08 września 2004, 02:15
ogladam sie, jak brazyliska telenowele, w oczach ka. ou, eu, marne aktorstwo i przewidywalny skrypt
trzy dniowy weekend rownal sie kompletnemu nicnierobieniu, nawet chlansko bylo tylko w sobote. niedziela dluga, senna i kacowata. poniedzialek..nijaki.
dzisiaj praca, nijaka. szef zestresowany a ja mam wszystko centralnie w dupie. robie co kaze a reszte sie opierdalam i gram w karty. nawet nie chce mi sie na neta wlazic, nawet na fajke nie chce mi sie wychodzic. gnije w miejscu i przeplywam przez czas a czas przeze mnie. nic nie zostaje, nie osiada.
ale nie jest zle. wmawiam sobie, ze to zawszeee
ide sie pokochac.