zadzwon,napisz,policz,zalatw,nie krzycz,ile?!!...
01 sierpnia 2003, 18:06
boje sie.tak cholernie staram sie o tym nie myslec,ale nie da rady.musze zadzwonic,mam jeszcze tyle pytan.wtedy,chyba z wrazenia poprostu pozapominalam wszysto co do mnie mowila.dzisiaj piatek,wiec gabinet otwarty dopiero popoludniu.no zajebiscie.
z k. tez cos nie cos.zdaje sobie sprawe z tego ze jestem przewrazliwiona ale cos jednak rodzi obawy.ehh, dzieciaku cale zycie masz obawy-to jak pozywka dla ciebie.kiedy jest dobrze to zle,bo wiecznie czekasz kiedy cos sie sypnie.kiedy jest zle to tez zle..bo jest zle?...
potem..
dzwonilam.ide na kolejne badania i przeswietlenia za dwa tygodnie.nie wiem jak sie doczekam. .niby nie mysle o tym ale jednak caly czas to gdzies siedzi.zaraz pod powierzchnia.
w cholere pracy mam.caly dzien slysze tylko zadzwon, zalatw, a zrobilas to? a czemu ich jeszcze nie ma?a kiedy? ile?! ble to. ble ble tamto. nie wyraaabiam.to jednak zbyt wiele dla jednej osoby.ostatnie wakacje byla b. wiec przynajmniej nie musialam sie zajmowac ksiegowoscia,rachunkami i tym podobnymi.teraz qrwa wszystko jest na mojej glowie.lubie zyc na wysokich obrotach ale nie w az takim stresie.zbyt wiele wszystkiego.zbyt.zwlaszcza ostanie dwa tygodnie.nie dosyc ze wszystkiego jest duzo to wszystko sie pierdoli.wszystko jest nie tak.kazdy jeden projekt musi sie zawinac sto razy.ciagle musze klamac,zmyslac by chronic czyjs tylek(dupe sie mowi, qrwa, dupe... tylek.. ehh).ciagle sie martwie.a wszyscy i tak maja pretensje.szef ze czegos nie zrobilam.pracownicy ze kaze im ciagle poprawiac co-swoja droga-spierniczyli.klijenci ze to i tamto im sie nie podoba i czemu jest tak a nie tak i czy nie mogloby byc siak.a czy nie mogliby sie wszyscy ode mnie tak grupowo odpierdolic??
w dodatku prawie cale dnie spedzam tutaj sama.ochujac idzie.juz nie moge patrzec na te zoltawo-niewiemjakie sciany.juz nawet kompa mam dosc.juz nawet siebie mam dosc.
moje slonce dzwonilo.mielismy isc gdzies do baru ze znajomymi wieczorem.ale nie wiem czy to dobry pomysl,bo znajac mnie to jezeli bede pic to predzej czy pozniej zaczne ryczec,bo to wszystko musi ze mnie wyjsc w koncu-a alkochol to dobry korkociag na upchane emocje.powiedzialam ze sie chce spalic.wiec wymyslil; kupimy quater ounce [duzy usmiech], szampana [zapamietal ze gdzies z tydzien temu mowilam ze dawno nie pilam tego badziewia..] i zostaniemy w domu...hmm, w momencie w ktorym wydaje mi sie ze wszystko jest nie tak.. dokladnie to co chcialam zrobic. myslalam ze bedzie chcial wyjsc gdzies z kumplami.ja w sumie i tak przyzwyczajona jestem radzic sobie ze wszystkim sama.nie lubie pokazywac slabsci.to tak nie po mojemu. jeszcze zobaczymy potem.
wracam do pracy.%#^%&^%$%%#.cicho..
Dodaj komentarz