09 listopada 2008, 06:57
give and forgive
more
/język jest do zabawy/
give and forgive
more
Iw, zaczyna się.. mleko skisło.
/now i have to have my coffee as i have my president ;o)/
nadal w szoku i niedowierzeniu (+ konkretnym niewyspaniu). indiana panie, indiana! dwa tygodnie temu z okazji u cioci na imieninach (i dodatkowo dzięki ekstra niskiej orientacji w kukurydzy) zjezdziliśmy jej trochę. i wcale nie było to optymistycznie nastrajające przeżycie. patrząc na same ogródkowe wystawki, gdzie może tylko 3 czy 4 na 20 wołały demokratow, przysłuchując się ludziom.. zapowiadala sie dramatyczna przegrana, a tu pa :)
dzięki ci też panie, że przez najbliższy miesiąc nie ma żadnej okazji do spędu rodzinnego! niechże sobie przez ten czas zdążą trochę ochłonąć, języki stępić, jadu upuścić, i opcjonalnie, jak to niektórzy się odgrażali, spakować walizki ;) bless!
YES WE DID!!!!!!!!!!!!!!
i think we can!
rano jednak nie wyrobiwszy pójdziemy wieczorem.
a braciakowi głosowanie przepadnie. wysłany do kanady wczoraj nie wyrobi wrócić, więc śmiejemy się, że tak oto w knoxville przepdadł jedyny głos na Obamę ;)
*
k dobrze mówił dzwoniąc wcześniej, że kolejki ponoć gorsze niż za komuny po chleb.
w'ogle ot jestem bez kawy dziś a niepokoje mnie męczą dzień cały. kurde, w nocy się budziłam co raz, śniło mi się wszystko od porodów po prezydentów. a na koniec kot wskoczył na głowe i mało o zawał nie pryzprawił. boże, z polityką
(i tylko jeszcze pomodlić, żeby ona jednak wróciła skąd przyszła po tych wyborach, żeby jej już więcej nie było trzeba słuchać, i się wstydzić, i wkurwiać)
life happens