01 marca 2005, 03:48
krrruwa no, glowa mnie boli tajger.. :(
a wzielas tableteczki?
wzielam..
a drineczka wypilas?
no juz pije..
/język jest do zabawy/
krrruwa no, glowa mnie boli tajger.. :(
a wzielas tableteczki?
wzielam..
a drineczka wypilas?
no juz pije..
sobota, popoludnie, ukaszi und mua siedzimy upaleni i zajadamy sie lodami. ja takimi zwyklymi ze smietana, polewa truskawkowa i wodka. a ukaszi to samo z malym plusem ktory zwie sie chrupkami o smaku bodajze bekon ranch.
wchodzi tajger:
co robicie?
jemy chrupki; wyrywa sie ukaszi z usmiechem od upapranego smietana po upaprane polewa truskawkowa ucha (ucho? uchy? e?)
o zanim zapomne wlasnie wymyslilam
jasniepunk
o nie?
heh
ja sie wcale nie chwale ja poprostu mam talent
(nie umiem rysowac. wiem)
dzien ktory zaczal sie tak pieknie; wstalam o jedenastej, spokojnie wyszlam do pracy, po drodze kawa, buleczka i papieros. ah. wchodze do pracy i odrazu zajeb. jak to mozliwe ze takie calkowite glaby i niedorozwoje umyslowe funkcjonuja na tym swiecie to nie wiem i nie pojme. i ze jeszcze musza pojawiac sie na mojej drodze i mi zycie utrudniac. jak to mozliwe, ze cos tak prostego jak zwykla platnosc moze urosnac do rozmiarow k2 to juz wogle mnie rozbraja. te chuje puste tak zmieszaly w pozyczce dla jednego z klijentow ze glowa mala. ok, jest sto tysiecy, dotychczas odebralismy ok piecdziesieciu w trzech wyplatach. kazdy grosz z tych piecdziesieciu byl za jakas specyficzna czesc pracy: na ten przyklad elekrtyka, dach czy tam okna. teraz powiedzmy chcemy pieniadze za ogrzewanie a tu nie ma. bo te pieniazki zostaly juz zabrane. ze co kurwa?? po pol godzinie walki telefonicznej (moja specjlanosc) okazuje sie ze chuja tam patrzyli na za co poprzednie wyplaty byly brane i po prostu wpisali te pieniadze byle gdzie. ot tak bo czemuzby nie. i teraz w calej teczce jest najebane jak u cyganki w tobolku. i oni pieniedzy nie dadza na to co chcemy i powinnismy dostac 'bo te pieniazki juz zostaly zabrane'. nozesz by cie.. no wiec wkurwilam sie i zjebalam glupia pizde stwierdzajac ze jest polglowkiem umyslowym jesli mysli ze ja bede czekac az oni dojda do tego co jest co i po co w tym ich pierdolonym biurokratycznym burdelu i ze zadana wyplate chce widziec w 48h i moze sobie te pieniadze wpisac nawet jako sadzonki bambusow bo mnie to zwisa i powiewa. dolecialo mnie tylko yes i trzask rzucanej sluchawki. (o rany rany jestem niepokonany.. ;)
glupia pizda.
no bo zeby kurwa miesiac czekac na glupia platnosc to juz przesada i wkurwic sie idzie. i chuj ich obchodzi ze ja musze codziennie tlumaczyc szefowi ze to i tamto pomieszali, bo jego to centralnie nie tyka, on chce kase kasa mu sie nalezy kasa ma byc. proste.
ano i jeszcze wczoraj sie rozliczylam z podatkow. wujek sam zazadal sobie siedmiu kola. po duzym przekreceniu faktow dostanie mu sie niecale dwa. tylko skad te niecale dwa mam wytrzasnac? anybody..?
wiec przezylam. przezylam druga z klas. prawo e-commerce & business. i znow wykladowca okazal sie ciekawa i inteligentna kobieta. nauki w chuj, dwa razy wiecej niz wczorajsza klasa. jako ze jedna i druga sa klasami skompresowanymi w piec tygodni (4 godziny jeden dzien w tygodniu) grafik jest jasny i przejrzysty: 5- 6 rozdzialow do przeczytania i nauczenia przed kazda klasa, test na dzien dobry z zadanego materialu, przygotowanie prezentacji na zadany temat na kazde spotkanie + aktywny udzial w dyskusji. na koniec oczywiscie final test. i oto mamy piec plus piec ;
*the thing speaks for itself
if a defendat is in control of a situation where a plantiff has been injured and has superior knowledge of the circumstances surrounding the injury, the plaintiff might have difficulty proving the defendant's negligence. in such a situation, the law applies the doctrine of res ipsa loquitur 'the thing speaks for itself'. cnt..
;
ou eu i juz pierwsza z klas za plecami. biznes miedzynarodowy okazal sie calkiem interesujacym przedmiotem, wykladowca zas, ciekawa i inteligentna kobieta, ktora zwiedzila kawal swiata. klasa jak wymodlona, czyli nie okazalam sie najstarszym capem w stadzie. pierwsze zdawkowe wypowiedzi spalaly mnie po same konce wlosow i wiercily dziury w scianie ale ale tak strasznie chcialam wiecej i wiecej i pod koniec nawet udalo mi sie na chwile spojrzec w ktores z patrzacych we mnie oczu (co oczywiscie z miejca zmieszalo na tyle zeby stracic watek myslowy) ale co tam, juz sam fakt! tym o to sposobem juz oficjalnie pozegnalam zacne panic disorder i moge z czystym sumieniem stwierdzic: mnie to juz nie dotyczy. ha! masz ci babo placek. a i anxiety juz tez tez powoli ujarzmiam bo sam fakt wejscia pomiedzy te oczy oho to nie bylam ja to bylam ja wersja 2.0+. o.
dzisiaj prawo biznesowe, ktore poraza na sama mysl o grubosci ksiazki (onienie to nie jest ksiazka, to jest ksiega, to jest biblia razy dwa) i znow nowe oczy. aaalee, co mi tam. z polowy oceanu wracac spowrotem nie bede nie?
i dalej i bardziej utwierdzam sie w przekonaniu ze palenie powinno by obowiazkowe, przez kazdego, conajmniej raz dziennie. swiat odrazu bardziej znosnym,wszystko jest jasne i ma oplywowe krawedzie, nie skaleczysz sie.
i juz ruszyla machina pozyczki na mieszkanie. final gdzies za trzy tygodnie i juz usadzimy sie w prawei stu tysiacach kredytu. i nawet mnie to az tak bardzo nie rusza, ze mieszkanie, ze kredyt, ze razem. bo to tylko mieszkanie i tylko kredyt, i razem wiec latwiej. i jeszcze piec kola na remont lazienki i nowe podlogi. potem (czyli pod koniec roku moze moze) drugie piec na nowa kuchnie. i tak oto doroslosc przysiadzie nas swoim wielkim tlustym dupskiem. ot, zycie.
a jutro szkola czyli prawo biznesowe na ogien pierwszy. zycze sobie powodzenia.
ahoj.
szkola we wtorek juz juz i z dnia na dzien coraz bardziej sie denerwuje. pocieszam sie, ze ataki paniki zamknely w klatce biale kulki ale to bedzie dopiero test jej wytrzymalosci. oho na sama mysl czuje lekkie zawirowania. to nie jest dobry znak. mowie sobie, to tylko ludzie glupia, tylko ludzie. przeciez to nic nic, bedzie jakos.
odrywam sie i mysle o projekcie lustro. szkielka, klej i cement juz mam, koszt ok $60, plyty beda ok $20, lustroszklo jeszcze blizej niesprecyzowane ale raczej nieduzo, przyciecie i sklejenie to juz zalatwi sie u rodzicow ka czyli $0. koniec koncow nawet jezeli wyjdzie stowa to i tak o dwie taniej niz kupione.
nie nie potrafie nie wydawac pieniedzy. nawet pomimo faktu ze ich nie mam, mam za to dlugi i rachunkow po niebo. to wszystko nic bo zakupy i jedzenie to najlepszy uspokajacz i uszczesciarz. i to i to robie kompuslywnie i koszmarnie sie czuje majac poczucie glodu w zoladku czy w portfelu. choc kupowanie duzo przycielam od czasu kiedy jestem z ka, staram sie bardzo i on mi przypomina kochanie ale czy to ci naprawde potrzebne? nie. no to..? a szesc kola dlugu na kartach kredytowych tylko mruzy do mnie oczko i przypomina sie co miesiac tlustym drukiem.
zbliza sie dla mnie czas dobry i szczesliwy, bo remont. nei ma wiekszego znaczenia co kupie sam fakt kupowania daje uczucie eufori. nawet jesli sa ta plytki, zlew czy kibel. zakupy to zakupy.
ahoj.