21 marca 2006, 19:41
free ride
no
free ride!
no
free ride!
ok
/język jest do zabawy/
free ride
no
free ride!
no
free ride!
ok
boli mnie. boli mnie tak bardzo ze wlasciwie mi sie nie chce
painkillers (or just killers) of choice for today: wine & negro spirituals
zastanawiam sie czy wylece z pracy po powrocie szefa. zapracowalam na to naprawde ciezko.
tak powoli lece a tak duzo udaje mi sie po drodze rozwalic.
it fucking hurts to be around people.
martyna biega po mieszkaniu w ciemnych okularach udajac wscieklego tygrysa. a kot, kot ochujal. skacze z kanpy na krzeslo na stol na kanape na krzeslo i miauczy przy tym jak oszalaly.
szafa jest zbyt duza zeby sie w niech schowac. nawet najlepsze obroci sie przeciwko tobie.
szef nadal out, dosypiam sie wiec, dosniewam. wiem, ze moge wstac kiedy chce, keidy chce nigdy nie jest przed 9, jednak nie zmieniam 6:30 w budziku. pozwalam mu piszczec co 10 minut. wylaczam i snie. wylaczam i snie. dopoki nie zbudzi sie glodny kot i nie ugryzie w nogereke. dopoki nie zbudzi sie ksiezniczka i nie wskoczy w lozko z tysiacem tematow do obgadania. tez mogliby miec taki przycisk.
rano na stacji robie kawe, doprawiam i jak zawsze zatrzymuje na chwile wszsytko i smakuje, dobra nei dobra, poprawic? dzis w tym zatrzymaniu wchodzi przede mnie facet i robi kawe dokladnie tak samo jak ja. bierze te same smietanki, ten sam smak kawy, ten sam kubek, tak samo miesza smakuje mysli. usmiecham sie do niego z nad mojego kubka chociaz on tego nie widzi bo ma przymkniete oczy, jeszcze mysli. ja juz wiem, wiec place, zabieram have a nice day! i wychodze.
ukaszi wczoraj wpadl, nadal nie pali, nadal nie pije. liczymy, ze to juz trzy. wracamy do tematu skoku na bank ale ka nas demobilizuje swoim tzw realizmem. zgodnie wiec podejmujemy decyzje, ni chuja, nie wyslemy mu pocztowki z cieplych krajow.
wsypalby nas na stowe.
gdyby mi sie chcialo jak sie nie chce, wiedzialo jak nie wie.
zylo jak sni.
*
podatkow do zaplacenia dwa tysiace, stan konta na dzien dzisiejszy 46.52.
hello life.
(..)
Wyprowadzę się w pole, tutaj zostanie
moja kopia - łakoma, nierozważna.
Odrzucam ten układ ciał - milczący
desant z ziemi naobiecywanej. Szturmuj
podróbkę i wmawiaj sobie, że nie wszystkie
kobiety w nocy są czarne. A mogłeś mieć
wszystko: kolory, tonacje, każdą warstwę.
Obraz wypadł z ram, bo ramy pękły,
zranił się, spadając i przestał się ruszać.
Odtąd można o nim mówić różnie
albo nie mówić wcale, jak milczy się
o samobójcach, którzy nie chcieli polec.
[mirka szychowiak]
*12:48
mysle a potem robie sobie wyrzuty. no jak mozesz? no jak. ale widac moge skoro tak sie dzieje. i znowu mam wyrzuty. jestes zla wlecze sie za mna prawie jak nigdy nie bedziesz wystarczajaco dobra. (gdybym mogla otrzymac tylko jedno, to bez zastanowienia).
wlasciwie zabieram sie cos napisac prawie co dzien i prawie co dzien pisze. zapelniam monitor i naciskam krzyzyk zamiast zapisz. zaciskam oczy piesciami wiec nei widzisz mnie, nie widze sie.
martyna mowi mi, wiesz, lubie cie, bo wygladasz jak mama. ja ciebie tez lubie bo wygladasz jak mama. potem mowi mi ze chce juz zawsze byc moja kolezanka a ja wrzucam ja do wanny piany. kolezanki.
potem rozmawiam z ka, ale szybko sie mecze i juz chce zostac sama.
sama to jedyny czas kiedy troche rozluzniaja sie miesnie. jest piatek.