Bez tytułu
21 kwietnia 2005, 20:51
z remontem, jak to z remontami bywa (a wiem, bo pracowo siedze w tym juz prawie piec lat), wychodzi coraz wiekszy i coraz bardziej smierdzacy interes
z prostego: zerwac plytki, wyciagnac wanne, kiblus, zlew i szafke zrobilo sie bardzo nieproste zrywanie caaaalych lazienkowych scian i sufitu, przeciaganie lini wodnej, odplywu i pradu za sciane (za ktora kiedys, jak nas bedzie stac, wstawimy sobie pralke i suszarke, dzielac ma ogroomna szafe na pol) + wycinanie dziury na dodatkowe drzwi jako bonus.
no wiec, kiedy juz wszyscy nasi pomocnicy wybyli w dom wczorajszym wieczorem, stanelismy z tajgrem w drzwiach czegos co kiedys bylo lazienka, a na dzien dzisiejszy jest ..nawet nie wiem czym jest, niczym nie jest. no wiec, stanelismy w tych drzwiach, spojrzeli po sobie i spuscili oczy. obaj wiemy, ze w ciemna dupe zaszlismy a stamtad tylko jedno wyjscie, dac sie poniesc i wyplynac z miekkim smierdzacym gownem.
czuje sie slabo, naprawde slabo, kiedy mysle o tych dziewieciu dniach, ktore mamy. osmiu, bo jeden dzien chociaz trzeba bedzie na przeprowadzke i malowanie starego lokum. no wiec osiem dni, a przed nami:
Dodaj komentarz