Najnowsze wpisy, strona 48


Bez tytułu
Autor: diable
13 marca 2005, 05:32

i juz juz ledwo pare godzin a zdazylam zejsc sie z lesiem w walce na temat lekow i produktow dietetycznych. cisnienie w gore i juz krzyczymy na siebie i kto dojdzie do slowa. jakie jedno takie drugie. uparte i trwa przy swoim. moj braciak ;

na przeciwnym koncu kija

(a tak wogle to calkiem przypadkiem znalazlam mojego pierwszego bloga. zupelnie przypadkowa fraza wpisana wskazala go jako trzeci wynik. i ciagle mysle kto to byl jedrzej. i nie mam pojecia. gdzies w tym wszystkim jest powod)

Bez tytułu
Autor: diable
12 marca 2005, 01:24

les z aga przyjezdzaja dzisiaj. aga ma przerwe wiosenna wiec jezdzi w trasy z leszkiem. od czasu kiedy przeprowadzili sie do pensylvani, widzialam ich raz. po nowym roku bodajze byli na kilka dni. w sumie, przyznac musze, ze im mniej sie widzimy (z braciakiem, bo z aga jest spokojnie) tym lepsze nasze stosunki. jestesmy sobie jak czlowiek i karaluch, jedno drugiego wkurwia na maksa i probuje wytepic (tak, wierze, ze karaluchy to istoty nader inteligentne czekajace tylko na okazje do wykonczenia ludzi)

 a tak wogle to jest piatek. i dobrze.

a i doszlam w koncu o czym napisac papier koncowy na biznes miedzynarodowy. otwieram pewnego franchise'a w hiszpani. o.

Bez tytułu
Autor: diable
10 marca 2005, 22:36

wszystko sie pomietolilo

lokatorzy nie wyprowadza sie wczesniej, ojcu pasuje uporac sie ze sprzedaza wczesniej bo znalazl jakis okazyjny dom, a tu historia kredytowa przybila nam wszystkim raczki do lawki.

pomijajac juz moje notoryczne spoznienia (swoja droga musze powiedziec ze discover jest zajebista karta, w ciagu 5 lat na palcach jednej reki policze ile razy zaplacilam im na czas, a na histori nic a nic nie pokazali), to okazalo sie tez ze gdzies tam ktos tam ma karte na ktorej dopisana jestem i ja. i ten ktos tam gdzies tam ma ponad dwu tysieczny balans, ktory raz splaca raz nie splaca. przy czym bardziej to drugie.

wyjasnic cos takiego to jak biegac w ciemnosci po labiryncie. nikt nic nie wie i wogle prosze sie zwrocic gdzie indziej.

tajger tez pare spoznien ma wiec idealnego kredytu zadne z nas nie posiada. tajger ma sredni a ja srednio-zly. na dzien dzisiejszy klania sie nam siedmioprocentowa pozyczka co niestety jest wielka porazka i hakiem w plecach.

ale to nic, walka trwa. przy moich wlasnych kredytowych balansach te dwa tysiace to naprawde niewiele ale to jest dwa tysiace ktorych nie dane mi bylo wydac i wrobic sie w nie dam.

Bez tytułu
Autor: diable
10 marca 2005, 16:20

wszystko jest snem na jawie, jawa we snie
nie moge uwierzyc, ze w koncu sie lecze, studiuje, odzywam przed obcymi, wychodze z domu, nie spie pod lozkiem, potrafie nie jesc
i zyje.
nie ubylo mnie, krzywda mi sie nie dzieje, swiat sie nie skonczyl.

raise your glasses, your glasses, your glasses to the sky

**
ojacie, wyszlam na fajke a tu snieg

***
wlasnie zaszlam, moje dziecko bedzie mulatem i wogle jest znudzone i powinnam urozmaicic swoj tryb zycia 
o tu tu zaszlam

Bez tytułu
Autor: diable
09 marca 2005, 04:23

jeszcze jutro prawo i tydzien wolnego z okazji spring break

dzieciaki w klasie bakaja o wyjazdach do kaliforni, meksyku, kraiby..

a ja spedze je w moim pieknym bezowo-sraczkowym plastikowym pudle zwanym biurem.

i've not seen her for a long time though...
Autor: diable
08 marca 2005, 19:53

o madafaka, czas naprawde wlaczyl wsteczny i cala sila pedzi w tyl

sylv zadzwonila :o

(sylv to moje poczatki tu, czas kiedy impreza zaczynala sie w czwartek a konczyla w srode, kiedy jeszcze jedynym problemem byla szkola, dobrze poukladac poduszki pod koldra zeby wygladalo jak ja i jak cichaczem wejsc nad ranem przez okno. czas kiedy cale noce spedzalo sie tanczac i pijac, za dnia odsypialo sie w szkole, wchodzilo do klubu na podrabiane dokumenty, jezdzilo samochodem tak spite ze nawet policjant prbujacy dac mandat za jazde pod prad musial dac sie przekonac, ze jednak nie ma racji. czas krecenia chlopakow wokol palca ot tak z nudow i dla czystego wyzysku. razem pracowalysmy jako weekendowe kelnerki notorycznie upominane za konsumpcje akocholu w czasie pracy. ah dziecinstwo)

a zadzwonila bo karol przyjechal z pl (po wyprowadzeniu mnie z domu przez ojca i tulaniu sie przez rok po znajomych w koncu wynajelam pokoj o rzut kamieniem od sylv. w sumie mieszkalo nas cztery osoby (w domu nie w pokoju) i pewnego dnia do jednego z domownikow przyjechal wlasnie karol. bylo cieple lato i duzo picia. karol jest jak ukaszi wstajesz rano skacowany piciem do switu a tu karol ci falszka macha, podstawia krzeslo i znowu od poczatku. poza tym, czlowiek sciaga ludzi do siebie jak magnes. co dnia wracalam z pracy o 5 po poludniu tylko po to zeby zastac grupy mniej lub bardziej znajomych twarzy pijace piwo na tylach domu i czekajace az ktos z domownikow przyjdzie )

no weic karol przyjechal i sylv dopiero od niego dowiedziala sie ze bas juz po cywilnym. z tej podwojnej okazji musiala odkopac moj numer i zadzwonic. bas jest tutaj a karol od dwoch lat w pl wiec bardzo ciekawym jest jaka sciezke obiera informacja zeby dojsc do osoby praktycznie w tym samym miescie.

wiec od kiedy wyprowadzilam sie razem z tajgrem kontakt z sylv jakos poprostu umarl. tzn podumieral juz wczesniej ale po przeprowadzce juz definitywnie padl. a tu nagle piriririririr priririr piriri i juz gadamy az nie nadazam sie papierosem zaciagniac.

this is hardcore ; )

Bez tytułu
Autor: diable
05 marca 2005, 05:48

osz kruwa jezus jako terapeuta majacy wszystko w
i have a fiance, a home, dishes to washed, laudry to get done, floors to be cleaned, garbage to be taken out.
i hav e==e a life. i actually do.
even though i was hurt & abused.  i do
i just wanna love you..

lost. gone. hurt.

czas wlaczyl wsteczny
Autor: diable
04 marca 2005, 19:53

jako ze obecni lokatorzy naszego (juz niedlugo) mieszkania nie wyprawadza sie wczesniej tylko dosiedza do samego konca umowy czyli 30stego kwietnia, caly nasz plan remontu upadl na pysk. a mialo byc tak pieknie, wyprowadza sie w marcu co da nam dwa miesiace na spokojny remont (obecne mieszkanie tez mamy do 30stego kwietnia). wszystko spokojnie i z duza dawka czasu.
zycie zjednak zwinelo palce w piesc pozostawiajac wyprostowanym tylko srodkowy
w jeden dzien nie zdazymy sie wyprowadzic z jednego i przetransportowac do drugiego robiac w miedzy czasie remont nowego i malujac stare (bo przeciez musialam je pomalowac na pomaranczowo..)
no wiec zasiedlismy z falszeczka wczoraj i obmyslilismy, ze pod koniec kwietnia powoli przepakujemy caly nasz dobytek do przechowalni i spokojnie przemalujemy obecne lokum na prawowity bialy kolor. potem zas, wprowadzimy sie do rodzicow ka na jakis tydzien dwa i w miedzy czasie zrobimy lazienke i malowanie na nowym miejscu. a podlogi to juz potem sie pomysli co i jak. z okazji dobrze obmyslanego planu stuknelismy sie szklankami i juz calkiem spokojnie kontynuowalismy alkoholizacje.
no, wszystko pieknie.  tyle ze musialam sie tym podzielic z ojcem..
no a ten z miejsca, no to przeciez u nas pomieszkacie ten miesiac-dwa (!!) i tak dwie sypialnie sa wolne a i przeciez duzo blizej, gdzie bedziecie jezdzic taki kawal jak tu zaraz blisko! a rzeczy sie da do drugiego garazu bo i tak pusty stoi co bedziecie placic dodatkowo!
no i krruwa co mialam powiedziec? no racja tato.. no.. dobrze.
tajgerowi jak przekazalam nowine to az telefon upuscil z wrazenia. cooo?! gdziee?!! ...
no wiesz.. i tlumacze mu jak mi ojciec.
no co mialam mu powiedziec? ze nie dziekuje, ale nie mamy ochoty u was mieszkac, bo?

no i tak oto czas sie cofnie i znow zamieszkam u ojca jak gdyby nigdy mnie nie stamtad nie wyrzucil.
mowie wam, zycie jest zlosliwe.

Bez tytułu
Autor: diable
04 marca 2005, 02:02

no zesz kurrrwa jjjego mac
no co za popoludnie. najpierw ojciec; dzwonie do niego kontrolnie zapytac co z mieszkaniem (bo to od niego & zony je kupujemy), czy juz sie obecni lokatorzy wyprowadzili i takie tam. a ten ni z pieca ni z kowadla wypala
a no wiesz, bo tak myslalem.. bo.. no czy moze mysleliscie zeby moze jakis cywilny wziasc, no zeby jakos.. no wiesz..slub.. no moze cos..
no zesz zeby tak mnie z zaskoczenia przez glowe..

potem dzwonie do possitanos jak zawsze (czyli conajmniej 1-2 razy w tygodniu) zamowic pizze. mowia 45 min do godziny. po godzinie i dziesieciu minutach pizzy niet. dzwonie wiec z delikatnym zapytaniem kiedy do cholery maja zamiar dojechac? laska mowi ze za dziesiec pietnascie minut powinni byc. delikatnie mnie ruszyla i tlumacze jej co i jak i o ktorej mieli byc i co z tym zrobimy a tak wogle to chce menagera. transferuje mnie do nastepnej laski ktora okazuje sie menagerem i wlascicielka w jednej osobie. wiec znow luszcze sprawe co i jak i wogle a ta pizzzzda skonczona pinda nieziemska mi wyjezdza z tekstem ze moze sie nie znam na zegarku. plachta na byka. glupia ozesz by ja w te i spowrotem.  poimformowalam ja co i gdzie sobie moze wepchnac w jaka jej tlusta czesc ciala i jeblam sluchawka.

no co za popoludnie.

Bez tytułu
Autor: diable
02 marca 2005, 19:30

szwmorde no, myslec mi sie nawet nie chce ze w piatek szef wroci z pl i skonczy mi sie spanie do 10, kawki & buleczki w drodze do pracy, opierdalanie sie zupelne + wychodzenie do domu ot tak kiedy mi sie juz znudzi siedziec i opierdalac. juz czuje, ze z sentymentem bede wspominac te dwa tygodnie. ah to byl ci czas..

cija ;