Archiwum 26 listopada 2004


but heaven ain't close in a place like this...
Autor: diable
26 listopada 2004, 23:37

pomimo iz czuje ze nic nie czuje

co ja tobie co ja?

dla konia zawsze suchy chleb, musi bo musi, bo tak  w filmach. nie krzycz i nie oskarzaj bez dddddddowodow. nie moglam i=wiece jspalic i wiecej wypic. ale o co tobie.

oh god soudn is killin' me

wiesz wiesz snow patrol - run? or not to run

go

*down*

aint got no c.j\ clue \

jest piata trzydziesci siedem a ja odcbhodze od zyslow. troche wczesnie

Bez tytułu
Autor: diable
26 listopada 2004, 21:50

nie jest zle, bo przeciez zawsze moze byc gorzej

niedosyc, ze od dwoch dni napierniczaja mnie plecy, dzieki czemu chodze sexownie zgarbiona i kulawa to dzisiaj. dzisiaj mi dojebalo.

wstalam rano, pieknie pachnac grzejacymi plastrami bengay'a, wyzbieralam sie, wyszlam na pizdzacy sniegiem z deszczem dwor, wsiadlam w zajebiscie zimny samochod i jade. a tu tuk tuk tuk tuk. wysiadam i zgadnijcie co mam? no ba! przednia opona powiedziala baj baj. wynalazlam szalik i rekawiczki w bagazniku i ide na stacje po jakies powietrze w puszce. przeszlam te pare blokow, kupilam i jakze dumna z siebie zaczynam proces hold can in an upright position and push button. a tu, zamiast pieknie napompowanej opony mam dalej pusta tyle ze splywa z niej zoltawa maz. sasiad wyszedl, popatrzyl, pokiwal glowa i mowi that ain't gonna work gril. myslisz?! no wiec, dzwonie do szefa, krzysia, i wpadam spowrtoem w dom. o 10 szef dzwoni spytac czy dam rade podjechac na godzinke do biura, sprawdzic wiadomosci i wykonac kilka telefonow. no wiec dzwonie do ka, ka do braciaka i koniec koncow przyjezdza jego szwagier. oczywiscie co bylo do zrobienia mogl zrobic szef, w koncu mieszka kilka krokow od biura. ale nie, przeciez ja musze przejechac dokladnie cale chicago wzdluz i ja musze to zrobic. no ale. nie mam sil tego opisac bo mnie trzesie az. w kazdym razie skonczylo sie na tym ze tak naprawde do zrobienia nie mialam nic a szef w ramach dobrej woli zaoferowal sie podwiezc mnie na kolejke. tyle ze nie ta co planowalam tylko jakas wyjebana w kosmos na srodku autostrady. jako ze jak zawsze zero gotowki mialam przy sobie, musialam w tej dupnej pogodzie popierdzielac 15 blokow do najblizszego dzialajacego atm. i spowrotem. na pociagu myslalam o wczesniejszej rozmowie na mesengru z dalekim, ktory juz w angli. fajnie ze sie odezwal, jeszcze fajniej, ze jest u niego ok.

nie mam juz sil na nic. w dodatku nie mam coli i musze pic jim bean'a z fanta. zajebiscie co?

****

i keep on missin somethin. there's that empty spot which i ain't got no clue how to fill. where what, who, huh?