Archiwum wrzesień 2003, strona 1


niedzielny LOO7 znow spozniony
Autor: diable
08 września 2003, 21:11

miro wyjechal do pl. szfak wszscy wyjezdzaja. tak inaczej bylo z nim i mii tutaj. bedzie brakowac. juz brakuje.

 

mowie do ciebie mrau a ty pytasz ktora godzina...
Autor: diable
03 września 2003, 16:42

wienc,wczoraj dowiezli moje nowe materace.no i no i spalo sieu tak ze ho ho.zakup najtanszym nie jest, ale ale od czego sa kredyty..

bardzo wszystko jest dobrze. tak bardzo chcialabym moc sprawic abys zawsze byl szczesliwy. chyba jestes. wiem ze ja jestem. nigdy nie staralam sie tak jak teraz. coraz mniej tez sie boje. obawy obawami - pozostana zawsze. ale ten strach, ktory wiecznie czail sie gdzies po katach, tego strachu coraz mniej we mnie. coraz wiecej ciebie. .

poklocilam sie z mag w wekenda. wqrwia mnie czasem tak do bolu. ja jestem emocjonalnie niestabilna i wiecznie potrzebujaca ale ona.. jezeli juz cos sobie wbije w te swoja glowke to za nic jej nie przetlumaczy. ona wie najlepiej co zrobilam a czego nei zrobilam. co czuje. co mysle. proba jakiejkolwiek komunikacji spelza poprostu na niczym. czasem po prostu rezygnuje i przyznaje jej racje. dla swietego spokoju. wiem ze i tak co nie powiem i tak bedzie mi wmawiac ze to co ona sadzi jest jedyna mozliwa racja. nie lubie sie klocic. wole po prostu dac spokoj.

looo mira sie na gygy odezwala . :) ideu

 

burze powoli cichna. mozna bezpiecznie wyjsc...
Autor: diable
02 września 2003, 21:26

mii wyjechala :(

mii wyjechala :(

w niedz rozm z moja zona-nei gniewa sie juz na mnie :) .bardzo bardzo prezent jej sie podobal-co cieszy. dzwonilam i akurat z (popowrotowa) mii i ew pily u moni. tak mi ich brakuje. obiecaly przyjechac do mnie za rok. nadziewam sie

a z moim kotem wszystko.. uklada sie. po prostu. jest nie tyle dobrze co najzwyczajnie tak jak powinno byc. nigdy nigdy nie spodziewalabym sie ze az tyle. mijam wlasne punkty ostrzegawcze nawet tego nie zauwazajac. nie zalezy mi na tym zeby bylo na moje, zeby dominowac. zalezy mi zeby bylo dobrze. zeby byl usmiechniety. zeby mogl powiedziec ze jest ze mna szczesliwy. nie ma juz mnie egoistycznej wyrachowanej suki. fakt ten czasem przeraza. a czasem - o dziwo- cieszy. tyle we mnie otwiera sie drzwi. nie tyle zmieniam sie dla niego co poprostu nie chowam sie. pozwalam mu sie poznac. wczoraj opowiedzialam mu troche o sobie. z najgorszej mozliwej strony - z perspektywy poprzednich zwiazkow. o tym jak manipulowalam sobie i wykorzystywalam  w. o tym jak od dluzszego czasu, zwiazki byly dla mnie jedynie gra. czysta zabawa: uwiesc, pobawic sie, znudzic sie, odejsc. minimalna angazacja uczuciowa jak najbardziej oplacalna. wszystko bylo zabawa - zobaczyc jak daleko moge sie posunac nim ktos powie mi nie. sprzeciwow nie bylo. mimo iz czasem posuwalam sie tak daleko, iz sama nie moglam uwierzyc we wlasne wyrachowanie.

a teraz.. teraz nie dosyc ze mijam granice bezpieczenstwa, to nawet jesli by sie nad tym glebiej zastanowic- nie boje sie byc ta bardziej zaangazowana (choc nie sadze aby tak bylo). nawet jezeli w jakis sposob moglabym wiedziec, ze mnie zrani i tak nie zrezygnowalabym z tego zwiazku. wiem ze warto. kazda chwila jest warta. postaram sie tego nie spieprzyc.