Archiwum marzec 2005, strona 1


Bez tytułu
Autor: diable
19 marca 2005, 05:25

bo to wszystko chuj. czy ja cie krruwa prosze czy ja ci mowie spierdalaj

wwialo sie chlodne powietrze przez uchylone drzwi a tajger mowi, zajebisty widok, na parking kurwa. oh jeszcze ten i nastepny i juz bedziemy miec swoje nasze wlasne pozyczkowe. z widokiem na kawalek chociaz zielenca. i podlogi drewnaine zamiast skruwialegych dywanow i wszystko swoje wlasne po swojemu. mama kiedys dawno mowila jeszcze byscie tu nasraly na srodku moze? a nawet

what was i? what was i sayin?

Bez tytułu
Autor: diable
19 marca 2005, 04:12

dwa tygodnie temu, w ramach projektu na prawo, przedstawilam sprawe terri schiavo i moj punkt widzenia na nia. dzisiaj czytam w sun-times'ie ze jednak zgodnie z wyrokiem sadu - wyjeto jej feeding tube. umrze z glodu i pragnienia. tak, bardzo etycznie.

*

psychiater dzis zjebal mnie za przedwczorajsze zapomnienie potem spytal czy pije. pije. duzo? no dla ciebie to zawsze za duzo, jak na mnie to jednak duzo mniej. potem dalsze standardowe pytania o dupe maryni.

zaladowal dwumiesieczny zapas lexparo, wypisal rx na mirtazapine i delikatnie poprosil zebym na siebie uwazala. bede, ja zawsze. zaplacilam dwie stowki za dwadziescia minut i tylko pomyslalam chuj ci w dupe. jakos mi po nerwach polecial. jutro terapia na ktora naprawde nie mam ochoty isc. wkurwia mnie caly ten medyczny burdel. nie chce mi sie. twoje zdrowie.

*

pytanie wieczoru: jak pieprzyc zeby nie spieprzyc?

Bez tytułu
Autor: diable
17 marca 2005, 19:55

pomaranczowe kulki i palenie wcale sie dobrze razem nie ulozyly i skonczylo sie lekka paranoja i przytlaczajacym snem.
zadzwonilam do psychiatery ze to i tamto: jutro na 4:45. licze ze nie dolicza pominietej wizyty. a dzisiaj jeszcze, jak tylko szef ruszy dupe z biura, jade po dziejsza porcje.

za dwa tygodnie gdzies, minie rok. nie wiem czy mam te rocznice jakos specjalnie obchodzic. should i wine & dine my shrink?
uau sie az rwie na usta.

*

kulki juz odebrane i szybko przelkniete resztkami slodkiej od kawy sliny. czysto psychologiczna reakcja - spokoj.

*

wesele bas zbilza sie ogromnymi krokami, telon urywa sie od dzwonkow: jechac wybrac kolory sukienek dla druhen, do nich dopasowac kwiaty, zaproszenia, dupereli trzy miliony, juz w maju bridal shower, gift registry dokonczyc. i najwazniejsze: panienskie. jako ze przypada mi zaszczyt zorganizowania tegoz, powoli trzeba bedzie zaczac szukac jakichs atrakcji. ou

*

a, i skonczylam papier. w koncu. ktos znudzony moze chetny do malego ocenienia?

 

Bez tytułu
Autor: diable
17 marca 2005, 01:38

tak tak prosze zaczekac, wezme cos do pisania.. juz..tak wiec, skad pani pochodzi? skad z polski oczywiscie..
zz..
bo z dwoch miejs absolutnie nie przyjmuje
z podchala
a to w porzadku,
a skad pan nie przyjmuje?
tarnow i monki. i rudych nie przyjmuje
nie jestem ruda
piegowata?
nnie..
to dobrze. mezatka?
nie
samotna matka
nie
zareczona?
mozna tak powiedziec
to po co pani praca?
slucham??
po co pani praca skoro ma narzeczonego? goralka z tak milym glosem to na rekach powinien pania nosic, nie do pracy wysylac
ja z wlasnej wo..
z wlasnej nie z wlasnej, powinien tyle pieniedzy przynosic zeby pani nawet z wlasnej nie chciala..
to dowidzenia

 powyzsze: autentyk. odechcialo mi sie szukac drugiej pracy na dobra chwile.

*

przez ta debilna rozmowe calkiem zapomnialam, ze mialam psychiatera po pracy. mam tylko jedna biala wiec dwie pozostale zastapie pomaranczowymi (juz polroku ich nie bralam, znow bedzie milo) i standardowa rozowa. i zapalic.

*

i juz juz lekko mi dobrze mi. ide tam gdzie kukurydze widze.

good morning lethargy
Autor: diable
16 marca 2005, 16:50

w firmie obok znowu rotacja. przez pare dni nie bylo nikogo, dzisiaj juz nowa sekretarka. piec sekund temu doslownie bylam pozyczyc zapalniczke a juz zdazylam zapomniec jak ma na imie. diana? deejay? jakos tak. fajna panna na rzut pierwszy sie zdaje.

szef wkurwiony jak codzien. a mi sie tak strasznie nic nie chce robic. papier do szkoly utknal na stronie trzeciej akapit drugi i ni chuja nie chce ruszyc. wena mi sie skonczyla.  komus sie chce za mnie dokonczyc?

odkrylam wczoraj sekret dobrego steak burito- kminek.

snia mi sie przedziwne sny, jakies sadomaso w wydaniu hardcore. zbudzilam sie dzis przerazona i spocona. i polozylam sie snic spowrotem. ciekawosc to straszna rzecz.

budzi mnie wlasne chrapanie i nie mam czucia w lewej czesci prawego uda od kilku dni.

czy ukaszi nei wyglada ciut jak damon alburn?

Bez tytułu
Autor: diable
15 marca 2005, 18:05

chujowym jest uczucie, kiedy czlowiek tak strasznie bardzo chce skecic

ale idzie prosto bo wie ze powinien

 

i tak lepszy byl 70% slowacki
Autor: diable
13 marca 2005, 06:42

ah oh eh

tajger und ukaszi

Bez tytułu
Autor: diable
13 marca 2005, 05:32

i juz juz ledwo pare godzin a zdazylam zejsc sie z lesiem w walce na temat lekow i produktow dietetycznych. cisnienie w gore i juz krzyczymy na siebie i kto dojdzie do slowa. jakie jedno takie drugie. uparte i trwa przy swoim. moj braciak ;

na przeciwnym koncu kija

(a tak wogle to calkiem przypadkiem znalazlam mojego pierwszego bloga. zupelnie przypadkowa fraza wpisana wskazala go jako trzeci wynik. i ciagle mysle kto to byl jedrzej. i nie mam pojecia. gdzies w tym wszystkim jest powod)

Bez tytułu
Autor: diable
12 marca 2005, 01:24

les z aga przyjezdzaja dzisiaj. aga ma przerwe wiosenna wiec jezdzi w trasy z leszkiem. od czasu kiedy przeprowadzili sie do pensylvani, widzialam ich raz. po nowym roku bodajze byli na kilka dni. w sumie, przyznac musze, ze im mniej sie widzimy (z braciakiem, bo z aga jest spokojnie) tym lepsze nasze stosunki. jestesmy sobie jak czlowiek i karaluch, jedno drugiego wkurwia na maksa i probuje wytepic (tak, wierze, ze karaluchy to istoty nader inteligentne czekajace tylko na okazje do wykonczenia ludzi)

 a tak wogle to jest piatek. i dobrze.

a i doszlam w koncu o czym napisac papier koncowy na biznes miedzynarodowy. otwieram pewnego franchise'a w hiszpani. o.

Bez tytułu
Autor: diable
10 marca 2005, 22:36

wszystko sie pomietolilo

lokatorzy nie wyprowadza sie wczesniej, ojcu pasuje uporac sie ze sprzedaza wczesniej bo znalazl jakis okazyjny dom, a tu historia kredytowa przybila nam wszystkim raczki do lawki.

pomijajac juz moje notoryczne spoznienia (swoja droga musze powiedziec ze discover jest zajebista karta, w ciagu 5 lat na palcach jednej reki policze ile razy zaplacilam im na czas, a na histori nic a nic nie pokazali), to okazalo sie tez ze gdzies tam ktos tam ma karte na ktorej dopisana jestem i ja. i ten ktos tam gdzies tam ma ponad dwu tysieczny balans, ktory raz splaca raz nie splaca. przy czym bardziej to drugie.

wyjasnic cos takiego to jak biegac w ciemnosci po labiryncie. nikt nic nie wie i wogle prosze sie zwrocic gdzie indziej.

tajger tez pare spoznien ma wiec idealnego kredytu zadne z nas nie posiada. tajger ma sredni a ja srednio-zly. na dzien dzisiejszy klania sie nam siedmioprocentowa pozyczka co niestety jest wielka porazka i hakiem w plecach.

ale to nic, walka trwa. przy moich wlasnych kredytowych balansach te dwa tysiace to naprawde niewiele ale to jest dwa tysiace ktorych nie dane mi bylo wydac i wrobic sie w nie dam.