17 sierpnia 2004, 16:10
podnosze sie i udaje ze nic nie slysze, nie widze, nie nie stalo sie nic
to wszystko pachnie mi konkretna nierealnoscia i lotem prosto w ta drobna, ostra kratke
a wszystko dzieje sie tylko w mojej glowie. nigdy niegdy nie powiedzialbys, ze moge byc czyms wiecej niz twarza i usmiechem. ze tam jest wiecej i calkiem inaczej. dobry kamuflaz to podstawa przetrwania a mi szelesci i szemrze i nie moge juz tak za dlugo, musze sie na sekunde uciec, wypluc z siebie te gorycz i juz moge wracac do przerwanych korytarzowych pol-rozmowek, oh ah tak i siak
szukam domu. robie tragedie prawdopodobnie znowu z niczego. takie hobby, jedno z wielu. to u mnie tendencyjne jak picie i robienie z siebie debila. jak poczucie winy.
nie chce juz. czuje sie zmeczona, znudzona i juz naprawde cale to dalej jawi sie jalowo. nie jest zle nie jest dobrze i miliony wspanialych przezyc przede mna. nie chce ich
nie chce nic
chce zwinac sie i spac. tak dlugo az zapomne o oddychaniu.
(...)
mała, znasz ścienne szyfry
i historię o znikaniu,
wstrzymałaś oddech i opowiedziałaś.
i parsknęłaś śmiechem, że
przecież mówimy różnymi językami.
mała, z miejsca pomyślałem,
że bym wolał cię spotkać w innym.
powtórzyłem w pamięci dźwięki
dźwięki twoich zaniechanych śmierci.
***
**mowie ci spierdalaj, wynos sie, odejdz**
tak wlasnie. jestem nie konczaca sie histeria. dzieckiem, ktoremu cialo uroslo i twarz wydodoslala i ludzie mowia na psze pani a ono jak glupie udaje, ze wie o co chodzi. a kiedy juz naprawde nei wie i widzi, ze wszyscy i tak kumaja o co chodzi i widza te marna scieme to zaczynam drzec morde, histeryzowac, plakac. tak, bzdurze od rzeczy ale nikt nie kaze nikomu tego czytac. nic nikomu i taka prawda.
kiedys sie dowiem albo sie nie dowiem. nie wazne przeciez.
cos tu jeszcze bedzie..