Archiwum 03 lipca 2004


shine on you crazy diamond
Autor: diable
03 lipca 2004, 21:31

alesmy odwalili kawal dobrej roboty! ha! mieszkanie czyste, jak chyba nigdy. po skonczeniu, padnieci, pogratulowalismy sobie nawzajem i padli. . jakby niebylo, godzine mamy 2 a sprzatamy od 11 (ka juz od 9, ja mialam terapie i male zakupy). ja odrazu za komp, a ka kupilam ckm, zeby go czyms od tego kompa oderwac.

wczoraj wieczorem, male spiecie. przygryzlam ka o nikle zaineteresowanie tym co mi jest. ja na jego miejscu to rzucilabym sie w net i szperala, szukala az wiedzialabym wszystko o wszystkim. i wiem, ze po pierwsze, nie powinnam oczekiwac po innych, ze beda mieli takie same zachowania jak ja. a po drugie, to w sumie, kazdy mysli, ze ja poprostu przesadzam i lecze sie na okazjonalny smutek. i zdaje sobie sprawe z tego, ze to moja wina, bo nigdy nic nie pokazalam, i nigdy sie z niczego zabardzo nie zwierzalam. ale jednak. przeciez mu powiedzialam, ze to jest to i to i to i jeszcze tamto. oczekiwalam wiecej niz tak, kochanie, dobrze, ze chodzisz do lekarza. wiec, wczoraj staralam mu sie troche wyluszczyc, ze to wiecej niz smutek, ze to czarna maz i umieranie po trochu a ciagle. i wiecie, ze on tez mi powiedzial, ale ja nie wiedzialem, ze tak masz! myslalem, ze czasem ci tylko smutno. zatkalo mnie i jedyne co moglam, to poplakac sie, ze zlosci na siebie. zem glab co nie umial sie przyznac, ze jest chory.

no i jednak sie nie upilam, poprzestalam na jednej lemoniadce. a dzisiaj, dzisiaj to w sumie niechce mi sie juz pic, poza tym moja nazbyt odpowiedzialna strona krzyczy mi ciagle w srodku, ze mam nie pic, nie pic, nie pic. wieczna wojna, mowie wam.

od dzis przestalam brac uspokajacze rano, ze strachem, ze wszystko nagle wroci. pocieszam sie, ze wieczorem jeszcze beda, a poza tym podnosze antydepresanty, wiec bedzie dobrze, bedzie dobrze. a poza tym, sa ponoc koszmarnie uzalezniajace, wiec dobrze byloby zejsc z nich calkiem w miare szybko.

zaczal padac deszcz i nici z wyskoku do centrum.

fajnie tak siedziec w czystym mieszkaniu, swierzo wykapanym, nogi na stole, ka obok z gazeta. nie jest zle, powiem wam. fajnie tak wreszcie dostrzegac takie male szczescia w zyciu. schodzi mi ta maz z oczu powoli. powoli.

a tak wogle to mam dlugi weekend, wolne do wtorku, nie ma pracy, nie ma stresu, rachunki poplacone wiec ide sie relaksowac, kochac, sluchac dobrej muzy, palic i pic, na zmiane. zeby nie bylo nudno.