Bez tytułu
07 sierpnia 2004, 19:42
wiec niedobrze koncza sie wieczory przez ktore przeplywa jim bean. cieply, z butelki i nie przepity.
wieczory takie, zaczynaja sie za to ciekawie. w kuchni, za stolem, zagryzamy jakies sombrero chrupeczki i okrajki chleba, duzo dymu, duzo rozmowy, smiech jestes taki taki taki!, placz, powinienes odejsc bo zaslugujesz na kogos lepszego, kapiemy sie sluchajac carli bruni, nosimy kompa po calym mieszkaniu - follow the music babe, piszemy sobie wiadomosci, ugryz mnie bo mnie juz zeby bola, cala reka spuchnieta i zgryziona, lipnicka & poter (czy jak mu tam) i przekonuje ka, ze to juz bylo, ze damien rice.
i gdyby tylko skonczylo sie na dobrym seksie to juz byloby dobrze. ale nie, ja musze sie (norma, standard i nie ma ze nie ma) pogniewac o cos kiedy spita. domagalam sie od ka zeby nie spal, nie zostawial mnie. zasnal, wiec sie pogniewalam, wyrznelam lewa strona twarzy w jakis rog, potknelam, cos tam poprzewracalam, poszlam na komp. dalej nie pamietam. mam nadzieje, ze nigdzie nic dunego nie napisalam.
a wczesniej,
polowe drogi z pracy, bo wtedy mnie wzielo, spedzilam, placzac, krzyczac, gryzac, drapiac, panikujac, bojac, trzesac. marzylam tylko o tym, zeby dojechac do domu, wskoczyc w butach ubraniu z torebka do wanny zimnej wody i powycinac sobie linie papilarne z dloni. parominutowa jazda po autostradzie troche uspokaja, szybkosc pomaga. alkocholowy po drodze jeszcze bardziej pomaga, dwie butelki wina, jim bean i cztery paczki fajek pliizz. have a good one! sure will..
***
zaraz do domu, na terapie, na urodziny dominiki na ktore nie chce mi sie jechac, wiec moze nie pojde. mloda sproblemowana i mowi ze nei chce widziec ludzi, wiec moze wysle ka a ja zostane z mloda u mnie i zrobie powtorke z rozrywki. tak zrobie. bo co mam zrobic. wazne jest wazniejsze.
Dodaj komentarz