Bez tytułu


Autor: diable
26 listopada 2004, 21:50

nie jest zle, bo przeciez zawsze moze byc gorzej

niedosyc, ze od dwoch dni napierniczaja mnie plecy, dzieki czemu chodze sexownie zgarbiona i kulawa to dzisiaj. dzisiaj mi dojebalo.

wstalam rano, pieknie pachnac grzejacymi plastrami bengay'a, wyzbieralam sie, wyszlam na pizdzacy sniegiem z deszczem dwor, wsiadlam w zajebiscie zimny samochod i jade. a tu tuk tuk tuk tuk. wysiadam i zgadnijcie co mam? no ba! przednia opona powiedziala baj baj. wynalazlam szalik i rekawiczki w bagazniku i ide na stacje po jakies powietrze w puszce. przeszlam te pare blokow, kupilam i jakze dumna z siebie zaczynam proces hold can in an upright position and push button. a tu, zamiast pieknie napompowanej opony mam dalej pusta tyle ze splywa z niej zoltawa maz. sasiad wyszedl, popatrzyl, pokiwal glowa i mowi that ain't gonna work gril. myslisz?! no wiec, dzwonie do szefa, krzysia, i wpadam spowrtoem w dom. o 10 szef dzwoni spytac czy dam rade podjechac na godzinke do biura, sprawdzic wiadomosci i wykonac kilka telefonow. no wiec dzwonie do ka, ka do braciaka i koniec koncow przyjezdza jego szwagier. oczywiscie co bylo do zrobienia mogl zrobic szef, w koncu mieszka kilka krokow od biura. ale nie, przeciez ja musze przejechac dokladnie cale chicago wzdluz i ja musze to zrobic. no ale. nie mam sil tego opisac bo mnie trzesie az. w kazdym razie skonczylo sie na tym ze tak naprawde do zrobienia nie mialam nic a szef w ramach dobrej woli zaoferowal sie podwiezc mnie na kolejke. tyle ze nie ta co planowalam tylko jakas wyjebana w kosmos na srodku autostrady. jako ze jak zawsze zero gotowki mialam przy sobie, musialam w tej dupnej pogodzie popierdzielac 15 blokow do najblizszego dzialajacego atm. i spowrotem. na pociagu myslalam o wczesniejszej rozmowie na mesengru z dalekim, ktory juz w angli. fajnie ze sie odezwal, jeszcze fajniej, ze jest u niego ok.

nie mam juz sil na nic. w dodatku nie mam coli i musze pic jim bean'a z fanta. zajebiscie co?

****

i keep on missin somethin. there's that empty spot which i ain't got no clue how to fill. where what, who, huh?

 

qe?
27 listopada 2004
alez. bangay (o ile wiem) tez tez. nie gadajace tylko oplywacjace w. suchy chleb, wiem. mozna nawet bardzo, zwlasza jesli to nie. ze zwagrem to juz przesada. ou. nie,byla ok. sama wiem, nie trzeba. no wiec: crack (potwierdzone w praktyce:nie,nie mojej)a to nie wiem.
heartland
26 listopada 2004
O, czuje że się wypowiem sążniście. Pewnie że nie jest. Jak jest jak nie jest kiedy nie jest bo jest? To w kwestii bytu. Jak znajdziesz coś na plecy to daj koniecznie znać, tylko bez hamerykańskich wynalazków proszę! Gadające opony to taki substytut wieku pary i atomu, tak? Kiedys to mozna było sobie z koniem porozmawiać ale najwyrazniej technika od tego czasu bardzo się rozwinęła. W telefonach mozna sie zagubić, ten tu, ten tam, potem gdzieś indziej i na koniec pojawia sie szwagier... To jak jakaś zakręcona sztuka teatralna. Kolejka się nie podobała? Weź zapytaj tutaj jednej takiej kolezanki o miejscowych wynalazkach, ona ma informacje z pierwszej ręki o pekaesach to barwnie może opowiedzieć (Belief, zyjesz? ;-)). I jeszcze dwa fakty: Cola rozpuszcza zęby (potwierdzony naukowo) i kolczyki (nie potwierdzony ale badania trwają). Poszło.
qe?
26 listopada 2004
o tak? pokaz palcem gdzie
paulita
26 listopada 2004
moze byc gorzej... uwierz!!

Dodaj komentarz