02 sierpnia 2004, 18:03
marcinek ma 18 lat, szczuply, wysoki, zabawny, prawie-juz-mezczyzna.
marcinek, a raczej juz marcin, powinnam mowic, chce byc meteorologiem. ciesze sie ze ma cel, pasje, cos co wie ze chciaby robic cale zycie.
nie ciesze sie, ze zdecydowal sie pojsc do wojska (marynarka) aby ten cel zrealizowac. chyba nie dokonca zdaje sobie sprawe, ze navy to nie tylko zaplaca mi za szkole, trening i bede mial prace ale to po prostu wojsko. jest misja i jedziesz. zwlaszcza z obecna sytuacja w iraku i tendencjami stanow zjednoczonych do mieszania kijem w kazdym gownie nie wyglada to rozowo. ale, jego zycie, jego decyzje.
strasznie ciezko mi sie z tym jednak pogodzic, gdyz w mojej glowie, jest on zakodowany jako kraglutki osmiolatek, z blond czuprynka i usmiechem w kolo glowy. takiego go poznalam i takim zawsze dla mnie bedzie. mowie mu baby-brother a on patrzy na mnie krzywo i krzyczy hey! i'm taller then you shorty! odrazu prezy sie i smieje. tak w sumie to nie jest moim rodzonym bratem, nawet przyrodnim bratem, jest najmlodszym synem z pierwszego malzenstwa drugiej zony mojego ojca. ale jest moim malym braciszkiem i ciezko mi zaakceptowac, ze pakuje sie w sytuacje w ktorych moze stac mu sie krzywda.
jutro wyjezdza na trzy miesieczny boot camp, potem na szesc miesiecy do mississippi, a potem nie wiem. wiem tylko, ze do domu wroci jak bedzie mial 22 lata. a i po tym przez nastepne 4 bedzie mogl byc powolany jesli zajdzie taka potrzeba.
powiedzialam mu wczoraj, ze gdybym wiedziala wczesniej ze ma takie plany to nakopalabym mu w tylek tak zdrowo. smial sie i jak zawsze; eee za mala jestes, nawet bys nie siegla ;)
napewno wszystko bedzie dobrze.
us navy: life, liberty and pursuit of all who threaten it - catchy huh?