re-arrange me till i'm sane
30 czerwca 2004, 04:15
sa swiaty w zaswiatach
po obnizeniu uspokajaczy-antypanikantow wreszcie uszlo popoludniowe umecznie. czuje ze czuje. a z drugiej strony boje sie tego powolnego zejscia z nich, boje sie wracac w ten chaos, boje sie ze antydepresanty nie beda dzialac albo same nie beda dzialac wystarczajaco i ze znow bedzie zle. ja musze sie czyms martwic i czegos sie bac, nawet kiedy nie mam zupelnie powodu. ja go znajde, a jak nie znajde to stworze. to z przyzwyczajenia. jesli nie mam sie czym martwic to znaczy ze cos jest nie tak ze mna. spokoj oznacza ze zbilza sie burza. to ja wole te burze utrzymywac caly czas, zeby mnie przypadkiem nie zaskoczyla. takie male halo.
ka chce cos powiedziec, i brzeczy cos brzeczy az wreszcie slysze; moj ty ubytku psychiczny. to jest moje kochanie ;
chcialabym wakacji, wyjechac stad. chcialabym do polski. do mamy. przytulic sie i wyzalic. do moni, napic sie wodki zapijanej sniegiem, do pstraga na piwo, nad rzeke, do lasu. do domu.
napisalam tez maila do dalekiego, bo znaku zycia od wyjazdu nie daje. nawet nie wiem czy adres na jaki pisalam to jeszcze dobry jest, ale warto sprobowac. nawet nei wiem gdzie jest. ponoc, po wyjezdzie ze stanow zawital do bialki na kilka dni i znikl. i nikt za bardzo nei wydaje sie wiedziec wiecej. martwie sie o niego.
* update
tata dalekiego wlasnie odezwal sie do mnie na gg (co jak i skad mnie znalazl..?). daleki podobno w bialce. podobno wszystko dobrze. ladna synchronizajca. zaraz potym jak wkleilam te notke.
Dodaj komentarz