25 czerwca 2003, 19:36
na nerwy dziala mi moja wlasna osobowosc. caly ten dystans do ludzi. ten qrewski mur. wqrwia mnie to ze nie dopuszczam do siebie nikogo. nie potrafie inaczej. lapie doly bo swiat taki ode mnie daleki ale sama trzymam go na taki dystans. pierdole sobie wlasne zycie a potem zwalam wine bo to sie stalo i tamto sie stalo i dlatego taka jestem. ale w cholere co sie stalo to sie nie odstanie. nie potrafie utrzymac zadnego zwiazku. nie potrafie sie starac. nie potrafie okazywac uczuc. kiedy takowe sie pojawiaja to jedyne co potrafie to uciec. wsteczny i juz mnie nie ma. a za zakretem, gdzie juz mnie nie widac,tam sobie becze i gryze po wlasnych stopach zeby juz wiecej tak nie robic. i z regoly, ranie wszystkich co sprobuja sie zblizyc. w stwarzaniu pozorow jestem mistrzem swiata. tak jest bezpieczniej. w momencie w ktorym ktos pozna, zobaczy co i jak w srodku to.. to tak jak otworzyc drzwi i w wejsciu rozdac mapki domu z napisem prosze bardzo wnetrze wyglada tak i tak, skoro znasz juz wsztstkie drogi zapraszam do zrobienia rozpierdolu..
...schizofrenia...albo szmaty smak...
Gryzac róg prześcieradła
Tłumił skowyt istnienia
Uparcie chowając ja
Do wnętrza własnych zależności
Plugawych realnością strachu
Tu i teraz...Smak szmaty...
(c v)