Archiwum 31 października 2005


Bez tytułu
Autor: diable
31 października 2005, 15:59

po powstaniu rodzinnym, mloda i tyne zabralam do siebie oczywiscie. mieszkamy sobie teraz razem ja mloda tyna i tajger. rano mloda budzi mnie, potem tyne; obie ociagamy sie ze wstawaniem po rowno. potem ja zabieram ksiezniczke i odstawiam do przedszkola w drodze do pracy, mloda w miedzyczasie spacerkiem do swojej. w drodze spowrotem wyrywam tyne z przedszkola i siup jestesmy w domu. mloda przewaznie juz czeka, tajger wpada pare minut po nas. robimy obiad, pijemy piwo, sprzatamy, ogladamy bajki z martyna. zyjemy.

*

nie wiem co tata zrobi. (wciaz ucze sie pisac tata nie ojciec). nie wiem czy sie rozwiedzie, nie rozwiedzie. nie mam juz sil o tym mylec. po pierwszej eufori, wydawaloby sie niekonczacej fali szczescia uwierzysz uwierzysz ze to my jestesmy wazniejsze to nas by wybral przyszlo emocjonalne przemeczenie. wycienczenie. wczoraj caly dzien snulysmy sie jak duchy po domu, blade, zmeczone, znijaczone.  nawet rozmawiac nie mialysmy sil, bo o czym? kilka razy na balkonowej fajce przewinelo sie myslisz ze jednak? i to samo ciezkie jak kamien nie wiem.

pomimo wszsytko, szczesliwsza dawno nie bylam. lzejsza, boze jak mi jest lekko. mowie braciakowi, wiesz to tak jak gdyby cale zycie bylo ci niedobrze i cos ci tam gnilo w zoladku i gnilo i ciazylo i smierdzialo i nie mogles sie tego w zaden sposob pozbyc. to wiesz, to bylo tak jak gdybym sie w koncu po tylu latach porzadnie zwymiotowala. do ostatniej gnijacej resztki. wszystko, prawie z zoladkiem. kamien u szyi, kula u nogi, glaz na plecach - wszystko poszlo. cyk i nie ma.

nie ludze sie, ze to nagle cudownie uzdrowi moje zycie i juz zawsze wszsytko bedzie jasno i rozowo.  bo pewnie nie bedzie i nie raz i nie dwa obudze sie z mysla ze pora umierac ze tak tak juz na mnie czas. to nic.

najwazniejsze, ze moge wreszcie zamknac pewne historie w moim zyciu. wreszcie, nawet te najstraszniejsze, doczekaly sie szczesliwego zakonczenia. to jest wazne. moge odwrocic sie i spojrzec w tyl i nie musze sie bac ze obskocza mnie wilki. wszystkie sa nakarmione i syte.

_________  __________________ _________________  ____________________ ____

11/01/05

narazie musimy jednak zamieszkac razem. wiesz, kredyt na nowy dom zaciagniety, a stary chyba dopiero na wiosne sie sprzeda.. nie mam jak z tego wyjsc. - - - bedziecie sie do mnie jeszcze odzywac?

wiec jednak narazie nie rozwod. nei czuje z tego powodu zadnych emocji. poprostu nie obchodzi mnie juz. osiagnelam co chialam, mam tate. tak zwyczajnie bez strachu, starania sie ponad mozliwosci, udawania. mam tate ktory wie ze jesli chce mnie widziec moze przyjsc i juz. a ja wiem ze nie musze sie denerwowac na widok jego numeru na telefonie.

to wszystko jest niesamowicie ciezka fala spokoju. czuje sie wrecz otepiona i ospala. przygnieciona wewnetrzna cisza i cieplym lekkim wiatrem. mam ochote drzemac i czuc sie dobrze. tak po prostu tak nijak dobrze spokojnie

ucze sie tych zachowan

 

Bez tytułu
Autor: diable
31 października 2005, 05:11

wszystko sie

s

        y                  p

                         i                           e