07 października 2004, 22:40
wiec dalej nic z niczego wyciskam. taki czas.
od dluzszego czasu, jedynym zajeciem w pracy jest szperanie w necie, gra w karty, ucinanie drzemek i podkradanie szefowi piwa (zawsze pelna lodowka). o ile na pierwszy rzut moze sie to wydawac fajnym na tyle powoduje konkretne zwaly psychofizyczne (marazm i bol plecow od spania w niewygodnych pozycjach). czy mozna peknac z nudow? mysle, ze tak (slyszysz jak trzeszczy?)
w sobote nocna wyprawa do downtown w celach pijacko-tanecznych. i pozegnalnych. takie mloda sobie zazyczyla wiec takie bedzie. wybor padl na excalibur, w ktorym, okazuje sie tegoz dnia odbedzie sie marathong. jak to naprawde bedzie wyscig lasek w stringach to.. zdejme spodnie i tez polece.
w ostatnia sobote zgubilam klucze do mieszkania i od tegoz czasu dostaje sie do srodka oknem. siniak na siniaku ale lenistwo nie pozwala wybrac sie do sklepu zrobic kopie. taak, lenistwo slodkim jest.
ka przemeczony i przepracowany. niedlugo zapomnimy jak to sie robi. albo moja glowa albo jego cos tam albo moje cos tam. a najczesciej brak czasu poprostu.
o o mam zdjecia tortu mlodej. o o wrzuce jak wroce do domu. o o. coz moge powiedziec, nice size & even nicer taste ;) (to ten jesienny erotyzm)
no a zeby juz kompletnie nieciekawie zakonczyc to powiem, ze mloda idzie dzis w kino a ja z tynka bedziemy robic kluski slazkie z malymi boczkami. jee.