28 lipca 2003, 19:41
jak ja nienawidze poniedzialkow.... nie pije juz wiecej.za duzo mowie,zdecydowanie za duzo.
wspominki z campingu...
/język jest do zabawy/
jak ja nienawidze poniedzialkow.... nie pije juz wiecej.za duzo mowie,zdecydowanie za duzo.
wspominki z campingu...
znowu zaspalam.juz sama siebie wnerwiam z tym spaniem.nawet jeden dzien w tym tygodniu nie udalo mi sie dojechac na czas.
wczoraj wpadlismy do peta na kwilke.nawet spoko bylo,piwko,muza,itakietam.zeby nie badziewie jakie zeszlo sie kolo 22 to pewnie siedlibysmy do pozna a tak zmylismy sie w miare wczesnie. dzisiaj idziemy na jakis karnawal z j.,jego zona i dziecmi.moze i reszta sie z nami zalapie.zobaczymy.mam nadzieje ze ktos z palacych bedzie-bo juz dlugo nic nic,a to nie zdrowo tak.nie wiem sama czy vic pali. napewno.
w nyc'u za nami tesknia :) musimy znow pojechac.new york new york ...
mrs. schlichter probuje mnie wykonczyc..idzie jej dobrze.jeszcze jeden telefon i wydlubie sobie oczy/uszy sluchawka.
z kotem cos nie ten tego.to chyba nadmiar.zaczynam sie irytowac o chuj wi co.wszystko drazni.ale jeden uscisk i zapominam.coz,wszystko jest kwestia wyboru.
bas ma przyjechac wieczorkiem na winko.jutro znow bedzie bol glowy.
za duzo mowie. i palic mi sie chce.duzo przemyslen na tapecie czeka. trzeba cos z tym zrobic
wszystko nadal ok.bez wiekszych wzlotow,badz upadkow.oprocz jednego-ostatnimi czasy w. zaczyna sie pojawiac na mojej drodze. dziwnie to drazni. pomomo, ze jego osobiscie nie spotkalam juz od pol roku,jednak ostatnio spotykam dawnych naszych wspolnych qmpli,widze jego samochod na sasiednim od mojego bloku,no i szczyt-jeden z moich dobrychkumpli ostatnio natknal sie gdzies na niego i sie na piwo wyumawiali. i kij im w oko-nie mam nic do tego kto z kim wodke pije i wogole ale..nie podoba mi sie to .nie podoba mi sie to nagle pojawienie sie jego w moim zyciu znow.nie chce. to sie nigdy dobrze nie konczy.jest dobrze,niech tak zostanie.
czuje sie dobrze.
z tego tez powodu jestem w stanie szoku.nie moge pisac.nic mnie nie boli.nie przeszkadza.nie gryzie,itepe,itede.nie wiem co powiedziec..ide.jutro napewno bedzie gorzej- napisze cos wiecej.
wszystko piecze.spalilam sie jak nienormalna.caly dzien na sloncu,opalic sie chcialam.ehe. ehh.. ale fajnie bylo to sie liczy.nie wiem jak bym wczoraj zasnela gdyby nie nieziemskie zmeczenie.slowacy robili grilla jeszcze wieczorkiem,wiec wpadlam tez do nich zaraz po powrocie, tak na szybkiego drinka.weszlam-wypilam-wyszlam.reszte spac.dzisiaj planuje to samo.nie moge sie ruszac,wszystko piecze jak cholera,glowa boli od slonca,ugghh.
ide cos zjesc.a potem sie chyba drzemne na chwile.
zaspalam.boli mnie glowa.nie chce mi sie nic.musze sie opalic.nie pije juz wiecej.przynajmniej do 5 popoludniu.no chyba zeby cos wypadlo.kici kici mrauuu.a jak robi indyk?
ogrom pracy.nowa baze danych nam zrobili-tzn niby ulepszyli stara.ulepszenia polegaja na tym ze mam 3 razy wiecej zajecia,tenkju wery qrwa mac za takie ulepszenia.od czerwca tamtego roku, kazdego klyenta musze sprawdzic,poprawic i zrobic update. stosy teczek wokol biurka siegaja mi powyzej kolan.wyglada to jakbym jakas nienormalna byla.a ktos to twierdzil ze pozory myla..
ide bo nigdy tego nie skoncze.w morde no, ale mnie wnerwili.to jakis spisek napewno.konspiracja.pielegniarki strajkuja,rolnicy robia blokady sciezek w parkach,prostytutki gloduja,psy opuszczaja swoje budy,dwie rozowe jedna niebieska prosze.dziekuje.dobranoc.niemamniejuz.
caly miesiac olalam placenie rachunkow. niechcialo mi sie o tym myslec. dzisiaj rano plik kopert uswiadomil mi, ze jednak pora sie chyba za to zabrac - w pracy i tak nie ma co robic ostatnio. no i sie okazalo, ze rate za samochod juz drugi miesiac pominelam, dwie karty maja dwu tygodniowy poslizg, jedna przekroczony limit. reszta, nawet ok. no ale z punktow dla mnie to splacilam w koncu meble :) teraz obiecalam sobie splacic ta zmaxowana. potem reszte.. ale to potem. narazie znowu nie chce mi sie o tym myslec.
life blows.. it's like as soon as my personal life gets better my financial situation gets fucked up. as soon as my finances get better my personal life starts to suck. ughhh. don't get it. i mean i don't spend any more money when i have a bf - i actually spend less ;) so .. what the hell?!? neee who cares. fuck it, i'm just gonna let it be. i ain't gonna spend my life worying about money, got better things to do. if anything; i'll file for bancrupcy when i get 25, hehe. nee i'll figure it out somehow. too smart to be stupid ;))))) gotta go (&whythefuckdidijustwriteallthatinenglish??)
ee zapomnialabym sobie.. dzisiaj wiskacza pijemy z mirrem. dobrze, ze przyjechal bo przynajmniej jest z kim ;)
de stwierdzil ze zdecydowanie za duzo pije. no i?
i wrocilam :) zarobilo sie kilka nowych siniakow ale poza tym- zajebiscie bylo :) zmeczenie nieziemskie bo prosto z lotniska do pracy ale to wszystko nic.
brak slow zeby opisac co sie nie dzialo. nie moge sie zadawac z mag i betka, hehe, nas nie mozna puszczac nigdzie razem, nie nie nie.. powinni nas sadzic za przebywnie we wspolnym towarzystwie ;)
najlepsze bylo to, ze samolot powrotny opznilysmy o 15 minut bo nie potrafilysmy sobie kawy odmowic. trzeba miec priorytety nei? ;)
d. ochrzcil nas swoim harememoszolomow. no coz, oszolomy to z nas rzeczywiscie sa. nie ma co.