Najnowsze wpisy, strona 25


tu musze naderwac, tu musze zszyc
Autor: diable
20 listopada 2006, 00:25

nie mam gdzie się okazać, objawić. nie mam gdzie się wypisać. prześladuje mnei polepiony. i łydka. i. i. i ból głowy. i ten kurwa żal. o nic.
przecież nic sie nie stało. nie stało sie nic.

bo co się może stać z niczego? nawet nic.

**

przestala bolec glowa, skonczylo sie picie. cale zycie takie kurwa ence pence, tu cos dostaniesz, tu tylko dostaniesz.

***

leżąc na podłodze w kuchni, odkryłam, że jest strasznie brudna. kotu to nie przeszkadzało, położył sie obok.

****

jest zle. bywalo gorzej.

Bez tytułu
Autor: diable
19 listopada 2006, 23:39

świąteczny billboard przemówił ludzkim głosem wracaj do domu dziecko

nie przyjadę do ciebie
zakorkowały się we mnie wszystkie autostrady
zima zaskoczyla w serce

 

listen to the pretty musik play let it numb...
Autor: diable
09 listopada 2006, 04:59

 

Bez tytułu
Autor: diable
08 listopada 2006, 20:16

wyniki mnie szokuja. poszlam spac z demokratami na +4 w HR. w zyciu nie spodziewalam sie, ze uda im sie uzbierac cokolwiek ponad potrzebne 15 a tu taka niespodzianka. senat z virginia w powietrzu, ktora jesli poleci jak leci, na lewo, zgryzie sie 49-49 z dwoma niepartyjnymi ale lewo glosujacymi. niesamowitosc.

no i rezygnacja rumsfelda przyjeta przez pana i wladce swiata.

pasuje sie chyba napic bo nie wiem co ze soba zrobic z tego szoku ; )

Bez tytułu
Autor: diable
07 listopada 2006, 03:59

jeszcze nigdy nie jadlam tak zajebiscie ladnych winogron

--

szukajac za plecami miski wlozylam palce do popielniczki. rada: nie jedz przy czytaniu.

we're all made in china
Autor: diable
03 października 2006, 04:40

 

zrobila sie burza. po drzwiach balkonowych plyna scierzynki deszczu a w winapie when a blind man cries, czyli historia mego zycia; kicz. nie jestesmy razem ale nei jestesmy osobno. a mloda i ksiezniczka wyjechaly i plamalo mnie. niby latwiej powinno byc co raz, nie. a nie jest. jest kurwa gorzej i ciezej. nie mam puenty.

 

05-11-06 12:04p

zemdlal w ramionach zony

 

03-11-06 10:34a

9 grudnia jestem w domu.

 

31-10-06 3:21p

wbijam swoje nazwisko do stanowej bazy wieziennej (?) i znajduje zdjecie wujka. wujek wujek co tam robisz?

 

30-10-06 3:58p

diler wyszedl z wiezienia.

nie potrafie pisac o niczym waznym a przeciez to takie wazne

 

19-10-06 9:43a

nic.

o 2 sad, i nie wiem czy naprawde tak malo mnie to rusza czy oto mam medalowe osiagniecie w samooszukiwaniu.

zapominamy z mag o urodzinach bas. ja zapomnialam. ja co najglosniej placze o takie rzeczy przegapilam. kupujemy jej kwiaty i dwie herbaty z miodem. potem jemy makaron z jednego talerza i salate z jednej miski. siedizmy i odstajemy od towarzystwa, ratuje nas tylko mag swoim biznes woman image. momentami czuje sie osaczona przez blond pasemka wokol slodko rozowych ust okupujace cale pomieszczenie. ale nawet najmniej ciekawe miejsca maja to do siebie, ze tak naprawde nie sa wazne, wazne z kim stykam sie widelcem w walce o grzybka w makaronie, kto poprawia mi roztrzepane wlosy, kto gladzi po ramieniu kiedy z emocjami o czyms rozprawiam.

a ka, a ka. a ka. dziwniej jest niz moglabym kiedykolwiek sie spodziewac. w zyciu bym tak pokreconej historii nie wymyslila. nie narzekam bo nie do konca rozumiem sytuacje wiec ciezko ja ocenic. a poza tym, znowu poszla mi opona na autostradzie i znowu pada="FONT-SIZE: 7.5pt; FONT-FAMILY: .

 

07-10-06 7:19p

bosy mowi,ze to na szczescie wiec na szczescie niech bedzie.

szef z urlopu na florydzie polecial w polandie na pogrzeb mamy. drugi tydzien trzymam ten burdel w swoich rekach. nieprzygotowana zupelnie. idzie jak idzie, czyli idzie. nie ma rzeczy neimozliwych.
mloda sie  troche lamie, a ksiezniczka prosi o przyslanie kasztanow ale przekupuje ja obietnica piorek. skad ja kasztany?  mama tez nie zadobrze. menopauza to dopiero rozrywka.
ka wogle odbil o 111 stopni. odbilo mu tez przy tym. czyta o wszystkim, otwiera oczy i mowi: wybacz, ja dopiero teraz rozumiem. wybacz srybacz to nie o to chodzi.
i gotuje, uczy sie i wcale nie zeby zle mu szlo. i myje gary tez, za soba i za mna.
jeremiemu stanal samochod, na rogu state & illinois w stanie illinois. tak tak glupie. mag dzwoni: chodz ze mna pojedz, pomozemy mu. pojade oczywiscie. ubieram sie a w miedzy czasie samochod zmienia zdanie. rozbieram sie i co. guzik. odpada z mojej nowej do ulubienia koszuli po prawie kolano. cos sie naprawilo cos musialo sie zepsuc.

07-10-06 7:19p

rano narobil na mnie ptak. czy to tez jakis znak? 

05-10-06 9:06p

nobody loves me, yes, we've heard it all before..

boje sie. najbardziej sie boje tego ze sie boje, ze bede sie bac. to wlasciwie zajmuje mi glowe w wiekszosci; unikanie sytuacji gdzie bede, unikanie myslenia ktore spowoduje ze bede (..)
wlasciwei nie wiem po co tu przyszlam.
duzo sie dzieje choc nie dzieje si enic. choc moze wlasciwie sie dzieje tylko ze strachu przed odczuwaniem wmawiam sobie ze sie nie dzieje?
mloda wyjechala, i ksiezniczka wyjechala. rozstalam sie z nim, nie jestesmy razem ale nie jestesmy osobno. dluzsza historia. ojciec sie martwi a pietro pode mna kupuje mieszkanie syn jego drugiej pani, doslownie; mieszkanie jak odlal pod naszym. mloda sie rozwodzi ojciec jednak nie. w poniedzialek jak nie zawialo, to zwialo pol drzew w okolicy. i slupow, pradu nie mielismy do dzisiaj. mag miala odlozyc przyszloroczny slub ale chyba sie ponaprawiali. kot jest gruby i duzo wiecej miauczy, boje sie momentu w ktorym uznam to miauczenie za rozmowe i zaczne go dokladnie rozumiec. narazie sie ograniczam.
tesknie, boli mnie, meczy strasznie. boli brak i ze nie moge zrobic nic by pomoc. moge tylko sluchac przez kable . i bolec, ze nie moe zrobic nic, tak zupelnie nic. nie moge naprawic jej swiata, choc nawet jak bym chciala. 
tesknie za mama, i nie wiem co robic ze swoim zyciem. wracac juz, teraz zaraz czy uszczesliwic ambicje swoje jak i ojca. czyli szkola. albo zostac w bezruchu bezpiecznym.

boje sie tez, najbardziej tego ze wcale nie bedzie inaczej. ze nie bedzie lepiej. ze rozczaruje sie tam jak rozczarowywuje sie na wszystkim. bo nic nigdy nie jest wystarczajaco dobre.
zbilam dzisiaj ulubiony kieliszek. wlasciwie to zbilam ulubiony przed przedwczoraj ale ten byl jego nastepca. i tez go zbilam. zbilam tez lufke ale ta akurat nie byla ulubiona, ta akurat byla jedna z wielu. przezywam takie rzeczy, dzis pamietam jak ksiezniczka zbila moj ulubiony kubek, jak dzis, a to musialo byc pol roku. mam ulubione kieliszki, kubki i lufki. to moglaby byc jakas wskazowka ale z kawa nie mam problemow, wlasciwie wogle nei pije. podnosi cisnienie a cisnienie sprzyja..? no wlasnie. wiec sie zamykam w kolo i ide. dobrej i malo myslacej.

we're all made in china.

aha
ale w kubkach robie sobie mieszance, wiec moze jednak

Bez tytułu
Autor: diable
13 września 2006, 03:54

 sei zasluzy sie ma. 

Bez tytułu
Autor: diable
13 września 2006, 03:53

2006-09-07 2:03p

kupujemy bilety, wychodzimy, placzemy. w samochodzie cicho i tylko przecieramy oczy, w domu cicho i tylko przecieramy oczy. wlasciwie nie mowimy nic, pekamy sobie. lamie mnie bo jada, lamie mnie bo mloda lamie to z czym bedzie musiala sie zmierzyc. nienawidze tej bezsilnosci, tego ze nie moge zrobic nic, ze nie moge jej wszystkiego naprawic, ze nie moge jej schowac, wystawic muru przez ktory nie siegnie jej jedna zla emocja. nawet bedzie dobrze staje mi w gardle. rzygac sie chce. mordowac. potrafilabym.

kiedys

zasluchje sie. dnia od dnia bardziej sie boje. to takie glupie,

szklanka tlukac sie w locie (spadajac z gornej polki) zranila mnie w trzech/pomylka/ czterech miejscach, a przeciez jej nie dotknelam.

 

2006-08-31 11:35p

caly tydzien jestem dzien do przodu. piatek piatek piatek.. czwartek, kurwa. o, czwartek.
mam plan a nawet planow kilka. co dzien innych planow. zgine jak ciotka w czechach w tym zamieszaniu.
nadal remont. wszedzie pyl, smrod, podloga zalana farba i oglupiony kot w kropki. wszystkie piekne kolory poszly.
chce juz je sprzedac, a na sama mysl cos mnie skreca. troche jednak szkoda, taki nieruchomosciowy pierwszy raz, sentyment sie wlacza.

uwielbiam pledge drives na publicznym. radio zajebiste ale te ich hasla zbiorkowe to wala na lopatki.

 

2006-08-28 12:43p

co za biadolenie. czytajac sie mam czasem ochote wytrzaskac sie po gebie. czesto.

 

2006-08-24 11:33p

kloca sie we mnie dwa swiaty. jeden kaze zostac i sie cieszyc, doceniac. drugi kaze biec, uciekac. 
urodziny ksiezniczki magpie, siedzimy w barowym ogrodku, przepiekna sarah lubi wszystko co konczy sie na 'sia, jessica nadal mila i taka w sobie, swiat jest znosny. dopoki nie mysle o

nie wiem jak sie weirzy w takie bajki. 
zwykly strach zzera kosci i zostaje kiwajacym sie na boki odwlokiem.
 

 

2006-08-22 8:11p

chce sie wyc. nic nie wiem, kurwa nic. wszystko przelatuje, fruwa mi w glowie. zadnej mysli nei moge zlapac, zadnego pomyslu na to pierdolone zycie. wszystko mi przecieka. i ani do przodu ani do tylu. stoje i biadole.
po co to wszystko, po co. 
znajduje siebie zaplakana na podlodze kuchni, uspokaja dopiero to co tylko. dobrze, juz dobrze. przezyjemy.
tak dawno juz nie potrafilam sie rozplakac nad soba.
gdzie jest slonko kiedy spi?

 

2006-08-21 3:51

popekalo sie.

 

2006-08-20 11:15a

a wcale ze nie.
powtorka z remontu, porazka zyciowa.
slucham mowie patrze, nie ma mnie.
kate havnevik; unlike me. zamykam oczy i jest spokoj.

3:41p

chowam piorko za piorkiem w kieszen, w koncu znikaja wszystkie. przekopuje kanape az o tu sa! wyciagam a za nimi plum w kieliszek. 25cio centowka mruzy pod lodem. odcinek sponsorowany przez p jak znaleziona wisnowa grey goos, three olives, cherry. 50ml.

 

2006-08-16 10:15a
zabieram sie cos pisac ale nic nie ma sensu, wiec pisze, maze i wychodze. codziennie tak sie zabawiam.,
martyna nieznosna ostatnio, az boli. boli tez zblizajacy sie wrzesien.
bola i palce i zbyt krotkie paznokcie  i skora nie nadazajaca schodzic. nic to, naucze sie.
laciata mag ma pchly, ogladam wiec dokladnie rudego. narazie nic nie wyglada. tego mi tylko w domu brakuje.
od ostatniego ponizej, nie pale. moment w ktorym paranoje zastapily dobre samopoczucie to dobry punkt na chwilowa odstawke.
wczoraj zamiast whiski z kola wypilam mleko i zjadlam ciastko. poszlam spac w szoku.
od kilku miesiecy nagle bole w dole brzucha zmuszaja do ciaglych pobudek noca, zacisnietej twarzy i piesci w dzien, nie ide do lekarza, moge byc przeciez chora. pekne pewnie, kiedy bol nasili sie do calkowitego niespania.
uki na samo-zaaplikowanym odwyku, nie pije, nie pali od dwoch. niech mu sie wiedzie.
mag pali zas co dzien, i walk in the door and first thing i do.. jak odciagac od palenia kiedy samemu sie? zle
kradne wlasne pisania i przerabiam na wiersze. czy taki recykling jest zly? obawiam sie.

 

2006-08-08 10:58a

dalej wisze, jest zajebiscie.  przeciez wiedzialam ze tak bedzie. przeciez. w piatek z mag po palenie, do ineza a to oznacza, ze za nim dostaniesz co masz dostac upalisz sie srogo. wypalamy lufke, druga, trzecia, przy czwartej mowie dziekuje, przy blancie dostaje wielokrotnego ataku paniki. odpadam i ide na balkon, gdzie wysokosc wcale nie pomaga sie uspokoic. wiec z jednej strony uspokajam sie o to co w srodku z drugiej wmawiam sobie ze balkon nie odpadnie. wracam po paru, nadal w strzepkach, palenie idzie dalej, dalej dziekuje, but why, oh why will u not smoke with us? cuz i have a fight waiting for me at home. it will help! it is the reason. it will help even more so then. nie rozumiem rozumowania jak i oni mojego. nie rozumiem tez ilosci ktore potrafia wypalic. wracam do domu i czeka na mnei wypisz wymaluj moj ojciec z drinkiem i spojrzeniem. to nie zarty, to lamie sie serce. w sobote urodziny brata ka, wracam z pracy i od wejscia biegam w pocie czola, obiecalam jedzenie. ciesze sei zabieganiem, nie mam czasu myslec, mowic, sluchac, patrzec. jedziemy, pijemy jest bardzo milo. kocham jego rodzine. mloda wychodzi wczesniej, obiecuje po nas wrocic. wracajac jednak gubi sie w nieciekawej okolicy, wyzywa telefonicznie na mnie, a ja pekam. klada sie na trawie i patrze w niebo. nie mam sil na wiecej. w samochodzie cos tam przeskakujemy po sobie ale przeciez, dobrze wiem ze i tak jej wszystko wybacze i to i tak moja wina. niedziele mam dla siebie, po mlode rano przyjezdza tata i zabiera na festival chicago czy inny pierdol. my wstajemy, jedziemy na sniadanie, ale najpierw z polowy drogi wracamy po ukasziego i dopiero wtedy. potem odstawiam ich pod samochod i oni tez jada popatrzec na miesnie pudzianowskiego. ja wracam do domu. durgi raz w niedlugim czasie mam mieszkanie tylko dla siebie. obiecuje sobie nie palic i nei pic, tylko odpoczac. biore kapiel, ubieram spowrotem pizame, na wierzch szlafroki i przechadzam sie z kanapy na kanape. o 4 wpada sasiad z dolu i kaze sie ewakuowac z okazji iskrzacych kabli w scianie. wcale nie myslalam o za i przeciw mieszkania na 1 a 3 pietrze 15 minut wczeniej. wcale nie tu wlamania ale tu pozar. przebieram sie i wychodze. a tam z 20 strazakow. do wyboru do koloru, nie powiem gdzis z 15% kwalifikowalo sie na nie wyrzucenie z lozka. ogladam, spalam fajke, otwieram co raz ktoremus drzwi. caly parking zawalony wozami strazackimi. przyjechala nasza jak i sasiednia z bridgeview, do dymiacego kabla. jakos zarabiac musza. nudze sie po czasie wracam do srodka i patrze kotu do uszu. a tam badziew. jade po lekarstwo wiec. wchodze, zabieram z polki, $4.25, plus pare drobniejszych rzeczy. przy kasie zostawiam ponad stowke i nie wierze. no coz, bywalo gorzej. dzwoni ukaszi i przyjedz po ka bo ja nie w stanie. siedza u znajomych do ktorych za tydzien na wesele. dosiadujemy do 11 i jedziemy. zasypianie jest ciezkie. ciezko wisi powietrze.

 

2006-08-04 11:03a  

przy deszczu jest latwiej
gubi sie dreczaca nas cisza
nie napina do bolu powietrze

polozysz sie obok
poloze sie obok

rudy kot miedzy nami
po rowno rozdzieli zadrapania

wlasnie mi sie stal, jak na zly poczatek przystalo: zly. ale moj. niech polezakuje, az dojde do tego co z nim zrobic.

 

2006-08-01 1:48p

juz w domu. wizyta w emigrejszou bardzo bardzo. poszlo az sie nie szlo obejzec. gratulations mr l, ur a legal alien now. wszyscy mili, wszystko pieknie, a laska obok my tu od 9 czekamy i nic. my wchodzimy i wychodzimy. dobry dzien. maugos, powinnas zostac tlumaczka i robic to na codzien. ehe. choc mysle. 

wiec mam 2 po poludniu i wolne mieszkanie. no kot, ale on nie przeszkadza. nie wiem co ze soba zrobic, dziczeje z wolnosci. wlaczam muze, wyczesuje w koncu kota, bo sie siersci wszedzie a najwiecej to w lozku, biore piwo, dzwoni lukasz a ja tez ja tez wracam juz do domu, to przyjade do ciebie. przyjedz.

a jeszcze podpiac trzeba wyjcow, 18 zaplakanych wierszy i szukam mz. i rozczulic sie.

robie niebo. nie pozwole sobie myslec. nie dzisiaj, nie teraz. wcale a wcale nie jest zle.

aha, pomidory mi uschnely z tego goraca.

****3:54p

wyprowadzam sie, na ksiezyc i na siodme niebo.

glosoli.

 

2006-07-31 10:42p

wychodze od magdy i mnie uderza. 31*c. 22:30.

palimy z malpy, poznajemy jessice i jemy ciasto malinowe. jest zawsze milo.

Bez tytułu
Autor: diable
29 lipca 2006, 18:02

2006-07-31 3:29p

goraco, az rozplywa sie swiat. 97* oczuwalne 108*, lato w koncu doszlo. chociaz czekaj czekaj, wilgotnosc w 80% dopiero wieczorem, dogania.
nie chce sie nic, nawet zyc, choc pogoda tu malo rusza. ogolnie, bywalo lepiej. bywalo i gorzej wiec chuj.
lukaszi mowi posle ci cos, odbieram, wlaczam a tu emma. moja emma odspiewana przez wyjcow. moja emma. toz to sto lat temu i wiecej. podobno gdzies doszukal calej kasety, teraz wciska na kompa. boje sie wiecej. naprawde.

 

2006-07-29 10:52a

a my tu mamy niebo.. zamykam oczy i nic nie poradze na to ze jestem w domu. jezu jezu.
a z boku leci; bielsko biala to nie gorale! toz to swietokradztwo! profanacja!!
a czemu nie? czemu nie brac co sie lubi, mieszac i tworzyc nowe? nowe swoje niebo?
a owszem, nawet na moj gust ciut mniej mogloby smierdziec klubem ale przeciez. my tam mamy niebo.

notka sponsorowana przez a jak a i k jak psio crew.

 

2006-07-28 1:52p

mag nadal w pn karolinie, co drugi wieczor wiadomosc, co drugi wieczor dziwniejsza. w pon przyszlo: i miss u. shiit. holla. luv. w srode: shiiit. holla. c u soon babe. luv.

i mis u. c u sunday. i cn finaly smke. yay - przyszlo dzisiaj i wszystko oczywiste. na sama mysl o paleniu udalo jej sie sklecic zrozumiala wiadomosc. oto co niepalenie robi z czlowiekiem! oto!

jezu jak mi jej, niech juz wraca.

 

2006-07-24 9:46p

seksualna bohaterka z powykrecanymi palcami

spiewam pod nosem, kupuje sniadanie, rozmyslam nad czy dzien co dzien a ja a swiat. pan co czasem tez bywa w tym sklepie, a zawsze kiedy, uwaznie na mnie patrzy, patrzy. patrzy jak gdyby o cos pytal. patrzy jak bliskosc, jak gdybym mogla mu wlozyc reke do kieszeni na zminie i on by sie wcale nie pogniewal. odwracam sie i chce juz zaplacic i wyjsc, czuje zbierajace sie w krwioobiegu preludium do paniki. pani mowi 6.66. w powietrzu wisi zle.

wracam do biura, drzowni szef co tam mam na dzisiaj rano? nic, od dwunastej dopiero. to dobrze, bo na 11 ide uspic psa. dzien dobry.

 

2006-07-23 10:42p

ostatni ak; nie nalezy mnozyc bytow niekoniecznych. dlatego. 

 

dzisiaj

mama mi zapina pasy, ksysiu mi zapina pasy, a ty tylko buckle up, buckle up

cos mi sie znowu przetawilo. odpowiedz na maila dziekuje za optymizm, a ja sie nie czuje. czuje sie jak sie czulam na lekach. nie ma mnie. mag na treningu w pn karolinie ka sie kapie mloda walczy z mlodsza o spanie lukasz wybral podloge a kot nie chce jesc jesli sie przy nim nie stoi.

 

2006-07-08 4:28p

pierwszy raz, druzyna ktorej kibicowalam ogladajac, wygrala.

 

2006-07-07 2:45p

7/4/06 white sox vs orioles 13:0  a mag sie zareczyla! dobrze, ze sox ida jak burza od zeszlorocznych mistrzostw, bo zareczyc sie na poczatku meczu a potem go natenprzyklad przegrac to bylaby ciut zepsuta smietana w torcie. ale wygrali, i szczesliwi sa wszyscy. a najbardziej mag i jeremy. dzieci mi dorastaja.

ka chwilowo pozamienial sie samochodami z siostra i tak oto mamy biegowke na kilka dni. wiec ucze sie. jezu drogiikochany.., choc w sumie nie jest zle. oprocz gasnacej raz na kilkadziesiat prob jedynki, idzie plynnie. jazda jest zupelnie innym przezyciem.

dzwonie do spycholog przelozyc sobotnia sesje, a dlaczego? no jak, mecz jest. i ty tez?! niestety.

poczucie rzeczywistosci ostatnio zdecydowanie zwyzkuje. momenty kiedy udeza tak tak przez glowe i oczy, jak grzyby po deszczu.

dlugie weekendy sa zdeycodowanie niezdrowe.

 

2006-07-05 10:11p

wieczorna rozmowa w opustoszalym dinnerze, gdzie tylko znudzone kelenerki dolewaja znudzona kawe w znudzone kubki smakowe

pekalo, pekalo i tak w koncu pierdolnelo
ze sie spowrotem zlozylo w calosc

tylko; co to za calosc, co to za stwor? na ile dane jej bedzie pobiegac nim znow odpadna nozki?

 

2006-07-01 12:57a

dławię się słowami- których wstyd


nie moge uwierzyc ze juz lipiec. to juz tyle czasu przecieklo przez palce zdzierajac skore. wlasciwie zaczynam odkrywac dopiero zludnosc i blednosc tego biegu za rozumieniem. mag cytuje z niepamieci o nie perfekcji a drodze do niej, a przeciez. no przeciez musze. to ja.  ta przymusowosc zrozumienia nawet kiedy nie ma sensu, i doszukiwania sie dna ktorego nie ma, ktora tak naprade zaslania rzeczywistosc i oczywistosc. sa pewne rzeczy ktorych nie moge widziec, nie moge wiedziec. nie zasluguje na nie wedle swojego sadu badz po prostu, otrzymujesz spam od boga; milosci nie ma.  bog to nie saper, nie myli sie nigdy.
znowu wpadlam w bzdure z rozbiegu.

i'm so fucking torn, again; who

Bez tytułu
Autor: diable
30 czerwca 2006, 01:59

 

 

.2006-06-29 1:57p

prosze pani, prosze pani! pani sie zapomniala!

czuje sie jak janosik wiszacy za posrednie zebro. ani zyc ani umierac.

nowa reklama citgo konczaca sie haslem 10 milions of customers can't be wrong niodwolanie kojarzy sie z dowcipem o muchach. radosna tworczosc.

zaczytuje sie w wierszach, jezu. czytanie momentami potrafi bolec. biore wiec zeszyt i probuje, skrobie cos, skreslam, rzucam, podnosze, przeklinam i ide na fajke. potrzebuje pisac. potrzebuje.

wymiekkam palac z towarzystwem mag. mistrzostwo swiata i ciut wiecej. ale dawno nie czulam sie tak jak wczoraj kiedy juz spokojnie lezalam w lozko a w glowie same radosci, nie osci.

jestem zla. jestem zla i widze tylko zle. slucham jedno ale slysze drugie. patrze na jedno ale widze drugie. widze drugie i piate dno, sztuczne barwniki i sztuczne smaki. nie ma naturalnosci nie ma prawdy. nie wierze w jedno slyszane slowo, wszystko jest uluda, klamstwem. a przeciez ja musze znac prawde, musze wiedziec najlepiej, musze rozumiec. przeciez to ja.

10:13p

za kazdym razem kiedy mag pali w tygodniu! musze jej przypominac czy sie nie boi, w koncu nigdy nie wiadomo z ktorej strony nadleci wielki jezusowy palec i wgniecie ja w ziemie. a po wyjezdzie do arizony, ma ciut cykniete na jego punkcie, choc powoli jej slabnie (bardzo powoli, to juz rok prawie). oto co robia dwa tygodnie spedzone z ludzmi, ktorzy autentycznie wierza.
wiadomosci w gg podpisuje mi luv, your heterosexually gay girlfriend

 

2006-06-24 10:35a

dinner with mag & jeremy, shots, beer and darts at a sports bar, chronic sprinkled with coke at home and magic shroom delivery at midnight. 'twas nice.

wygluszam fakt ciezkiego dnia co to moze sie stac jeszcze o wiele.

 

2006-06-22 9:05a

tak naprawde, nikomu nie moge powiedziec prawdy.

3:51p

ponizej dna

 

2006-06-21 11:49a

i bas tez na lekach. grono przyjaciol z nieleczona depresja sie zamienia na wez kulke, wez kulke i ty. wlasciwie sie boje,

 

2006-06-20 10:59a

chociaz tyle. bosacki zdecydowanie mezczyzna mojego dnia ;

 

2006-06-15 12:11p

blog by gil gilling

nie jest zle wiec nie jest zle. mijaja mi dni, cos sie sni cos sie dzieje naprawde cos sie nei dzieje wogle.
nie pije od soboty z wyjatkiem niedzieli ale to byl blues fest.
denerwuje sie sobotnim weselem, ta czescia rodziny ktorej naprawde nie lubie sie bac a nie bac sie nei umiem. wwiercaja ci sie w plecy i mowia, a potem podchodza i mowia calkiem inaczej. bo udawanie, klamanie i bycie falszywym byciem to jest specjalnosc zakladu. zaklad czynny 24/7 7/week 365/year.
 wlasciwie nie doczekam sie chyba az jakis kuzyn pa siate nawet, podrosnie i zrobi z siebie cos, zebym juz nie musiala latac w tej czarnej welnie. to meczace i jest strasznie cieplo.
 

2006-06-08 8:16p

oddyhigh głęboko
nie spesz się
daj czas wszystko minie się rozpłynie
nie sil się

v olot

 

2006-06-08 10:13a

how do u pass a drug test if your a pothead? u use qcarbo32 and promise jesus u'll only smoke on weekends from now on. works like magic.
but theres no way in hell mag can keep that promise, so now she's scared of the man ;

ledwo wyjasnilam z irs pomylki firmy w moich rozliczeniach, przypierdolil sie stanowy podatkowiec, i wlecze sie i grozi i meczy, ostanio ulzyl nawet, szpital tez nawet sie uspokoil, oddetchnelam na chwile. tylko po to jednak, zeby mi zakurwiono wezwaniem do sadu za pewna zalegla w otchlaniach glowy sprawe. 9,251.04+ koszta sadowe. life is so much fun.

 

2006-06-07 1:03p

maugos, co sie stauo? pyta dooh, ze zwinietego w chwili zalamania niezainteresowaniem, foruma . nobody loves me sie stalo. oh napisze mu tak wlasnie. bedzie dramatycznie w sam raz.

 

2006-06-06 3:19p

znowu nie moge spac, zgubil sie pilot od telewizora w sypialni. leze wiec i slysze, kota w korytarzu, sasiadow na dole, scierpla mi reka przekrecam sie na bok, sasiadow za sciana, motor na parkingu, karetke, straz, wrzask, wiatr i szum w rurach, przekrecam sie na plecy, przekrecam sie na bok, przekrecam sie na brzuch. ka reaguje na moja szamotanine, przekreca sie na plecy i chrapie, kotwskakuje w lozko i furczy. nie moge tak nie moge.  wstaje, klade sie, wstaje, glaskam kota, chce mi sie palic nie pale jednak, klade sie i jestem zla ze sobie nie zapalilam. bezsens jest esencja.

kosu machnela emailie, leci na prozaku ale wcale bym nei powiedziala zeby sie miala szczegolnie dobrze. co to za prozak maja w hiszpani? juz tylko do listopada. wymiana, mloda wraca w polandie we wrzesniu, tylko dwa miesiace i bedzie kosu & przyszly jej mauz. wypelniam to mieszkanie ludzmi a placze za samo(tno)scia. takie zycie.

 

2006-06-05 1:33p

wlasnie splacilam citi card, gratulacje dla mnie. pozostalo 230.73 na discover. i jeszcze wieksze gratulacje dla mnie. to juz jednak w przyszlym tygodniu, a meczy mnie, tak strasznie mnie meczy zeby juz zadzwonic i juz wyplacic. ale nie, ten tydzien leci samochod, ubezpieczenie, i rata za nieuzywana silownie. wogle nie widze zeby czekowe zdolalo sie utrzymac jakimkolwiek cudem na +. to jednak nic, moj bank mnie kocha, moj bank pokryje wszystko.

wczorajszy obiad wlasciwie bardzo byl znosny.  szanowna  tez byla, z cora i przyszlym zieciem, obmyslali menu na przyjecie weselne. juz tylko dwa tygodnie. gdzies w polowie mojej kury ojciec zamowil flaszke. 2 po poludniu i obiad z okazji dnia dziecka to wlasciwie bardzo odpowiednia okolica do flaszki. jaka zreszta nie jest? ka po wieczor wczesniejszym whiskaczu & sliwowicy spojrzal tylko blado i nie wyraznie zmruczal ze dziekuje. nie ma dziekuje. jako ze u mnie wieczor wczesniejsza sliwowica i mistrzostwa w mieszaniu tequili jeszcze rowno w krwioobiegu chulaly, nie rzeklam nic, co ma byc to bedzie, przeciez mnie nie zabije. nie zabilo. a wrecz bylo milo. pod koniec wpadla jeszcze kapela goralska ktora to bedzie przygrywac chwilami na przyjeciu weselnym.  tiago w koncu spytal o czym oni wlasciwie spiewaja, do odpowiedzi nie zabral sie nikt. fighting, drinking and/or love. smiali sie wszyscy a przeciez to prawda. aa, teraz pomyslalam ze zapomnialam o gazdowaniu. a to przeciez prawie jak bitki, nieodlaczna czesc tradycji.

karnawal co sie rozlozyl o rzut od parkingu, przklelam zaraz po wejsciu w krecacego sie w kolo smoka. ale Ksiezniczka lubi smoki. ja wlasciwie tez do nich nic nie mam.

intymnosc w barze

 

2006-06-02 3:55p

ojciec dzwonil, i co? nie wiem ale zaprosil nas na obiad w niedziele, po co? z okazji dnia dziecka. ?!? marwie sie o niego, wczoraj tez dzwonil, z zyczeniami z tejze samej okazji. nie lubie zmian ktorych nie rozumiem, ktorych powodow nie widze, ktorych dlugoterminowych skutkow nie potrafie przewidziec. bo to jest uluda, na uludzie sie mozna potknac, nawet kiedy sie dobrzedobrze wie ze nie wolno sie jej dac nabrac.

z ka to samo, przedwczoraj wymyslil sobie ze zabiera mnie na kolacje. od kiedy my chodzimy na kolacje? dzisiaj wymyslil ze nastepny weekend zwijamy sie gdzies, we dwojke. po co? pobyc ze soba. nie wiem, nie rozumiem nic.

grunt mi sie miekknie