17 grudnia 2003, 21:27
, ze jestem zazdrosna. :o! (z widowni dobiega ciche oooooochhhhhhh!)
i to o laske sprzedajaca burrito. scislej mowiac to nie o nia, ale o ka ktorego na moich oczach podrywala. normalnie czyste chamstwo, zero szacunku. jak bym jej &^%&^% to by sie jej zmiejsca odmienilo podejscie.
najdziwniejsze jest to, ze tym podobne sytuacje zawsze mnie bardziej bawily niz denerwowaly. a tu wszylo szydlo z worka... no ale bylo minelo. dobrze, ze ka (podjarany cala sytuacja) mial uszy bo by sie do okola glowy szczerzyl ;>
ps. zeby nie bylo ze zaufanie podstawa zwiazku to z miejsca mowie, ze do ka mam zaufanie. to reszta swiata budzi watpliwosci. a jak by nie bylo 'baby to chuje'* i w dodatku przebiegle. wiec trzeba sie pilnowac.
(mozliwe tez, ze cala sytuacja wydarzyla sie w mojej glowie gdyz bylam lekko spalona)
*per palacy inaczej