06 grudnia 2004, 15:53
>> no bo ta suka.. <<
/język jest do zabawy/
>> no bo ta suka.. <<
snow patrol - run
bo z dalekim to nie jest tak, ze cos tam kiedys bylo minelo i zimna woda po dachu. daleki byl pierwsza miloscia. daleki byl czasem kiedy; pilo sie wino dzien w dzien za sklepem, do domu wracalo okazjonalnie przebrac ubranie, on dusil mnie pasem do karate czy judo a ja wbijalam mu widelec w policzek, on calowal sie z najlepsza moja a ja pisalam wiersze, zupki chinskie po ktore palacy inaczej biegal nad ranem, cpn, polonez, wino, fajki, klej, nirvana i pumpkins,ostatnie autobusy, rozpadniete o sciane gitary i zbite szyby, szkola za szkola inna, ucieczki do nikad. fajny to byl czas. swiat krecil sie w jedna a my na sile w druga. w koncu, po jednej drugiej trzeciej kolezance, nie mialam juz sil, choc nie powiem, zeby cos mniej na nim zalezalo przez to. trzeba tu bowiem wziasc poprawke na smarkaczy wiek i pierwsze takie uczucie. wiec wszechswiat zebral sie w sobie i przerzucil mnie tu. out of sight out of mind.
wiec to nei tak ze jest jakis tam. daleki to przyjaciel z dzeicinstwa. to wspomnienie tej szczeniecej wolnosci i kompletnej nieodpowiedzialnosci. znam go wskros i on mnie. bo wtedy czlowiek nie wiedzial jeszcze, ze trzeba sie chowac udawac i budowac fortece. bylo sie jakim sie bylo.
wiec bardzo nawet zaluje ze go nieusciskalam.
***
the white stripes 'jolene'
zlauje,ze nie usciskalam dalekiego kiedy wyjezdzal
*
i wlasciwie nie wiem czemu nie? bo bylo zimno i stalismy na srodku ulicy? bo byl ka i nie wypadalo usciskac bylego? bo bylo smutno? bo tak w sumie byla to bardzo niezreczna sytuacja? bo nie mialam odwagi? bo po prostu nie ten czas nie to miejsce?
musialam poczekac do nowego miesiaca bo az mnie mulilo patrzenie na te wszystkie ah i oh i tak mi zle.
dzieki bogu, ku koncowi zbliza sie sezon ogorkowo-urodzinowy. kurwicy szlo dostac.
od wakacji bylo:
urodziny siostry, urodziny kolezanek x3, urodziny kolegow x1, urodziny ka
no i kompletna nawalnica, czyli urodziny w rodzinie ka:
tata, brat, zona brata, siostra, maz siostry, syn siostry, babcia, ciocia,
niezapominajac o rocznicach:
rocznica slubu rodzicow, rocznica slubu brata, rocznica smierci dziadka,
pozostalo:
dzisiaj - urodziny wujka, w sobote urodziny mamy
no i moje w nastepna niedziele, ktore to oficjalnie zamykaja tegoroczna sesje. uf.
idzie sie zmachac, zadluzyc i przejesc tortami. w rodzinie ka bowiem, wszystkie jakies 'dziny & 'cznice sa okazja do zlotu rodzinnego w postaci imprezy,obiadow, tortow, salatek, kwiatow, wodki & wogle. fajnie, nie powiem. i milo tak.
jako, ze mam tu tylko braciaka co swietuje w marcu i ojca w styczniu, przed ka bylo baardzo spokojnie. najwazniejsze osoby byly w pl a z reszta tutejszej rodziny blizszych kontaktow nie utrzymuje, tak w sumie to mozna powiedziec, ze zadnych nie utrzymuje. wiec, ten rok byl zdrowym szokiem na tle rodzinnych imprez.
dobrze, ze sie juz konczy ;
ah i jeszcze, przedwczoraj doznalam konkretnego szoku, kiedy grzebiac w polkach ksiegarni znalazlam az dwie (dwie) szukane ksiazki. wojne masloskiej i gnoj kuczoka. zszokowalam sie tak ze az ka zawowalam zeby sie upewnic czy nie majacze. ksiegarnia ta bowiem szczytuje sie w wypozyczaniu tasiemcow jak klanoblebanioewaadam&ska. oprocz tego oczywiscie sa ksiazki o ojcu swietym, popieluszce, senniki i ksiazki kucharskie. shutego narazie dalej niet, ale sie znajdzie. no wiec zaczelam od wojny, w ktorej pani masloska tak wciaga, ze jestem juz 3/4 skonczona. po pierwszym szoku i obyciu ze stylem, wychodzi z tego niesamowity kawal dobrej prozy.
***
zyciowa, co tobie? wez ty no co ty nie rob jaj i wracaj. sie nie przejmuj, sie nie daj i mowie wroc. juz juz. nie rob scen.
***