08 grudnia 2004, 17:23
w koncu cos biurwy z ins ruszyly w sprawie mamy. jak narazie to domagaja sie tylko pieniedzy ale to juz dobry znak. ktos tam cos robi i przezuca te papiery z miejsca na miejsce. o ile prawda jest co pisza, powinna sie nam tu zjawic do 9 miesiecy. mowiac delikatnie, bylaby zajebiscie, cudnie i cacy. jesli nie uda jej sie przyjechac z mloda we wrzesniu to ktores z nas bedzie musialo skoczyc do pl, zeby z nia tu przyleciec. sam wyjazd bedzie dla niej duzym wystarczajaco stresem, a jeszcze paletanie sie po lotniskach, odprawach i kontrolach, no co tu duzo mowic,martwila bym sie o nia i juz. zaplanowalam juz, ze mieszkac bedzie z nami, bo leszkowi do pensylvani jej nie oddam. moja mama i nie oddam ;)
no musialam sie pochwalic. jezu, ale zajebiscie :)
**
skoro juz w temacie rodziny. to jeszcze
wczoraj wpadl les, podrzucic mi te dokumenty o mame. dwa piwa, paczka fajek, starcie na punkcie 'sztuki wspolczesnej' (obeszlo sie bez przelewu krwi nawet) i pojechal.
pytam wiec ka: -tajger, czy to wogle mozliwe ze ja i on jestesmy rodzenstwem?? ze my to ta sama krew?!
ten popatrzyl, zmarszczyl brwi: -nie-ee, ni chuja..
zawsze to wiedzialam