Bez tytułu
31 maja 2006, 02:44
2006-05-30 12:45p
w szoku, bo wlasciwie byl to chyba jeden z lepszych wyjazdow od dluzszego czasu. bylo dobrze, prawie idealny balans spokoju i dziczyzny.
(masakrycznie mocno trzymam sie powierzchni, dretwieje momentami. wiem ze potrafie. jestem bob budowniczy, i can fix everything)
2006-05-26 3:13p
what would happen to me, if i had nobody to take care of; to worry about; to help? what would i do??
(coloma, mi, till monday)
2006-05-25 10:00a
ask magpie, what u get for being a pothead? an awesome new job, that requires a drug test.
*11:52
lay & skilling actually got a guilty verdict; it turns out the system does work on occasion. oh, right, let's wait for sentencing..
2006-05-24 12:12p
wszystko jest jak najbardziej jak w porzadku. zbieramy sie do weekendowego wyjazdu. domek zrezerwowany, beczka stoi w kuchni, maszynka do gotowania zakupiona. powoli chodze z pokoju do pokoju i zbieram bety, bo przeciez wszyystko trzeba zabrac, od goracej czekolady, apteczki, mietki rumianku i szalwi po jezu drogi ile tego jest. zajmuje sie jak najbardziej. ukiemu zaskoczyla osobowosc beta, jak zawsze po powaznym kryzysie. przeladowany system pada, uruchamia sie backup. czekam az mu minie. mi nic nie mija i godze sie z tym. wczorajsze rowery w lesie z bas, i na godzine jazdy 10 minut posklejanej rozmowy. ona wie, i ja wiem. mamy tak samo polamane kosci, rozumiemy.
2006-05-23 9:42a
you see i'm blameless, i shall remain nameless
wszystko zotalo juz przeanalizowane, rozgryzione i wina zostala przypisana. moge sobie odpuscic i spoczac z mysleniem. ?. z jednej strony owszem, nie moge powiedziec, ze nawet jedno zdanie nie jest tam prawda (w moim odczuciu ofc), z drugiej jednak, kaman, czy rzeczywiscie mozemy kazde wlasne niedociagniecie zarzucic na karb naszych starszych, rodziny, dziecinstwa badz piaskownicy? do czego to wlasciwie prowadzi? w pewnym momencie, stane w punkcie kiedy za nic nie bede musiala ponosic winy, bo znajdzie sie gdzies ktos komu ona bedzie mogla byc przypisana, a ja bede mogla spokojnie robic to dalej, no bo przeciez to nie moja wina. przeklinam? tourettes, pije? rodzice i srodowisko z dziecinstwa, pale? selfmedication, uciekam przed bliskoscia? ojciec, etc etc
jak tak dalej pojdzie to zabraknie mi ludzi i chorob ktorymi bede sie mogla wytlumaczyc. a ja nie chce. tzn, widze reke dziecinstwa, ojca i spolki w moim mentalnym rozstrojeniu ale przeciez nie moge ot tak sobie powiedziec ze to to i juz. nie to to, ja przeciez nie jestem juz to to, ja jestem ja, ja powinnam potrafic to zmienic, naprawic, przekrecic w swojej glowie. oni tam juz nie siedza, oni juz nie maja nademna kontroli, jak wiec moge kogokolwiek winic dzisiaj? dzisiaj to sobie moge conajwyzej czapka skinac mijajac sie w lustrze. i cija. cija.
*
ledwo zdaze nacisnac zapisz, a juz wyczaruja sie argumenty zeby zbic wszystko co pomyslalam/napisalam minute wczesniej i uznac trzeba calosc za kompletnie pozbawiona sensu i logiki. mam dwa piec dziesiec osiem tysiac (jak by to rzekla Ksiezniczka) powodow by myslec inaczej. co jednak zrobic z tymi ktore jednak kaza tak? itak jest zawsze i tak jest wszedzie. permanently confused, ciut malo powiedziane ale za to jak ladnie brzmi.
2006-05-22 11:43a
co za roznica pytasz, miedzy powietrzem i ziemia
kupic w koncu koszyk piknikowy. taki jak sobie wymyslilam w glowie + tani. jak juz go kupie, bede chodzic na pikniki codzien. bede chodzic do parku, pod balkon, do pokoju, korytarza i szafy. bede trzymac w nim zapasowa wodke i palenie, dwie butelki wody i maske gazowa na wypadek. oprocz pierwsza klasa dan oczywiscie.
problemy wloka sie po ludziach jak dzuma, uki przezywa, muoda przezywa, kosu smignela maila i tez przezywa. to pomaga, moge martwic sie o nich, pomagac obmyslic master plany, nie mam czasu na spadanie. kto nie ma kryzysow to okazuje sie ze wychodzi za maz/za zon. wszystko jest halo a ja wmawiam sobie zdrowosc psychiczna. to dziala.
2006-05-20 12:12p
jak mozna sie tak rozemocjomazac?! wsytd mi.
steady as she goes
2006-05-19 8:04p
comes a nightmare, you can always stay awake
didnt get the rx for adhd meds, got a note instead, to go see one of the best shrinks in town asap. suspicion of serious manic depresive psychosis & lots of other good stuff.
i dont think i can take this. i cant. i just cant. im not fuckin crazy and i anit gonna let them make me. im not. i'll be fine. i aint gonna go to therapy anymore, i aint gonna go see no shrink, anit gonna go on no meds again. no fuckin way. i refuse.
i fuckin refuse . i'll figure it out, i'll deal with it on my own. i always do.
dumbass fuckin fucks
*
sox vs cubs 6:1. nice, real nice.
*
i love jazz but there's a limit to the amount of love i can take in one sitting.
2006-05-19 8:22a
it will break you, it will call ur name, and sing u songs, and recite favorite poems, and it will deliver, just as it says, a blow.
correction: there's nothin but broken promisses and feelings of being a dissapointment. yet, don't nobody know, don't nobody know but me.
2006-05-17 9:21p
you might find the night time the right time for kissin'
but night time is my time for just reminiscin'
there's nothing but the road ahead.
2006-05-17 8:55a
berries&cream diet dr pepper
dwugodzinna sesja z magpie, czyli po roku, w koncu! zebralam sie w sobie na tyle, by chociaz sprobowac nauczyc sie grac, mag zas wraca do rysowania. na jesien ide do szkoly, mowie. na co? psychiatric rehabilitation. why? so i can work in a mental hospital & find some friends.
po co ruszac cos co moze i ledwo stoi, ale stoi? po to zeby sie przewrocilo. pszeproszona z pania doktor, znowu dowiaduje sie o sobie rzeczy nowych i nie tak nowych, ale nie do konca uswiadomionych. skierowanie po recepte na kulki na adhd a ja naprawde nie wiem co z nim zrobic. wychodze, spalam fajke w ciemnosciach i kieruje do blanco, odebrac zamowione wczesniej palenie. girl, they shot him, they shot him.. siadam na schodzie i czuje jak odplywa mi krew z konczyn i skreca sie twarz, they shot my brother.. przytulam go i oprocz im sorry nie mowie nic, bo co mozna powiedziec w takiej sytuacji. nic. mozna byc. daje mi palenie, ma mniej niz chcialam wiec dostaje do tego bonusowa kole. na chwile stoimy na schodach przytuleni jak dzieci, it'll be ok, it'll be alright, c'mon.. zbieram sie w sobie i wychodze, dolatuje mnie love gos`, drive safely, odwracam sie pomachac. and i look at him, look at that big man standing in the door,, that macho mexican thug, that is standing there hearbroken and so vulnerable. it breakes me. macham,odjezdzam.
w domu chce zapomniec ale nie ma czasu, nienie. nie ma siebie dla siebie.
2006-05-14 10:49p
life is what we make of it, yet we are what life makes of us. so..egg or chicken?
2006-05-13 12:19a
zapomnialam co chcialam napisac (zdecydowany nadmiar auam). no. tyle
2006-05-11 3:36p
to wszystko to tylko zabawa, to jeszcze nie jest zycie (ono gdzies jeszcze przed nami, daleka droga, tysiace smierci.). narazie to tylko przedsionek, wstep, przedmowa.
to tylko test drive. joyride.
nastepnym razem postaramy sie bardziej i wszystko zrobimy inaczej.
napewno.
nastepnym razem bedziemy.
2006-05-05
podanie o paszport x 4 + 1 w razie pomylki:
trzy zupelnie do wyrzucenia, koslawe, wyrazy zlewaja sie w jedno.. z dwoch pozostalych jedno ujdzie, drugie w sumie tez (chociaz az boli na nie patrzec).
przy pomyslnych wiatrach, w polandii spedze wrzesien. przy rownie pomyslnych, aczkolwiek pomyslnych inaczej, grudzien/styczen. ostatni raz zajrzalam 4 lata temu. 4 lata nie bylam w domu. az wierzyc sie nei chce.
2006-05-03
| |
everybody raise your glasses i have to say it; life is what u make of it, what u pull out of it. and as much as it sucks in some areas, in others, it can be as pleasurable as fuckin possible. so fuck it, ima close one eye, look up to the sky with the other, and walk thru this battlefield without seeing one bloody body! |
Dodaj komentarz