14 września 2005, 19:10
zmieszanozamieszana
najblizsze dwa tygodnie uparly sie by mi dac w dupe. choc, po prawdzie, sama sie o to prosilam odstawiajac wszystko na ostatnia chwile.panienskie bas` prawie prawie dopiete. do szczescia brakuje mi tylko odpowiedzi dwoch osob, to zas opoznia zamowienie transportu. a sobota tuz tuz. nic to jednak.dwa dni spedzone na bieganiu po sklepach w poszukiwaniu prezentow, dekoracji i czegolwiek co moze byc potrzebne. dzisiaj z mag na zakup weselnych butow (*kratka od mag, tak tak przerosniete dzieci z nas;) i torebek (bizuteria prowajded przez bas, dzieki bogu. o i tu sie musze wspomniec: w ramach promocji dostala mi sie tiara, prawdopodobnie bedzie to jedyna okazja w zyciu moim by takowa zalozyc) potem do krawcowej na finalowa przymiarke sukienek. jutro do ksiedza, ale to juz jako swiadkowie na slubie kuzyna tajgra. w piatek masakryczne sprzatanie i czesciowe rozwalanie dekoracji. sobota po pracy przygotowac jedzenie i cale finishing touches, zyje nadzieja ze mag przyjdzie mi z odsiecza. wieczorem zas picie i straszna poniewierka ; najpierw u mnie male conieco & stip show, kolo 11 zas limuzyna w swiat. niedziela 75 urodziny babci tajgra, obiadki salatki torty & rodzina. a potem juz tylko tydzien na napisanie pierwszo druhnowej przemowy & przygotowanie psychiczne na wyduszenie z siebie tejze (nienienie sie nie denerwuje, ze ja?). najlepszy jest jednak dzien slubu, gdzie wstac mi przyjdzie o 4-5:00, wyzbierac sie, na 6 rano (kruwa!jego!mac!) fryzjer & makijaz. na 7 do domu mlodych i reszte juz spad niekontrolowany. kosciol, mini-obiad, 2-3h zdjec w parku (tradycyjnie polaczone z pijanstwem strasznym), powrot na sale i. od tego momentu zacznie sie czesc najgorsza czyli oficjalne duperszmelce tance & przemowy. zyje nadzieja ze wystarczy alkoholu na zabicie myslenia. niekonczace sie bedziedobrze objelo ostatnio miano pierwszej mantry nadwornej. bo bedzie, a czemu mialoby nie byc.
a tak wogle, przyznam sie, ze lubie stres.