Archiwum październik 2004, strona 1


dummy
Autor: diable
16 października 2004, 04:00

dlaczego cie nie ma kiedy szukam, czekam i potrzebuje? kiedy mowie, ze chcialabym zedrzec sobie skore do ostatniego milimetra. kiedy mowie, ze opracowalam juz kazda mozliwa wersje wlasnej smierci i cos mi kaze mylic czerwone z zielonym.

przestan myslec. przestan myslec. przestan myslec. nie sadzisz ze gdybym mogla to bym?! gdybym mogla wydlubalabym sobie wszystko co mam w srodku. wydlubala i spalila i zakopala i zalala betonem. i biegla tak dlugo i tak daleko az zgubie nawet mysl o tym, ze kiedys bylo. nie mam sil sie bronic przed tym i tlumaczyc przed toba. jak mam nie myslec kiedy tylko to potrafie i tylko to mam.

a ty spisz, ogladasz televizor, czytasz gazete. mowisz przestan myslec kochanie i odwracasz sie w inny swiat [i can't make myself heard no matter how hard i scream]

kurwa no, czy ja musze byc takim uzalajacym sie nad soba palantem. ilez mozna. poraza wlasna zalosnosc. wszystko chuj. nic tak nie pomaga jak 

Bez tytułu
Autor: diable
14 października 2004, 02:51

gadalam z mloda. siedzi w kraku i sie odnajduje. to tu, to tam, to w bialce. wieczne rozjazdy. teraz, po pol roku tu, juz calkiem nie wie gdzie co i jak. i czego. czego chce? tynka powiedziala tylko, ze ma nowa lale i baj baj. moje slonca.

 

you're not supposed to swallow your bubble...
Autor: diable
13 października 2004, 18:35

ja czekam? przeciez rezygnacja juz dawno przyszla i wytrzaskala ostro po mordzie. rzeczywistosc i moje z nia rozminiecie. sie nie znajduje. odrywalam sie po trochu, z kazdym jego pijanym uderzeniem, z kazdym wyjazdem, z kazdym nie zjedzonym sniadaniem czy kolacja na ktora nie bylo pieniedzy, z kazdym brudnym dotykiem kochanego wujka, z kazdym przykrym slowem na ulicy, z kazdym wypitym winem, z kazda ucieczka z domu, z kazda niespelniona nadzieja (na lepsze), z kazda nowa blizna na przegubie, z musowa emigracja. tu odrywanie odbywalo sie juz bez zupelnego znieczulenia jakim jeszcze w pl byla mama, tu odrywal mnie kazdym nie usciskiem, nie slowem, nie spojrzeniem, nie zainteresowaniem. az pewnego dnia widac doszedl do wniosku, ze pora juz mnie calkiem i wywalil w srodku nocy na ulice (to napewno dlatego,  ze niedokladnie sprzatalam lazienke i za duzo rozmawialam na telefonie. przeciez zona mu sie skarzyla). byla jesien i padal deszcz. jaki kicz: byla jesien i padal deszcz. wtedy nie rozumialam.

teraz tez nie. ale juz sie nei staram. tego nie ogarne. jak nie ogarne dlaczego nigdy nie wyrzucilam mu tego, jak nie ogarne dlaczego po mimo wszystko staram sie byc najlepsza z corek swiata.

taka juz jestem glupia i naiwna,ze caly czas wierze w lepsze. caly czas czekam.
wiec jednak czekam.
taka juz widac jestem glupia.

time bomb is ticking
quickening, quickening quickening, quickening, quickening

ciocia!! ciocia!! patrz!! samolot..
Autor: diable
12 października 2004, 04:40

 

polecialy

 

* downdate *

zakrecam sie juz w tych pozegnaniach. ciagle wyjazdy, rozjazdy. do pl, z pl, ja tu, mloda tam, les tam, ktos inny gdzies tam jeszcze.  wszyscy rozsiani. lacza nas te lotniska. te pozegnania przy piwie i frytkach, kiedy kazdy ukradkiem zerka na czas. ile go jeszcze? te biegi wte i wewte. ten smutek w drodze do domu kiedy razi pusty samochod (a przed chwila tyle jeszcze niedopowiedzianych historii). skreca i wykreca mnie.  nie chce myslec, ze znowu zostane sama. bo tak naprawde jedyne bliskie osoby to mama, mlada i tyna. bez nich zawsze jestem samotna. tylko dla /od nich niepodwazalna milosc i wiara.  tak naprawde spedzam zycie czekajac na nie.  doczekam sie.

 

coffe & tv
Autor: diable
07 października 2004, 22:40

wiec dalej nic z niczego wyciskam. taki czas.

od dluzszego czasu, jedynym zajeciem w pracy jest szperanie w necie, gra w karty, ucinanie drzemek i podkradanie szefowi piwa (zawsze pelna lodowka). o ile na pierwszy rzut moze sie to wydawac fajnym na tyle powoduje konkretne zwaly psychofizyczne (marazm i bol plecow od spania w niewygodnych pozycjach). czy mozna peknac z nudow? mysle, ze tak (slyszysz jak trzeszczy?)

w sobote nocna wyprawa do downtown w celach pijacko-tanecznych. i pozegnalnych. takie mloda sobie zazyczyla wiec takie bedzie. wybor padl na excalibur, w ktorym, okazuje sie tegoz dnia odbedzie sie marathong. jak to naprawde bedzie wyscig lasek w stringach to.. zdejme spodnie i tez polece.

w ostatnia sobote zgubilam klucze do mieszkania i od tegoz czasu dostaje sie do srodka oknem. siniak na siniaku ale lenistwo nie pozwala wybrac sie do sklepu zrobic kopie. taak, lenistwo slodkim jest.

ka przemeczony i przepracowany. niedlugo zapomnimy jak to sie robi. albo moja glowa albo jego cos tam albo moje cos tam. a najczesciej brak czasu poprostu.

o o mam zdjecia tortu mlodej. o o wrzuce jak wroce do domu. o o. coz moge powiedziec, nice size & even nicer taste ;) (to ten jesienny erotyzm)

no a zeby juz kompletnie nieciekawie zakonczyc to powiem, ze mloda idzie dzis w kino a ja z tynka bedziemy robic kluski slazkie z malymi boczkami. jee.

Bez tytułu
Autor: diable
05 października 2004, 18:52

jesienny zastoj byl jest i bedzie. pogoda piekna, chlodno i swierzo. w glowie pusto, ani dobrze ani zle. spokojnie. w sumie wiec chyba dobrze. 

11stego mloda i tyna wybywaja spowrotem w pl. ja mam przeterminowany paszport, ktorego i tak od roku nie moge nigdzie znalezc. i nie mam kasy nie mam kasy wiec chuja z wyjazdu na swieta. eu ou i eheu. za rok. tak tak za rok (ba..)

ka znowu zjebal sie samochod. znowu to samo co ostatnimi dwoma razami. wiec dzwonie do nich (panow mechanikow) wczoraj z wieczora i grzecznie mowie chuje, jak zescie naprawili? prosze mi tu przyjechac, zabrac to spod domu i naprawic. a koles mi, ze dowoz samochodu na wlasna reke bo to nie ich wina. oh, kochany moj systemie nerwowy, jakie ty meki musisz znosic mysle i dawaj. dzisiaj rano samochod zabrali i ani ani mi sie sni placic. po pracy zbieram ka i idziemy do nich (panow mechanikow) w odwiedziny. lubie takie sytuacje-konfrontacje. zwlaszcza przy tej jesiennej spokojnosci i rozmemalnosci to bedzie jak porzadny lyk zmrozonej wodki z samego rana- refreshing.

ogolnie zycie jak notka, bez ladu skladu i glebszego sensu.

(wlasnie panowie mechanicy zadzwonili, zeby mi poprawic humor jakimis dwoma stowkami za nowa baterie bo bez tego nie moga nawet sprawdzic co jest nie tak. stara niezyje. a takiego, wielkiego jak stad do kambodzy, chuja)

dry your eyes mate
Autor: diable
02 października 2004, 17:55

no juz juz

ochlodzilo sie i znowu bola mnie plecy. noc taka szybka a snu jak nie ma tak nie ma. nocami szwedam sie z kata w kat, snu szukam na kanapie, w kacie salonu, w kuchni pod stolem ,byle tylko, chocby troche. no chodz, chodz. nad ranem, cichaczem wkradam sie do lozka i zmarznieta wtulam sie w ka, niech chociaz cieplem sie podzieli.

coraz wiecej pije, och ach i znow. psychiatera mowi, powinnas przestac, teraz teraz teraz. nie nie nei. bo ta bezsennosc, bo wydluzone leczenie, bo male skutki, bo duze dawki, to wszystko alkochol ty wiesz? wiem.

wszystko na nic i wszystko nic bo juz sie tyle zrzeklam i zakrecilam wokol, ze nie wiem gdzie mam poczatek a gdzie koniec. zamazaly mi sie, i tak marne, kontury. i tylko alkochol trzyma ciepla, bezpieczna, znajoma dlonia. takich dloni sie nie puszcza. takich sie nie odrzuca. to jak wyrzucic najlepszego z przyjaciol, za drzwi, na zbity pysk. no jak to tak? tak sie nei robi.

[kochana belief, dziekuje za troske :) musze jeszcze ten fotel z ka obgadac..]
[heart gdzie jestes?]