Archiwum 29 czerwca 2004


remembering games and daisy chains and laughs...
Autor: diable
29 czerwca 2004, 04:44

gdybym miala kase, poszlabym na psychiatrie. i juz nie tylko dlatego, ze zawsze marzylam o tym, ale tez dlatego, zeby zarabiac poltorej stowki za 10 min rozmowy. lepiej? gorzej? tak? to dobrze? prosze, recepta. dowidzenia.

zmiana dawek, uspokajaczy troszke mniej, z tygodnia na tydzien mam obnizac, az zejde do jednej na wieczor. antydepresantow&spolka w miedzyczasie w gore, do calej na wieczor. progres widzoczny. juz poza tym ze nei wiedzialam nigdy jak to jest spac, tak zwyczajnie polozyc sie i zasnac i noc cala przespac. to nie ma atakow paniki. narazie nie ma tez zadnych wiekszych pekniec w systemie. w sumie, czuje sie nawet dobrze. nie widze kolorowo, ale nie ma juz tylko lepkiego wciagajacego mulu. widze kladki i nimi biegam. przeskakuje, omijam. nie picie nie sprawia problemu. na ile pierwsze dwa tygodnie byly, zeby pokazac doktorkowi pe ze potrafie. na tyle teraz po prostu nie chce. nie odczuwam tej palacej potrzeby by uciec i zabic myslenie. bo mam mysli w miare spokojne. wiec je pielegnuje. wracam, do czytania. moze wroce do pisania? zobacze. wychodze tez z domu. trzezwa. i w dodatku z wlasnej inicjatywy. takie glupie male rzeczy a dla mnie jak kroki jak w butach stumilowych.

zycze sobie, duzo szczescia. i wam tez zycze. wogole mam jakis zyczacy wieczor dzisiaj. zycze sobie tez koszyk pomaranczy. softly spoken magic spells :). dobrejnocy.