zamierzony krok w przod zamienil sie w dziwaczna poze 'wpol' na jakis czas tylko po to by z czasem wrocic do pozycji wyjsciowej. i moze rzeczywiscie ka ma racje, ze zabardzo sie przejmuje, ze to siebie powinnam stawiac na pierwszym miejscu. ale ja i tak zrobie po swojemu.
nie jestem nieszczesliwa. raczej zrezygnowana. im wiecej mam tym wiecej chce. mam praktycznie wszystko o czym kiedys tam w przeszlosci marzylam. czego chcialam dla siebie od zycia. a jednak nie mam w sobie spelnienia. widac najciezej dorosnac do wlasnych przesadzonych oczekiwan.
i jedyne co satysfakcjonuje to zwiazek z ka. pierwszy raz nie przesladuje maniakalna mysl uciekaj poki mozesz. warto nie warto? ten nie ten? ze to i tamto i jeszcze tamto mogloby byc inaczej, lepiej.
jemu nie postawie wyzej poprzeczki. nie mozna juz.