations w czwartki i principles of marketing we wtorki, oto moje wakacyjne wieczory. reszte tygodni bede spedzac na malo kreatywnym niszczeniu jakichkolwiek pozostalych mi jeszcze szarych komorek.
tajger mysli o zmianie pracy na wyjazdy do kaliforni (bo tajger jest kierowiec zawodowy). a ja nie wiem co o tym myslec. 5-6 dni poza domem, 1-2 w domu i znow. fajnie byloby tesknic za soba i nie moc sie siebie nawzajem doczekac. niefajnie byloby zasypiac i budzic sie samej. wiem, ze powinnam nad tym gleboko pomyslec ale po prostu mi sie nie chce. jutro.
kupilam sobie calkiem fajnego czarnego akust/elektrycznego ibaneza, do nauki. [a kiedy juz sie naumiem porzadnie to ta takamine, o ktorej snie i marze od pierwszego na nia spojrzenia, bedzie moja i tylko. narazie jednak, nie mam odwagi zbeszczescic czegos tak pieknego moimi nieumiejetnosciami. poczekam.]
jest dobrze bywa gorzej lepiej zle i calkiem przejebanie jest huśt huśt.
mama miala urodziny w dzien dziecka. z okazji 50dziesiatki mloda zrobila jej impreze 18stkowa. z balonami, bannerami, tortem i wszystkim innym w temacie 18stkowym. jeszcze tak przejetej mamy nie slyszalam, przynajmniej nie z powodu dobrego wydarzenia. moja kochana. moje kochane.
czujesz czasem jak cos ci puka od srodka i skomli zeby otworzyc drzwi i wypuscic? trzymam sie twardego nie, tyle ze
i
ta melodia zawsze bedzie we mnie. zawsze mnie poruszy. potrzasnie i na chwile wezmie w przeszlosc.
ale
to tylko chwila. a zycie wyglada calkiem inaczej. duzo dalej, duzo wiecej, duzo inaczej.
tej chwili, tych chwil juz nigdy nie bedzie. one byly: kiedys, dawno, juz. juz byly.
jest teraz.
i do hope i'll see you again. i even want to. thus, that doesnt' change the fact
that
latwiej przegryzc rozpierdolona dynie niz dzem z perel
i could never sleep alone
jest dziwnie i znow mam te melodie w glowie. przez ostatnie pare lat udalo mi sie wepchnac ja gdzies w kat. przedwczoraj wrocila brzeczac cieplym wieczorem. brzeczac tym znajomym powiewiem, jak halny przed deszczem.
pranie sie suszy, wszedzie burdel, tajgra nie ma, ukasziego nie ma, boli mnie zab i nie mam gdzie zmiescic calego tego alkoholu. jest pochmurnie i zbiera sie na deszcz. dobrze jednak zrobilam zamawiajac domek.
jeszcze 4 godziny i coloma michigan, plaza w nocnym deszczu, duzo picia, palenia i zwyczajnego nic nie robienia.
meds already kicked in with a full force. i'm back.
jeremy i mag nosza sie z planami zamieszkania razem. ciesze sie z nimi, niech im szczescie sprzyja.
ja und tajger robimy rewizje planow z hiszpania. wyglada na to ze jednak dam sobie spokoj ze szkola narazie i zamiast dwoch lat, wybedziemy do roku. zadne z nas nie moze juz funkcjonowac w tym kraju, rzygamy jadem ktorym to miejsce jest przepelnione. propaganda i kontrola, pranie mozgu i nacjonalizm do niesamowitego stopnia.
jeszcze jutro i dlugi weekend. wyglada na to ze tylko ja tajger & ukaszi pojedziemy. i dobrze, chce odpoczac od wszystkiego. wczoraj zakupilismy namioty materace krzesla, etc. pogoda zapowiada przelotne deszcze ale to naprawde nie ma znaczenia. potrzebuje. wszyscy potrzebujemy sie oderwac. uncja palenia, dwie coli i po uszy vodki. plaza, jezioro, las, cisza.
i wam, dobrego.