Najnowsze wpisy, strona 53


Bez tytułu
Autor: diable
08 grudnia 2004, 17:23

w koncu cos biurwy z ins ruszyly w sprawie mamy.  jak narazie to domagaja sie tylko pieniedzy ale to juz dobry znak. ktos tam cos robi i przezuca te papiery z miejsca na miejsce. o ile prawda jest co pisza, powinna sie nam tu zjawic do 9 miesiecy. mowiac delikatnie, bylaby zajebiscie, cudnie i cacy. jesli nie uda jej sie przyjechac z mloda we wrzesniu to ktores z nas bedzie musialo skoczyc do pl, zeby z nia tu przyleciec. sam wyjazd bedzie dla niej duzym wystarczajaco stresem, a jeszcze paletanie sie po lotniskach, odprawach i kontrolach, no co tu duzo mowic,martwila bym sie o nia i juz. zaplanowalam juz, ze mieszkac bedzie z nami, bo leszkowi do pensylvani jej nie oddam. moja mama i nie oddam ;)

no musialam sie pochwalic. jezu, ale zajebiscie :)

**
skoro juz w temacie rodziny. to jeszcze
wczoraj wpadl les, podrzucic mi te dokumenty o mame. dwa piwa, paczka fajek, starcie na punkcie 'sztuki wspolczesnej' (obeszlo sie bez przelewu krwi nawet) i pojechal.
pytam wiec ka: -tajger, czy to wogle mozliwe ze ja i on jestesmy rodzenstwem?? ze my to ta sama krew?!
ten popatrzyl, zmarszczyl brwi: -nie-ee, ni chuja..

zawsze to wiedzialam

 

Bez tytułu
Autor: diable
07 grudnia 2004, 21:54

no i sie doczekalam. jak juz wspominalam w rodzinie ka wszelkiej masci urodziny i rocznice sa obchodzone tortowo-salatkowo-imprezowo. no wiec w ta sobote przyjdzie i mi stawic im czola na wlasnym podworku. z tej okazji mam zajebistego stresa i od niedzieli boli mnie brzuch. na lodowce wisi rozklad pracy na kazdy dzien tego tygodnia dla mnie i ka czyli sprzatamy jak zesmy nigdy nei sprzatali. no bo przeciez i mama i tata ka beda, i ciocia z mezem i babcia nawet! rodzenstwem sie tak nie martwie bo oni to juz nie raz widzieli nasz chlewek. no wiec, jak juz wspomnialam, stres i sprzatanie sa motywem przewodnim na ten tydzien. na razie co do stresu to wyrabiam dziennie 200% normy a co do sprzatania to jestesmy daleko w tyle czyli w tak zwanej glebokiej dupie. wczorajszy wieczor spedzilismy na przypinaniu 4 (slownie: czterech) glosnikow do scian. to moj mezczyzna i palacy inaczej tacy zdolni sa. dziur w scianie na kazdej wysokosci ci u nas dostatek. no ale przynajmniej tyle z glowy, i nikt sie chociaz o paletajace kable nie zabije. bedzie impreza w syfie ale bez ofiar smiertelnych, o.  no chyba ze jakies zatrucie pokarmowe sie u kogos wywinie dzieki mojej kuchni co byloby wcale nie dziwne. no ale: trzeba myslec pozytywnie! moze tylko lekka niestrawnosc..

i nawet nawet ojciec bedzie. zadzwonilam wczoraj, bo jakos tak wypada chyba (co tu duzo mowic, mama kazala zaprosic) i rzeklam tonem powaznym: tato przyjedz w sobote. jako ze z moim szczesciem slepego i garbatego polaczenie bylo chujowe to nei wiem czy odpowiedzizal przyjade czy przyjedziemy, co ma tutaj zasadnicze znaczenie. bo juz pani pieknej mi nie trzeba do stresu dokladac. no ale ale

przezyjemy albo nie wazne ze ludzie beda impreze dobrze wspominac, o.

**

aha no i oczywiscie jak ktos w okolicy to bardzo bardzo zapraszam na male conieco

**

 

Bez tytułu
Autor: diable
06 grudnia 2004, 21:02

czasem wydaje mi sie, ze ja sobie tak z nudow te klody pod nogi co raz..

bylo minelo i wszyscy mamy sie w dupie

Dni Dzialan Przeciw Przemocy Ze Wzgledu Na...
Autor: diable
06 grudnia 2004, 15:53
Bez tytułu
Autor: diable
04 grudnia 2004, 23:23

snow patrol - run

Bez tytułu
Autor: diable
04 grudnia 2004, 17:07

bo z dalekim to nie jest tak, ze cos tam kiedys bylo minelo i zimna woda po dachu. daleki byl pierwsza miloscia. daleki byl czasem kiedy; pilo sie wino dzien w dzien za sklepem, do domu wracalo okazjonalnie przebrac ubranie, on dusil mnie pasem do  karate czy judo a ja wbijalam mu widelec w policzek, on calowal sie z najlepsza moja a ja pisalam wiersze, zupki chinskie po ktore palacy inaczej biegal nad ranem, cpn, polonez, wino, fajki, klej, nirvana i pumpkins,ostatnie autobusy, rozpadniete o sciane gitary i zbite szyby, szkola za szkola inna, ucieczki do nikad. fajny to byl czas. swiat krecil sie w jedna a my na sile w druga. w koncu, po jednej drugiej trzeciej kolezance, nie mialam juz sil, choc nie powiem, zeby cos mniej na nim zalezalo przez to. trzeba tu bowiem wziasc poprawke na smarkaczy wiek i pierwsze takie uczucie. wiec wszechswiat zebral sie w sobie i przerzucil mnie tu. out of sight out of mind.

wiec to nei tak ze jest jakis tam. daleki to przyjaciel z dzeicinstwa. to wspomnienie tej szczeniecej wolnosci i kompletnej nieodpowiedzialnosci. znam go wskros i on mnie. bo wtedy czlowiek nie wiedzial jeszcze, ze trzeba sie chowac udawac i budowac fortece. bylo sie jakim sie bylo.

wiec bardzo nawet zaluje ze go nieusciskalam. 

***
the white stripes 'jolene'

Bez tytułu
Autor: diable
03 grudnia 2004, 21:15

zlauje,ze nie usciskalam dalekiego kiedy wyjezdzal

*
i wlasciwie nie wiem czemu nie? bo bylo zimno i stalismy na srodku ulicy? bo byl ka i nie wypadalo usciskac bylego? bo bylo smutno? bo tak w sumie byla to bardzo niezreczna sytuacja? bo nie mialam odwagi? bo po prostu nie ten czas nie to miejsce?

oh lord, won’t you buy me a mercedes...
Autor: diable
01 grudnia 2004, 19:31

musialam poczekac do nowego miesiaca bo az mnie mulilo patrzenie na te wszystkie ah i oh i tak mi zle.

dzieki bogu, ku koncowi zbliza sie sezon ogorkowo-urodzinowy. kurwicy szlo dostac.
od wakacji bylo:
urodziny siostry, urodziny kolezanek x3, urodziny kolegow x1, urodziny ka

no i kompletna nawalnica, czyli urodziny w rodzinie ka:
tata, brat, zona brata, siostra, maz siostry, syn siostry, babcia, ciocia,

niezapominajac o rocznicach:
rocznica slubu rodzicow, rocznica slubu brata, rocznica smierci dziadka,

pozostalo:
dzisiaj - urodziny wujka, w sobote urodziny mamy
no i moje w nastepna niedziele, ktore to oficjalnie zamykaja tegoroczna sesje. uf.

idzie sie zmachac, zadluzyc i przejesc tortami. w rodzinie ka bowiem, wszystkie jakies 'dziny & 'cznice sa okazja do zlotu  rodzinnego w postaci imprezy,obiadow, tortow, salatek, kwiatow, wodki & wogle. fajnie, nie powiem. i milo tak.

jako, ze mam tu tylko braciaka co swietuje w marcu i ojca w styczniu, przed ka bylo baardzo spokojnie. najwazniejsze osoby byly w pl a z reszta tutejszej rodziny blizszych kontaktow nie utrzymuje, tak w sumie to mozna powiedziec, ze zadnych nie utrzymuje. wiec, ten rok byl zdrowym szokiem na tle rodzinnych imprez.

dobrze, ze sie juz konczy ;

ah i jeszcze, przedwczoraj doznalam konkretnego szoku, kiedy grzebiac w polkach ksiegarni znalazlam az dwie (dwie) szukane ksiazki. wojne masloskiej i gnoj kuczoka. zszokowalam sie tak ze az ka zawowalam zeby sie upewnic czy nie majacze. ksiegarnia ta bowiem szczytuje sie w wypozyczaniu tasiemcow jak klanoblebanioewaadam&ska. oprocz tego oczywiscie sa ksiazki o ojcu swietym, popieluszce, senniki i ksiazki kucharskie. shutego narazie dalej niet, ale sie znajdzie. no wiec zaczelam od wojny, w ktorej pani masloska tak wciaga, ze jestem juz 3/4 skonczona. po pierwszym szoku i obyciu ze stylem, wychodzi z tego niesamowity kawal dobrej prozy.

***

zyciowa, co tobie? wez ty no co ty nie rob jaj i wracaj. sie nie przejmuj, sie nie daj i mowie wroc. juz juz. nie rob scen.

***

light up, light up (as if you have a choice)...
Autor: diable
29 listopada 2004, 04:17

wylaczylam sie na troche. godzin kilka kilkanascie.

w piatek podkopalam sie tak nisko, ze nie bylo juz wyjscia. jak tylko pic i palic do bolu. az ten stanie sie rozkosza. eh. do piatej popoludniu bylam juz tak oderwana, ze nawet dobrze nie pamietam co i jak i po co? tylko wiecej wiecej wiecej. az sie przepije przepale i pekne i rozlece i bedzie po. bo po chuj sie starac?

terapia w sobote troche mnie podciagnela. zajebista doktor ania. nie mam sil o tym ani o niczym. pierdole tak od rzeczy bo jeszcze dalej niestabilne nastroje.

powinnam przestac pic. tak powinnam. w koncu ilez mozna slyszec, ze jest sie alkocholikiem i nic z tym nie zrobic. tak jestem moim wlasnym ojcem. zniszczonym alkocholem czlowiekiem, ktory jedyne co umie aby zapomniec o wlasnej beznadziejnosci jest pic. tak to jest dupna swiadomosc.

out

have heart my dear
we're bound to be afraid

but heaven ain't close in a place like this...
Autor: diable
26 listopada 2004, 23:37

pomimo iz czuje ze nic nie czuje

co ja tobie co ja?

dla konia zawsze suchy chleb, musi bo musi, bo tak  w filmach. nie krzycz i nie oskarzaj bez dddddddowodow. nie moglam i=wiece jspalic i wiecej wypic. ale o co tobie.

oh god soudn is killin' me

wiesz wiesz snow patrol - run? or not to run

go

*down*

aint got no c.j\ clue \

jest piata trzydziesci siedem a ja odcbhodze od zyslow. troche wczesnie