pomaranczowe kulki i palenie wcale sie dobrze razem nie ulozyly i skonczylo sie lekka paranoja i przytlaczajacym snem.
zadzwonilam do psychiatery ze to i tamto: jutro na 4:45. licze ze nie dolicza pominietej wizyty. a dzisiaj jeszcze, jak tylko szef ruszy dupe z biura, jade po dziejsza porcje.
za dwa tygodnie gdzies, minie rok. nie wiem czy mam te rocznice jakos specjalnie obchodzic. should i wine & dine my shrink?
uau sie az rwie na usta.
*
kulki juz odebrane i szybko przelkniete resztkami slodkiej od kawy sliny. czysto psychologiczna reakcja - spokoj.
*
wesele bas zbilza sie ogromnymi krokami, telon urywa sie od dzwonkow: jechac wybrac kolory sukienek dla druhen, do nich dopasowac kwiaty, zaproszenia, dupereli trzy miliony, juz w maju bridal shower, gift registry dokonczyc. i najwazniejsze: panienskie. jako ze przypada mi zaszczyt zorganizowania tegoz, powoli trzeba bedzie zaczac szukac jakichs atrakcji. ou
*
a, i skonczylam papier. w koncu. ktos znudzony moze chetny do malego ocenienia?